Lexus NX 350h wygląda oryginalnie, a na tym grillu upieczesz świniaka
Napiszesz o wyglądzie? Nie będę musiała się pastwić nad grillem… Na prośbę redaktor Januszkiewicz, zacznijmy więc od grilla, który jest dzisiaj elementem charakterystycznym Lexusów. Faktycznie dorodnego świniaczka dałoby się na nim upiec, ale osobiście nie kłuje mnie to w oczy. Przyzwyczaiłem się do bobra w BMW, to i Lexus nie jest mi straszny.
Co trzeba oddać NX-owi, jak i całej gamie SUV-ów Lexusa to fakt, że są bardzo oryginalnymi autami. Tak, lampy są podobne do aut Toyoty, ale poza tym jako całość trudno jest je pomylić z czymkolwiek innym.
Lexus NX 350h jest proporcjonalny, elegancji i zadziorny jednocześnie. Jako całość prezentuje się efektownie, ale z drugiej strony, poza grillem, nie ma tu nic, co przysłaniałoby resztę elementów nadwozia. Ładny jest i wcale mnie nie dziwi, że tyle ich jeździ po polskich ulicach.
Czytaj też: Jeździłam nową Toyotą Yaris. Zmiany nie obejmą jednego – to nadal będzie król miejskiej dżungli
Po teście chcieliśmy wymontować fotele Lexusa NX 350h i postawić je w salonie
Po Lexusie obiecywaliśmy sobie dużo komfortu i nie przeliczyliśmy się. A najbardziej zaskoczyły nas fotele. Nie mogę skojarzyć drugich tam miękkich foteli. Pod tyłkiem i pod plecami jest wybitnie miękko, ale jednocześnie dobrze trzymają w zakrętach i nie brakuje im nowoczesności, choćby w postaci elektronicznej regulacji. Komfort podróżowania tym autem, ze względu na to jak się w nim siedzi, to zupełnie inna liga.
Pozytywnie zaskoczyło mnie też wykonanie wnętrza. Prawdę mówiąc spodizewałem się, że będą tu bite rekordy w wykorzystaniu plastiku piano black, a tu niespodzianka. Tak, jest go sporo, ale znacznie mniej, niż się tego spodziewałem. Obok tego dostajemy bardzo dużo elementów skórzanych i biorąc pod uwagę fakt, że ponad 40 tys. kilometrów przebiegu dla auta testowego to jak dobre 500 tys. dla normalnie użytkowanego, widać tu bardzo dobrą trwałość wnętrza.
Skóra na fotelach była wyraźnie wygnieciona, a jasne elementy zwyczajnie lekko brudne, ale nie odbarwione np. od spodni. Widać, że to wnętrze jest w stanie dużo i długo wytrzymać w dobrej kondycji.
Nie mniej wygodnie jak z przodu jest na tylnej kanapie. Może minimalnie mniej miękko, ale jeśli posadzimy tu dwie osoby, to mogą liczyć na bardzo komfortową podróż. A i w trzy nikt nie powinien narzekać na brak przestrzeni. W testowym wariancie mieliśmy do dyspozycji dwa porty USB-C na tunelu środkowym oraz grzane skrajne miejsca.
Bagażnik ma 545 litrów pojemności i jest naprawdę duży. Zapakowanie się na rodzinną wycieczkę nie powinno stanowić problemu. Dodatkowo pod podłogą możemy zmieścić jakieś małe elementy, np. przewożone na stałe typu płyny. Jedyne do czego mozna się przyczepić, to wizualnie całość psuje opcjonalna gumowa mata, ale z drugiej strony jest bardzo praktyczna.
Czytaj też: Test Mercedes EQE 500 4Matic – elektryczna limuzyna. Ta tańsza i trochę bardziej agresywna
Wnętrze Lexusa NX 350h kryje wiele bardzo praktycznych rozwiązań. Czy elektroniczne klamki są jednym z nich?
Choć Lexus i nowe auta Toyoty dzielą ze sobą interfejs, w Lexusie oferuje on więcej opcji. Przede wszystkim wszystkie ustawienia związane z autem są dostępne na ekranie głównym, nie trzeba ich szukać na ekranie kierowcy za pomocą przycisków na kierownicy. Interfejs jest czytelny i prosty w obsłudze.
Na kierownicy znajdziemy niepodpisane przyciski. Klasyczne D-pady umieszczone po lewej i prawej stronie. Nie mają oznaczeń, bo ich funkcje można personalizować z poziomu Ustawień. Może to być np. sterowanie multimediami. W momencie wciśnięcia któregoś z przycisków, wszystkie przypisane do nich funkcje pojawiają się na ekranie head-up. Ten z kolei może mieć bardziej lub mniej rozbudowany widok, wedle upodobań kierowcy.
