Ten kolor Mercedesa E220d to mistrzostwo świata i okolic. Czy agresywny pakiet AMG pasuje do E-klasy w dieslu?
Mercedes E220d w pakiecie AMG wygląda bardzo sportowo i agresywnie. Co przyznam, że delikatnie gryzie mi się z silnikiem diesla. Nie dlatego, że jakoś przesadnie brakuje mu dynamiki, ale ten wariant kojarzy mi się z luksusowym i dostojnym wożeniem się. Tymczasem testowany egzemplarz wygląda, jakby miał zamiar wystrzelić jak z procy i pogryźć wszystko, co stanie mu na drodze.
Niemcy z Mercedesa ewidentnie zapatrzyli się przy nowej E-klasie na Niemców z BMW i postanowili podświetlić grill. Co prawda jest to tylko jako opcja wyposażenia, ale jego obramowanie może być podświetlane, choć zdecydowanie z większym smakiem niż w BMW choćby serii 7. To nie jest tak, że widzimy świecący grill, a dopiero potem całą resztę. Jest to zgrabnie wkomponowane i jest to zasługa tego, że nie jest to podświetlenie przesadnie jasne. Poza tym przód testowanego E220d to ciekawa sprawa, bo z boku wydaje się wysoki i masywny, ale już patrząc idealnie na wprost, robi wrażenie bardzo niskiego i szerokiego. Dodatkowo za grillem mamy aktywne klapy, które otwierają się w trakcie jazdy, kiedy silnik potrzebuje wydajniejszego chłodzenia i zamykają na postoju.
Na bokach wzrok przyciągają efektowne felgi i elegancko wysuwane klamki. Auto jest długie, ma 4933 mm długości, a do tego 1852 mm szerokości (bez lusterek) i 1475 mm wysokości.
Z tyłu zgrzytem na pewno są atrapy wydechów. Są zaślepione, a żeby dostrzec faktyczną końcówkę wydechu, trzeba się dosyć mocno zagłębić pod auto. Ale nawet z nimi zadek nowej E-klasy prezentuje się zacnie. Co ciekawe, kamera cofania nie jest tutaj umieszczona w logo Mercedesa, choć też jest wysuwana. A konkretnie pojawia się pod klapą, niedaleko przycisku otwierającego bagażnik.
Wisienką na torcie E220d jest kolor testowanego egzemplarza. Nie nie, to nie jest zielony. Jest to, proszę ja Was, Silver Metallic Verde. A Verde po włosku oznacza… zielony. Taki suchar. Co nie zmienia faktu, że jest to kolor naprawdę zjawiskowy.
Czytaj też: Test Alpine A110 GT – nie uwierzysz jak oszczędne potrafi być sportowe auto
Luksusowo jest w tym Mercedesie, a do tego bardzo przestronnie
Przesiadając się do Mercedesa E220d zafundowaliśmy naszym kręgosłupom niemałą terapię szokową, bo zamieniliśmy drewnianą ławkę na łóżko wodne. A konkretnie dosłownie godzinę wcześniej oddaliśmy Alpine A110 GT, więc przeskok pod względem komfortu wnętrza i podróżowania był ogromny.
Choć z drugiej strony w przypadku większości aut, zamiana ich na testowany wariant Mercedesa E220d przyniesie podobny efekt. Mamy tu bardzo miękkie i wygodne fotele, w opcji grzane, wentylowane, regulowane w każdej płaszczyźnie, jaka przyjdzie wam do głowy, z kilkunastoma wariantami masażu i opcją wibrowania w rytm odtwarzanej muzyki.
Opcjonalnie podgrzewane mogą być też skrajne fotele tylnej kanapy, na której jest bardzo dużo miejsca. Idąc klasyfikacją literalną Mercedesa, miejsca jest więcej niż w klasie C i mniej niż w klasie S. Bez problemu zmieszczą się tu trzy dorosłe osoby, ale ta kanapa zwyczajnie była projektowana na dwóch pasażerów. Z tyłu mamy dostęp do panelu klimatyzacji oraz portów USB-C, umieszczonych pod nim.
