Amerykańskie Apple Watch jeszcze przez długi czas mogą nie oferować monitorowania natlenienia krwi
Pod koniec ubiegłego roku powróciła sprawa naruszenia patentów, jakich dopuścił się Apple w stosunku do firmy Masimo i jej technologii monitorowania natlenienia krwi. Jest to jedna z kluczowych funkcji smartwatchy, pozwalająca na monitorowanie stanu naszego organizmu. Szerzej o tej sprawie pisałam tutaj, ale teraz pokrótce przypomnę, że dotyczy to technologię monitorowania poziomu krwi używaną w Apple Watch, a która narusza patenty Masimo. Batalia sądowa cięgnie się od 2020 roku, ale dopiero od października jesteśmy świadkami konkretniejszych działań. Po tym, jak Komisja Handlu Międzynarodowego Stanów Zjednoczonych (ITC) orzekła naruszenie patentów, wniosek został przedłożony administracji prezydenta USA w celu ewentualnego weta. Taka decyzja nie nastąpiła, a Apple po świętach odwołał się do kolejnej, ostatniej już instancji. Przy okazji przed Bożym Narodzeniem musiał chwilowo wstrzymać sprzedaż Apple Watch Series 9 i Apple Watch Ultra 2.
Czytaj też: Nowe iPady zbliżają się wielkimi krokami. Kiedy Apple je zaprezentuje?
Po tym, jak sprawa trafiła na wokandę Sądu Apelacyjnego Stanów Zjednoczonych dla Okręgu Federalnego, sprzedaż została wznowiona, ale po wyłączeniu problematycznej funkcji. Apple zrobił to po stronie oprogramowania, by w razie możliwości w każdej chwili uruchomić ją ponownie przy pomocy aktualizacji. Tylko czy będzie to w ogóle wykonalne w najbliższym czasie?
Czytaj też: Nowy MacBook Air z w końcu z procesorem M3 i odświeżonym wnętrzem
Apple cały czas odwołuje się od zakazu nałożonego przez amerykańską Komisję Handlu Międzynarodowego (ITC). Jeśli apelacja zostanie w końcu rozpatrzona na korzyść giganta – na co raczej się nie zanosi – funkcjonalność powróci na pokład Apple Watch. Wszystko zapewne poszłoby sprawniej, gdyby gigant zdecydował się nawiązać choć nić porozumienia z firmą Masimo, czego jak do tej pory nie zrobił.
Umowa licencyjna rozwiązałaby wszystkie problemy. Przywróciłaby funkcję monitorowania natlenienia krwi w zegarkach Apple’a, zażegnałaby konflikt i potrzebę dalszego wałkowania sprawy w sądach. To jednak, ze względu na postawę firmy, wydaje się mało prawdopodobne. Zwłaszcza że z raportów wynika, iż dyrektor generalny Masimo jest otwarty na porozumienie, ale ze strony giganta z Cupertino nie pojawiła się żadna próba kontaktu. Sprawę komplikuje jeszcze jedna kwestia – jak już wspomniałam, funkcja została wyłączona na poziomie oprogramowania. Masimo obawia się więc, że Apple może uruchomić ją na iPhone’ach, zamiast na Apple Watch, co mogłoby pomóc w obejściu zakazu. Dlatego właśnie oskarżyciel opowiada się za bardziej rygorystycznymi ograniczeniami, wymuszającymi zmiany sprzętowe.
Czytaj też: iPhone SE 4 w końcu nie będzie wyglądał jak odległy przodek nowoczesnych iPhone’ów
Jak w takim razie wygląda przyszłość kluczowej funkcjonalności Apple Watch? Jeśli gigant się nie dogada i nie pójdzie na ugodę, a ITC utrzyma decyzję, mogą minąć długie lata, zanim monitorowanie poziomu natlenienia krwi powróci na zegarki Apple’a. Nowy raport wspomina o 2028 roku, bo właśnie wtedy wygaśnie patent, który naruszyła firma. Co ciekawe, wciąż nie ma żadnych informacji o tym, by powstawała jakaś autorska technologia, mogąca zastąpić tę „pożyczoną”.
Czytaj też: Samsung sięga do przeszłości. Dawno zapomniana linia smartwatchy powróci?
Oczywiście sprawa dotyczy tylko zegarków Apple Watch Series 9 i Apple Watch Ultra 2 sprzedawanych na terenie Stanów Zjednoczonych. Jest to jednak główny rynek Apple’a, generujący największe przychody. Cała ta sprawa może więc kosztować firmę miliardy dolarów, o ile ktoś w końcu nie pójdzie po rozum do głowy i nie rozwiąże tego problemu stosowną umową licencyjną.