Ładowarka indukcyjna – tak, ma to wiele samochodów. W Lexusie NX 350h pod nią kryje się dodatkowy schowek i możemy mieć do niego dostęp bez przerywania ładowania. A że Android Auto i Apple CarPlay działają bezprzewodowo, kabelek nie przeszkadza nam w schowaniu smartfonu. Musimy tylko pamiętać, żeby nie zostawić go w samochodzie przy wysiadaniu.
Nawet schowek w tunelu środkowym jest tutaj inny. Jego wyjątkowość polega na tym, że może być otwierany z obu strony. Kierowca może go otworzyć w kierunku pasażera, a pasażer w kierunku kierowcy.
Wygląd zegarów na ekranie kierowcy zmienia się w zależności od wybranego trybu jazdy. Domyślnie mamy trzy widoki – hybrydowy, klasyczny i sportowy, podobny do tego, co znajdziemy w sportowych modelach Toyoty, jak np. GR86. Niewiele hybryd pozwala na zobaczenia obrotomierza, zazwyczaj mamy podziałkę w stylu – charge, eco i power. Dodatkowo możemy ustawić sobie ulubiony widok zegara, niezależnie od trybu jazdy. Choć wyświetlacz kierowcy nie zajmuje całej dostępnej przestrzeni i wyświetla bardzo proste grafiki, jest bardzo czytelny i miły dla oka.
Żeby nie było, że wszystko jest tu takie cudowne. System kamer 360 stopni jest przeciętnej jakości. To nie są kamery, które trafiły do najnowszych modeli Toyoty i zdecydowanie jest to pierwsza rzecz, którą w tym aucie należy odświeżyć. Lepiej wypada za to opcjonalna kamera z obrazem wyświetlanym w lusterku wstecznym. Co warto pochwalić, jest umieszczona wewnątrz auta, więc jeśli widok jest niewyraźny, wystarczy użyć spryskiwacza i tylnej wycieraczki, żeby poprawić czytelność. Lusterko wsteczne i lusterka boczne są opcjonalnie fotochromatyczne, więc w nocy nie oślepiają nas światła aut jadących za nami.
Lexus NX 350h ma elektroniczne klamki i… mam w związku z nimi mieszane uczucia. Nie działa to źle, bo wykonywane czynności są takie same jak w klasycznych klamkach – wciskamy przycisk i ciągniemy klamkę lub pchamy drzwi od środka. Całość ma jednak minimalne opóźnienie, które trzeba wyczuć i początkowo zdarzało mi się z tym trochę szarpać. Jest to jednak kwestią przyzwyczajenia.
Opcjonalne nagłośnienie marki Mark Levinson wchodzące w skład dodatkowego pakietu za 15 000 zł spełnia swoją rolę. Gra dobrze, dźwięk jest czysty i miły dla ucha. Nie jest to topowe nagłośnienie na rynku, ale w połączeniu z przyzwoitym wyciszeniem wnętrza bardzo skutecznie umila podróż, nie tylko w mieście, ale i przy nieco szybszym podróżowaniu.
Czytaj też: [Wideo] Nowa Toyota Prius przestała być taksówką
Lexus NX 350h to oszczędny SUV do miasta, ale w trasie spodziewaliśmy się czegoś lepszego
Napęd NX 350h składa się z 2,5-litrowego silnika benzynowego o maksymalnej mocy 190 KM i 239 Nm maksymalnego momentu obrotowego (4 300 – 4 500 obr./min.) oraz dwóch silników elektrycznych. Przedni dysponuje 134 KM mocy i 270 Nm momentu obrotowego, natomiast tylni – odpowiednio 40 KM i 121 Nm. Wszystkie te elementy współpracują na łączną moc układu hybrydowego wynoszącą 243 KM, pozwalającą rozpędzić NX-a do maksymalnej prędkości 200 km/h, natomiast pierwszą setkę osiąga w ciągu 7,7 s. Całkiem niezły wynik, jednak jest on zarezerwowany dla wersji z napędem na wszystkie koła. Jeżeli zdecydujecie się na FWD, przyspieszenie 0-100 km/h będzie wynosiło 8,7 s.
NX 350h został wyposażony w akumulator trakcyjny o pojemności 1,1 kWh, a więc całkiem pojemną konstrukcję, jak na HEV-a. Podczas płynnej jazdy po mieście potrafił działać w trybie czysto elektrycznym nawet przez 69% czasu podróży. Jak przekłada się to na wyniki spalania? Całkiem nieźle:
miasto | 5,7 l/100 km |
Trasa do 90 km/h (70-90 km/h) | 6,1 l/100 km |
Droga ekspresowa (tempomat 120 km/h) | 7,9 l/100 km |
Autostrada (tempomat 140 km/h) | 10 l/100 km |
Skoro ustaliliśmy, że NX 350h pali stosunkowo niewiele, przynajmniej w mieście, przejdźmy do tego, jak się go prowadzi. Cóż, dopóki nie będziecie szaleć, czekają Was same przyjemności – niezłe przyspieszenie, komfortowe zawieszenie, wygodne fotele, dobrze wyciszone wnętrze… Komfort, proszę Państwa. Jeżeli czeka Was długa trasa, wrzucacie tempomat adaptacyjny i robicie za ciepłe ciało, auto większość roboty odwali za Was.