W testowanym egzemplarzu mieliśmy system ekranów MBUX SuperScreen. Ekran główny w E-klasie jest montowany centralnie w desce rozdzielczej, nie w formie kwadratowego tabletu jak w klasie C i czy jest to wygodniejsze rozwiązanie? Naprawdę trudno powiedzieć, choć faktem jest, że znajduje się on nieco wyżej, co dla wielu osób może być wygodniejsze. O samych ekranach zaraz sobie powiemy, natomiast sama ich obecność powoduje, że sama deska robi wrażenie lepiej wykonanej. Kiedy mamy tu plastik, czy nawet drewniane wykończenie, to na bokach potrafi brzydko skrzypieć i się uginać. Wielka tafla szkła podnosi sztywność tego elementu.
Mercedes jest królem podświetlenia wnętrza i w E220d nie zabrakło listw świetlnych dosłownie w całym aucie. Jest to niezmiennie zrobione ze smakiem i pozwala wytworzyć miłą dla oka atmosferę. Z drugiej strony nic nie stoi na przeszkodzie, aby strzelić sobie wszystko na różowo i wyglądać kiczowato, albo zwyczajnie przygasić większość stref podświetlenia, jeśli ktoś nie lubi tego typu dodatków.
Wysoka jakość wykonania idzie w parze ze świetnym wyciszeniem wnętrza. Przy stabilnej jeździe z prędkością w okolicach 90-100 km/h, pomimo tego, że to w końcu diesel, w Mercedesie E220d jest dosłownie ciszej, niż w niektórych autach elektrycznych. Ale i przy wyższych prędkościach w środku pozostaje przyjemna cisza.
Bagażnik jest bardzo duży i ma 540 litrów pojemności, ale konstrukcja auta nie pozwala na zamontowanie zbyt dużej klapy. W efekcie przewieziemy w nim dużo rzeczy, ale niekoniecznie duże rzeczy. Choć ze zmieszczeniem dużych walizek nie będzie najmniejszego problemu. Ciekawym elementem jest wysuwany i trochę nietypowo zamontowany haczyk, na którym można zaczepić zakupy.
Czytaj też: Mercedes AMG G63 w ostatniej trasie. To był weekend podwyższonego ciśnienia
Mercedes E220d to dosłownie technologia na kółkach
We wnętrzu Mercedesa E220d w konfiguracji z SuperScreenem wzrok od razu przyciągają ekrany, więc zacznijmy od nich. Co nam dają aż trzy ekrany? Wygląda to efektownie, ale czy jest przydatne? Eee… no jest efektownie! Bo na ten przykład na każdym z nich możemy sobie uruchomić mapę z tą samą nawigacją (nie można uruchamiać różnych) i dzięki temu mamy trzy mapy.
Żarty żartami, ale naprawdę trudno jest mi usprawiedliwić obecność trzeciego ekranu poza tym, że jest to zwyczajnie bardzo efektowne. Za jego pomocą możemy uruchomić wspomnianą nawigację, sterować multimediami, zmieniać ustawienia dźwięku, a nawet podłączyć słuchawki Bluetooth i słuchać własnej muzyki z zainstalowanego Spotify. Nie rozumiem jednak jednego. Auto wie, czy na fotelu pasażera ktoś siedzi. Pasażer może wywołać asystenta głosowego i jeśli poprosi o włączenie podgrzewania fotela, to auto wie, że chodzi o miejsce pasażera. To w takim razie, dlaczego w trakcie jazdy pasażer nie może skorzystać z zainstalowanego YouTube’a? Jasne, możemy mieć skrajną sytuację, że kierowca posadzi obok siebie worek ziemniaków i w ten sposób oszuka system, ale mimo wszystko, przydałaby się jakaś opcja na korzystanie z multimedialnych możliwości nie tylko na postoju.
Interfejs na ekranie głównym będzie dobrze znany osobom, które widziały już nowsze modele Mercedesa. Bardzo rozbudowany, ale jednocześnie intuicyjny i prosty w obsłudze. Zrobiony tak, aby najważniejsze funkcje zawsze były pod ręką, były pogrupowane w przemyślany sposób i np. żeby dało się jednym kliknięciem wrócić od razu do widoku bezprzewodowego Android Auto lub Apple CarPlay. A już prawdziwym majstersztykiem jest to, jak Mercedes rozwiązał możliwość wyłączenia systemu ISA, o czym pisaliśmy w tej wiadomości.
