Pociski AARGM-ER są dla USA tajną bronią, bo batem na wrogie systemy przeciwlotnicze
Kiedy tylko lotnictwo zaczęło zwiększać swoją rolę w wojnie, rozpoczęto wielką podróż ku kontrowaniu “śmieci z przestworzy”, która trwa aż do dziś. Wyścig ten będzie trwał tak długo, jak długo widmo wojny będzie wisieć nad naszą cywilizacją i będzie przyjmował coraz to bardziej zaawansowane systemy ziemia-powietrze do przechwytywania zarówno maszyn lotniczych, jak i środków bojowych (pocisków, dronów). Dziś te systemy są już zupełnie czymś innym w porównaniu do np. niemieckich działek kalibru 88 mm z czasów II wojny światowej, bo zagrożenie związane z lotnictwem znacznie urosło, co bezpośrednio wymusiło rozwój systemów przeciwlotniczych do aktualnego połączenia zaawansowanych radarów oraz pocisków o zasięgu liczonym w setki kilometrów.
Czytaj też: Działania Rosjan wywołały poruszenie w USA. Nuklearna potęga na orbicie?
Kiedyś sprawa miała się prosto. Strzelec dostrzegał zagrożenie na niebie, to próbował je zestrzelić, ale w dobie samolotów stealth, pocisków i bomb o zasięgach liczonych w setkach kilometrów tego typu podejście odeszło do lamusa i tylko napływ dronów bojowych nadał mu drugie życie. Dziś zestrzelenie nowoczesnego myśliwca czy bombowca podczas misji wymaga jego wykrycia na znacznym dystansie i w znacznej odległości, a następnie wystrzelenia w jego kierunku pocisku przechwytującego, który spróbuje dosięgnąć celu, wykorzystując dodatkowe systemy naprowadzania. W takim podejściu jest jeden problem w stylu “kiedy my widzimy ich, oni widzą nas”.
Wykrywanie wrogiego lotnictwa i pocisków z wykorzystaniem radarów jest skuteczne, ale wystawia stronę na kontratak, jako że radary działają poprzez emisję i przechwytywanie fal, które po prostu można wykryć i w efekcie spróbować zaatakować. O ile schemat “wykrycie-atak” ciągle ma sens, tak narodzenie się przed dekadami specjalnych pocisków, które robią dokładnie to podczas lotu, zmieniło zupełnie równowagę sił w tym sektorze. W USA wszystko zaczęło się w latach 80., bo wraz z wprowadzeniem na służbę pocisku HARM, a dziś przyjmuje powoli formę AARGM-ER. Dlaczego?
Czytaj też: Armia USA ma już swoich żołnierzy przyszłości. NG-IHPS wnosi działania wojskowe na zupełnie nowy poziom
Dziś Marynarka Wojenna USA stoi na progu zaliczenia przełomowego wręcz postępu w wojnie powietrznej dzięki testowaniu swojego najnowszego osiągnięcia w technologii rakietowej, czyli pocisku Advanced Anti-Radiation Guided Missile-Extended Range (AARGM-ER). Jego wyjątkowość sprowadza się do tego, że AARGM-ER został specjalnie zaprojektowany do wyszukiwania i niszczenia naziemnych obron przeciwlotniczych wroga. Przez to właśnie ma zrewolucjonizować sposób, w jaki amerykańskie siły będą wrogie sieci systemów obrony powietrznej, oferując wgląd w przyszłość dominacji w powietrzu.
Czytaj też: Będą niewiarygodnie szybkie i potężne. Te maszyny zrewolucjonizują wojsko USA
Rozwój AARGM-ER stanowi znaczącą ewolucję w tej linii pocisków. Opierając się na fundamencie ustanowionym przez HARM i jego następcę, czyli AARGM, pocisk AARGM-ER może pochwalić się podwojonym zasięgiem do około aż 193 km i zdumiewającą prędkością rzędu 4 Mach (~4800 km/h). Jest więc nie tylko szybszy, ale także skuteczniejszy w wykrywaniu i niszczeniu wrogich radarów. Dlatego właśnie integracja AARGM-ER w marynarce wojennej i siłach powietrznych USA, a w tym jego kompatybilność z wewnętrznym przedziałem broni F-35A, sprawi, że wrogowie USA będą z łatwością pozbawiani swoich przeciwlotniczych systemów, kiedy dojdzie do ewentualnej wojny.