Tak, NX pozwala odpocząć za kierownicą, jednak jeżeli na krętych trasach miewacie napady ułańskiej fantazji, radziłabym przemyśleć jego kupno. Wszystkie elementy wpływające na komfort jazdy staną się Waszymi przeciwnikami, jeżeli zaczniecie bawić się w kierowcę rajdowego – będzie Wami bujało, będzie chaotycznie i głośno, a auto bardzo jasno będzie komunikowało, że nie do takiego stylu jazdy zostało stworzone.
Co do jazdy po mieście, teoretycznie jest wręcz wspaniale. Lekki układ kierowniczy, przyspieszenie pozwalające na sprawne manewrowanie w korkach, optymalnie zestrojony asystent martwego pola… Auto wyposażono tak, aby zaopiekowało się kierowcą, dostrzegało wszelkie zagrożenia, reagowało na nie wyłącznie w momencie braku reakcji z naszej strony, a do tego oferowało komfort i udogodnienia na miarę XXI wieku, ale jest jedno duże ALE. To auto nie skręca! Serio, nie mówię tutaj o konieczności zawracania na 5 zamiast na 3 i waleniu niezliczonej ilości obrotów kierownicą, bo to jeszcze mogłabym przeżyć, ale nawet przebijanie się przez zatłoczone, ciasne uliczki potrafi stanowić problem. Kiedy jechałam przez najstarsze części warszawskiej Pragi, cierpiałam ja, cierpiało auto, tylko mój pasażer bawił się wyśmienicie, zapewniając, że przecież jeszcze nikogo nie zaczepiłam, więc po co ten stres… Cóż, świadomość, że każdy skręt w prawo bez zajazdu może spowodować zaczepienie bogu ducha winnego auta nadjeżdżającego z prawej strony, do przyjemnych nie należy.
Podsumowując: do jazdy w trasie polecam bardzo, do jazdy po mieście również, o ile trzymacie się głównych arterii. No, chyba że macie cierpliwość do manewrowania i korzystacie z przestronnych parkingów, wtedy również.
Czytaj też: Test Renault Espace espirit Alpine – ogromny, komfortowy, ale wersalki już nim nie przewieziesz
Lexus NX 350h w podstawie nie kosztuje dużo. Dodatkowe zabawki kosztują
Ceny katalogowe Lexusa zaczynają się od 232 900 zł (Elegance, FWD), a kończą na 322 900 zł (F Sport, Omotenashi, AWD). Testowany przez nas wariant F Sport jest najdroższym w gamie, więc został tak dopakowany wszelkiego rodzaju udogodnieniami, że ciężko byłoby znaleźć w nim coś, czego mogłoby nam brakować, jednak nie znaczy to, że nie da się do niego jeszcze troszkę dopłacić. Za 15 000 zł możemy dokupić pakiet Fuji, który oferuje m.in. system kamer 360°, system audio klasy premium, czy system ostrzegania o ruchu poprzecznym z przodu pojazdu. Można byłoby pomyśleć, że za ponad 320 000 zł, Lexus powinien oferować to w standardzie, ale czym przy takiej kwocie jest kolejne 15 000 zł? Poza tym, kto dzisiaj zamawia auto w salonie, zamierzając zapłacić pełną cenę katalogową?
Wszyscy wiemy, że nie katalogowa cena auta, a jego finansowanie ma decydujące znaczenie przy zakupie. Nie będę udawać, że zgłębiłam ten temat, ale producent twierdzi, że model NX 350h w wersji F Sport można mieć za 2 423 zł lub 2 572 zł miesięcznie, w zależności od wyboru formy finansowania, jest to więc znacznie łatwiejsze do przełknięcia, niż wydanie 1/3 dużej bańki na dzień dobry. Najtańszy wariant modelu można dostać już za ok 1 500 zł miesięcznie.
Czytaj też: Test Toyota Corolla Cross 2.0 AWD-i – miejski crossover kontra sroga zima
Komfort, komfort i… omijać ciasne parkingi. Taki jest Lexus NX 350h
Lexus NX 350h to niewątpliwie imponujące auto. Imponuje sylwetką, wnętrzem, komfortem i wyposażeniem. Nie jest wolne od wad, ale patrząc na to, co NX oferuje kierowcy i pasażerom, robią się jakieś takie mało istotne. Jeżeli pociąga Was segment SUV, wyznajecie zasadę cena=jakość, a jednocześnie drogowe szaleństwa nie wzbudzają Waszych namiętności, NX będzie mocnym kandydatem do kupna.