Ekran kierowcy pozwala na bardzo daleką idącą personalizację. Do wyboru mamy różne widoki, do których możemy dorzucić dodatkowe informacje wyświetlane np. pomiędzy zegarami. Wszystko to robimy z poziomu kierownicy, z której sterujemy też informacjami wyświetlanymi na head-upie. Mogą one dublować się z tym, co widzimy na ekranie, albo się wzajemnie uzupełniać.
A co to jest na szczycie deski rozdzielczej? To obiektyw kamery, jednej z dwóch, które możemy opcjonalnie zamontować i wykorzystywać do monitorowania wnętrza i otoczenia pojazdu. Wymaga to podłączenia dodatkowej zewnętrznej pamięci lub skonfigurowania usług chmurowych. Wtedy zawsze mamy wgląd w to, co dzieje się wewnątrz auta, z kolei drugi kamer znajdująca się za lusterkiem pełni rolę wideorejestratora. Poza tym nie mogło zabraknąć systemu kamer 360 z bardzo długą listą dostępnych widoków i jakość obrazu, do czego Mercedes zdążył nas przyzwyczaić, jest absolutnie topowa.
Opcjonalny system Burmester z przestrzennymi głośnikami to zdecydowanie jedno z najlepszych tego typu rozwiązań na rynku. Dźwięk jest głęboki, donośny, szczegółowy i faktycznie przestrzenny.
Mercedes to jest w ogóle niesamowity producent. Oferuje rzeczy, które się kierowcom marzą, a nawet takie, o których sami by nie pomyśleli. Weźmy na przykład pakiet Air-Balance. Poza zestawem filtrów, które zatrzymują przykre zapachy otoczenia (bez naszego udziału), dostajemy również możliwość jonizacji powietrza i perfumy, dyskretnie rozprowadzane w kabinie. Niby fanaberia, ale jeśli mieszka się poza miastem, na wsi, zapachy potrafią być uciążliwe, a tutaj mamy problem z głowy.
Kolejna rzecz, niby drobnostka. Jeśli włączycie sobie podgrzewanie foteli, auto podgrzeje również kierownicę i Waszą połowę podłokietnika. Zimą nie chce się z tego auta wysiadać.
Obraz sygnalizacji świetlnej. Rzecz tak prosta, a tak przydatna! Nawet jeśli zatrzymacie się bardzo blisko sygnalizatora i kompletnie nie widzicie świateł, auto samo pokaże Wam obraz z przedniej kamery, żebyście nie musieli się gimnastykować.
Dalej Wam mało? Najlepszy asystent głosowy jakiego widziałam należy właśnie do Mercedesa. Pisaliśmy o nim wielokrotnie, a rozszerzona rzeczywistość powiązana z nawigacją, kolejna rzecz, którą zachwycaliśmy się nie raz (więcej informacji znajduje się w linkach do testów innych modeli Mercedesa).
Wszystko co przeczytaliście powyżej to tylko wierzchołek góry lodowej. Bo jeszcze długo można by opowiadać o tym, jak dobrze działa asystent zmiany pasa na autostradzie czy adaptacyjne światła drogowe. Producent ze Stuttgartu jest mistrzem w dopieszczaniu swoich klientów. Każe sobie za to dopieszczanie słono płacić, ale uwierzcie, te pieniądze czuć. Właśnie dlatego kompletnie nie przeszkadzała mi niezbyt imponująca moc klasy E – nigdzie mi się nie spieszyło, kiedy ją prowadziłam. No właśnie, moc…
Czytaj też: Test Lexus NX 350h – co w sobie ma, że ludzie tak go pokochali?
Prowadzenia Mercedesa E220d to kompletnie inna liga
Jeśli zechcecie kupić nową klasę E, będziecie mieć nie lada rozterkę, bo do wyboru mamy 11 wersji silnikowych. Benzyna, diesel, hybryda z benzyną, hybryda z dieslem…. Bardzo Was za to przepraszam, ale nie będę opisywać wszystkich, noc by nas tutaj zastała.
