Broń aż za surowa dla takich arcydzieł, czyli sens działek 25-mm dla myśliwców F-35
Aktualnie samoloty A-10 Thunderbolt II powoli zmierzają ku pełnej emeryturze, jako że Siły Powietrzne Stanów Zjednoczonych rozpoczęły proces wycofywania swojej floty A-10 w tempie, które ma zakończyć ich karierę do 2029 roku. W ogólnym rozrachunku to problem, bo wycofanie tych maszyn generuje lukę w amerykańskim uzbrojeniu lotniczym, sprowadzającą się do czegoś w rodzaju “latających czołgów”, które mogą zesłać na wrogie cele deszcz śmierci w postaci niemożliwej do przetrwania salwy 30-mm pocisków.
Czytaj też: Armia USA i jej wielkie plany, czyli 740 miliardów na stole. Poznaliśmy właśnie wszystkie sekrety
Tyle tylko, że w dzisiejszych czasach samoloty A-10 są nie tylko zbyt drogie, ale też zbyt wrażliwe na nowoczesne systemy przeciwlotnicze, aby ich utrzymywanie miało sens. Odpowiedzią na ten problem ma być… myśliwiec F-35. Wszechstronne cudo, które zdaje się zahaczać o powiedzenie, że jeśli coś jest do wszystkiego, to… musi być amerykańskim F-35 właśnie. A-10 słyną ze swojego działka, któremu zawdzięczają swoją pozycję w amerykańskim lotnictwie, a tak się składa, że po latach badań i operacyjnych niepowodzeń, nowoczesne działko kalibru 25 mm myśliwca F-35A Joint Strike Fighter zostało właśnie uznane za “skuteczne”, co samo w sobie oznacza kluczową poprawę w zdolnościach bojowych samolotu.
Nie jest to jednak byle działko, a nowoczesne spojrzenie na broń typu Gatling, która nie tylko zachowuje skuteczność i potencjał bojowy znany z oryginału, ale też wyróżnia się integracją w profil stealth myśliwca F-35A. To ostatnie jest szczególnie ważne, jako że F-35B i F-35C, czyli specjalne warianty tego myśliwca, używają zewnętrznej kapsuły na potrzeby swojego działka. Jednak samo wdrożenie tego działka do F-35A nie było łatwe. Problemy z odpowiednim ustawieniem bez poświęcania dokładności, ograniczenia w oprogramowaniu czy nawet uszkadzanie własnego samolotu podczas strzelania skutecznie wstrzymywały przysłowiowe “zielone światło” dla broni Gatlinga na pokładzie F-35A.
Czytaj też: Ciężki śmigłowiec szturmowy Chin po raz pierwszy na zdjęciu. Z-21 Ma dorównać AH-64 Apache z USA
Problemy jednak rozwiązano, a to o tyle ważne, że rola takiego działka w arsenale F-35A jest znacząca i to nie tylko dla misji wsparcia z bliska, ale także dla starć powietrznych. Pomimo wrodzonych ograniczeń GAU-22/A, broń tego typu dodaje kluczowej warstwy wszechstronności do zdolności bojowych F-35A, który w razie nawiązania walki w bliskim zasięgu, będzie w stanie odpowiedzieć na zagrożenie. Nie będzie to jednak ten sam poziom, którym może pochwalić się potężniejszy w takich akcjach A-10 o podwyższonej wytrzymałości na wrogie systemy uzbrojenia.
Czytaj też: Lotnictwo USA znów rozczarowało. Co stało się z niszczycielskimi laserami?
Porównując F-35 z A-10 Thunderbolt II nie można pominąć tego, co różni oba zastosowane działka w tych samolotach zupełnie odmiennego przeznaczenia. Podczas gdy nowoczesny myśliwiec stealth robi użytek ze wspomnianego działka GAU-22/A, odchodzący już na emeryturę samolot szturmowy zasłynął ze skuteczności swojego GAU-8/A Avenger. Starszy 7-lufowy system wypluwa pociski kalibru 30 mm z prędkością 3900 wystrzałów na minutę, podczas gdy nowszy, lżejszy (104 kg) ma tylko 4 lufy i odznacz się szybkostrzelnością pocisków kalibru 25 mm na poziomie 3300 strzałów na minutę. Same pociski osiągają na wylocie nieco wyższe prędkości (1085 m/s vs 1010 m/s), a zważywszy na technologiczny postęp i lepsze systemy celownicze na pokładzie F-35, zwycięzca w tym pojedynku może być tylko jeden.