W nasze ręce dostał się Mercedes E 220d 4MATIC, czyli klasa E w dieslu, z 2-litrowym silnikiem o maksymalnej mocy 197 KM (plus 23 KM mocy silnika elektrycznego) i 440 Nm momentu obrotowego. Do tego automatyczna skrzynia biegów 9G-TRONIC i mamy piękną, niezbyt szybką limuzynę. Tak, dobrze przeczytaliście. Moc oscylująca w granicach 200 KM i prawie 2 tony masy dają przyspieszenie 0-100 km/h wynoszące 7,8 s, natomiast maksymalna prędkość jaką nim rozwiniecie to 234 km/h. Jasne, Mercedes E 220d 4MATIC nie powala osiągami, ale nie odejmuje mu to uroku. To auto tak komfortowe, tak pełne klasy, że próba zrobienia z niego wyścigówki byłaby bezsensowna. Tak po prostu nie wypada.
Wspomniałam o komforcie. Tak, to pierwsze słowo jakie przychodzi m i do głowy, kiedy myślę o tym aucie. Pneumatyczne zawieszenie Airmatic wyłapuje wszystko. Kiedy przejeżdżaliśmy z Arkiem przez dobrze nam znane progi bezpieczeństwa, po prostu się śmialiśmy – w klasie E były ledwo wyczuwalne, podczas gdy w pierwszym lepszym SUV-ie można sobie na nich powybijać zęby. Zawieszenie to jednak nie wszystko. Zakres regulacji foteli jest dosyć niedorzeczny, o czym już wspominaliśmy.
Czytaj też: Test Mercedes EQE 500 4Matic – elektryczna limuzyna. Ta tańsza i trochę bardziej agresywna
Hamulce są tak dobre, że należy im się osobny rozdział
Nie jest to temat, który poruszam często, ale klasa E na to zasługuje. Luksusowe limuzyny miewają pewien mankament – hamują płynnie, dbając o komfort kierowcy, ale kiedy bezpieczeństwo jest ważniejsze niż ów komfort, potrafią srogo zaskoczyć. Nigdy nie zapomnę hamowania w BMW 7, kiedy wyhamowując z prędkości 50 km/h planowałam zatrzymać się na linii przed sygnalizacją świetlną, a wylądowałam w połowie (na szczęście pustego) przejścia dla pieszych. Było miękko. To nic, że prawie zeszłam na zawał, było miękko.
Trochę bałam się, że klasa E może zachować się tak samo. Nic bardziej mylnego. Egzemplarz, którym jeździliśmy, był wyposażony w pakiet AMG Advanced w którym otrzymujemy m.in. w układ hamulcowy o zwiększonej wydajności (powiększone, perforowane tarcze hamulcowe na przedniej osi) i muszę przyznać, że trudno mi przypomnieć sobie równie fenomenalną konstrukcję. Nie wiem jak inżynierowie Mercedesa to zrobili, ale auto potrafi jednocześnie hamować asertywnie i nie dawać tego odczuć kierowcy, czy pasażerom. Osobiście kompletnie nie rozumiem jak to jest możliwe, ale fakt jest faktem – nawet przy konieczności nagłego wyhamowania o dobrych 40 km/h, miałam wrażenie jakbym wytraciła zaledwie połowę tej prędkości.
Tylko skrętna oś prawem, nie towarem!
4 933 mm długości to nie żarty. Wiedziałam jednak, że auto można doposażyć w tylną skrętną oś i po cichu liczyłam na to, że egzemplarz testowy będzie takową posiadał. Cóż, nie zawiodłam się. 4,5°, Proszę Państwa. Miałam wrażenie, że zawracam w miejscu. Nieważne gdzie mieszkacie, nieważne gdzie jeździcie – POLECAM. Przy niskich prędkościach tylna oś będzie skręcać w kierunku przeciwnym do osi przedniej, a przy wysokich – w tym samym. W mieście macie niski promień skrętu, a w trasie większą stabilność.
Czytaj też: Test Toyota Mirai – przyszłość jest tutaj i wygląda obiecująco
Diesel król! Spalanie Mercedesa E220d jest tak niskie, jak się spodziewaliście
Ponieważ mamy tutaj do czynienia z prawilnym dieslem, szykujcie się na imponująco niskie spalanie:
Miasto | 7,2 l/100 km |
Trasa do 90 km/h (70-90 km/h) | 4,2 l/100 km |
Droga ekspresowa (tempomat – 120 km/h) | 5,1 l/100 km |
Autostrada (tempomat 140 km/h) | 6 l/100 km |
Bak paliwa ma pojemnośc 66 litrów i momentami można mieć wrażenie, że w jakiś magiczny sposób paliwo jest w nim magicznie materializowane w trakcie jazdy. Jasne, auto szacuje zasięg na podstawie dotychczasowej jazdy i ktoś przed nami musiał mocno E220d przegonić. Estymowany zasięg wynosił ok 860 km. Po przejechaniu ok 300 km, głównie trasą szybkiego ruchu, zasięg wskazywał… ok 860 km. Magia!
Czytaj też: Test Renault Espace espirit Alpine – ogromny, komfortowy, ale wersalki już nim nie przewieziesz
Technologia i komfort kosztują, czyli jak prawie podwoić cenę Mercedesa E220d
Wszyscy wiemy, że nie będzie tanio, prawda? Doskonale, skoro już to sobie wyjaśniliśmy, przejdźmy do konkretów. Mercedes E 220d 4MATIC w najtańszej wersji wyposażenia kosztuje 299 200 zł, ale jest to wersja uboga i bądźmy szczerzy – kto kupuje nowego Mercedesa klasy E w podstawowej wersji? Nie ma sensu tracić na nią czasu, przejdźmy do wersji bogatej.
Taką właśnie wersją było testowane auto. Miało chyba wszystko co Mercedes oferuje w tym modelu, poza hakiem holowniczym. Miałam nie wymieniać wszystkiego, ale zanim poznacie ostateczną cenę, chcę Wam pokazać skalę udogodnień, jakie się za nią dostaje. Zaczynajmy.
Wyświetlacz Head-up, podświetlana osłona chłodnicy, panoramiczny dach przesuwny, klimatyzacja automatyczna THERMOTRONIC, MBUX (asystent wnętrza), MBUX Superscreen, wyświetlacz IC 3D, pakiet Energizing, pakiet akustyczny, adaptacyjny asystent świateł drogowych Highbeam Plus, DIGITAL LIGHT z funkcją projekcji, aktywne oświetlenie ambient, system nagłośnienia Burmester 4D, fotel kierowcy regulowany elektrycznie z pamięcią ustawień, pakiet parkowania z kamerą 360°, podgrzewane przednie siedzenia, podgrzewana tylna kanapa, asystent martwego pola, ogrzewanie postojowe, Energizing Air Control, aktywny asystent regulacji odległości DISTRONIC, aktywny asystent układu kierowniczego, aktywny asystent zmiany pasa ruchu, rozszerzona funkcja automatycznego startu w korkach, adaptacyjny tempomat monitorujący ograniczenia prędkości, skrętna tylna oś, zawieszenie pneumatyczne Airmatic, wielofunkcyjna kierownica… Jeśli myślicie, że dużo tego, pozwólcie, że dodam jeszcze jedno – część tych funkcji/asystentów to jedynie hasła, skrywające kolejne zestawy funkcji/asystentów…
Jeśli chcecie mieć to wszystko w swoim Mercedesie E 220d 4MATIC, szykujcie dodatkową kwotę 175 484 zł, w sumie 474 684 zł. Pół miliona polskich złotych to niemało, ale jeśli ktoś nie narzeka na swój stan konta i ceni sobie luksus – polecam. Poczujecie te pieniądze. Będziecie mieć pewność, że nie wydaliście ich przede wszystkim na znaczek z gwiazdą.
Czytaj też: Test Ford Ranger Wildtrack – 2,5 tony lekarstwa na drogowe chamstwo
Mercedes E220d to luksus, technologia i… to zabrzmi niedorzecznie, ale niezła cena
Dla osób, które nie miały nigdy do czynienia z jeszcze bardziej luksusowymi i lepiej doposażonymi autam, Mercedes E220d będzie autem z innej planety. Tu jest dosłownie wszystko i to na najwższym możliwym poziomie. Ale… jasne, można mieć tego jeszcze więcej w Klasie S, Maybachu czy BMW 7, ale za jeszcze większe pieniądze. Wbrew pozorom, nawet w konfiguracji za prawie pół miliona, Mercedes E220d nie jest przesadnie drogi jak na to, co oferuje.
Silnik diesla w E-klasie to idealny wybór dla osób, które pokonują długie trasy. Ponad 1000 km przejedziecie z palcem w nosie i będziecie śmiać się z kierowców elektryków spożywających trzeci obiad podczas czekania przy ładowarce. A podróżować będziecie w luksusowym wnętrzu, otoczeni najnowszą technologią, jak król!