Pierwsze chwile z MSI G255PF E2
Wielkie kartonowe pudło, bardzo dobre ekologiczne wypełnienie, a w środku świetnie zabezpieczona metalowa podstawa, regulowany uchwyt montażowy z czterema śrubkami oraz dwa przewody – jeden HDMI, a drugi zasilający z tradycyjnymi końcówkami. Co kompletnie mi się nie podoba? Wielka liczba “25” w prawym górnym rogu, która sugeruje przekątną matrycy, choć ta w praktyce mierzy 24,5 cala.
Czytaj też: Test monitora Samsung Odyssey Neo G9 G95NC, czyli 57-calowa bestia w akcji
Szybkie rozeznanie wystarcza, aby w kilka minut przeprowadzić cały proces montażu i konfiguracji, bo tak naprawdę musimy tylko przykręcić uchwyt do metalowej podstawy z licznymi antypoślizgowymi wstawkami, a następnie sam monitor do uchwytu za pomocą czterech śrubek. Końcowy etap sprowadza się do poprowadzenia przewodów przez specjalną lukę w uchwycie dla wyższej czystości za biurkiem. W grę może wejść maksymalnie pięć przewodów (DisplayPort 1.2a, 2xHDMI 2.0b, przewód jack i zasilający), bo taki właśnie zestaw portów ma do zaoferowania MSI G255PF E2.
Oczywiście tylko wtedy, kiedy macie zamiar wykorzystać dołączony w zestawie stojak na monitor, bo w razie posiadania własnego ramienia, można po prostu o nim zapomnieć. Nie ma to jednak większego sensu (lepiej już poszukać na rynku modeli bez tak zaawansowanego dodatku – np. G255F), bo podstawa ta jest bardzo dobra, jeśli idzie o możliwości ustawienia monitora na biurku.
Poza wysoką stabilnością zapewnia ona regulację wychylenia od -5 do 20 stopni (dół-góra), regulację obrotu -30 do 30 stopni (lewo-prawo), wysokości od 0 do 130 mm, a do tego umożliwia obrócenie monitora o całe 90 stopni do pozycji wertykalnej. Niestety osobiście zabrakło mi dosłownie dwóch dodatkowych centymetrów regulacji wysokości na stanowisku, aby zapewnić sobie idealną pozycję przed monitorem, ale książka podłożona pod monitor lub samo obniżenie fotela rozwiązują tego typu problem.
Tylny panel monitora może i przyciąga wzrok ciekawymi zdobieniami oraz dodatkami wizualnymi, ale poza prostym plastikowym joystickiem nie ma nic a nic do zaoferowania. No, może poza tajemniczym dodatkowym uchwytem na poziomie portów, który jest całkowicie bezużyteczny, bo tak naprawdę został zapożyczony ze wspomnianego modelu G255F zapewne w ramach oszczędności na liniach produkcyjnych.
Z przodu nie możemy z kolei liczyć na nic szczególnego, bo pozostaje nam tylko podziwiać tak zwany bezramkowy projekt panelu z pominięciem dolnej belki ozdobionej logo MSI, która mierzy około centymetr szerokości. Ostatnim fizycznym elementem w tym monitorze jest niewielka dioda funkcyjna na dolnej krawędzi oraz para 2-watowych głośników ukrytych pod zaślepkami. Na przycisk on/off nie liczcie, a jeśli boicie się o swój sprzęt, możecie zabezpieczyć go za pomocą Kensington Locka. To wszystko sprowadza nas do jednego słusznego werdyktu – pod kątem wykonania i projektu G255PF E2 to wręcz wzorowy, gamingowy monitor z najważniejszymi elementami, który na dodatek wygląda przyjemnie dla oka.
Wyświetlacz MSI G255PF E2
Zacznijmy od tego, że G255PF E2 nie rozpieści was funkcjami oraz dodatkami. W gruncie rzeczy to monitor gamingowy ze średniej półki na “typowe stanowiska”, ale w jego opcjach znajdziecie perełki pokroju aktywacji trybu MPRT czy Adaptive-Sync, trybu niskiej emisji światła niebieskiego, protokołu HDCR związanego z trybem HDR, czy dostosowania skrótów pod konkretne ruchy gałką na tyle monitora. Nie zabrakło również tradycyjnych opcji pokroju regulacji podstawowych ustawień (jasność, kontrast, ostrość, temperatura barwowa), wybierania konkretnych presetów kolorystycznych, generowania statycznych celowników, czy aktywacji funkcji Night Vision do rozjaśniania cieni (przydatne głównie w grach).
Czytaj też: Acer Nitro QG240Y – test monitora gamingowego
Najważniejszym elementem tego monitora jest sam matowy wyświetlacz, który nie rozpieszcza wprawdzie rozdzielczością, ale wielkością oraz odświeżaniem już wręcz przeciwnie. Firma MSI postawiła bowiem w tym modelu na 24,5-calową matrycę Rapid IPS o rozdzielczości Full HD oraz 180-Hz odświeżaniu z 1-ms opóźnieniem GtG. Mierzy ona dokładnie 543 × 302 mm, a została osadzona w plastikowej obudowie o wielkości 557 × 326 mm i łącznej wadze 2,87 kg bez podstawy. Tego typu matryca wyróżnia produkt na tle zwykle stosowanych w gamingowych monitorach 24-calowych paneli IPS lub TN o odświeżaniu 60, lub 144 Hz. Jak jednak matryca wypadnie w praktycznych testach?
Producent obiecuje 300-nitową jasność, kontrast 1000:1 i pokrycie palety sRGB w 99 procentach i DCI-P3 w 78 procentach, co jak na wariant matrycy IPS (Rapid IPS) skoncentrowany na wysokim odświeżaniu i niskim opóźnieniu jest przyzwoitym wynikiem.
Pomiary (zaskakujące wyniki zainspirowały mnie do przeprowadzenia kilku testów w znacznym odstępie czasowym) wskazują z kolei, że:
- wspomniane pokrycie odpowiada kolejno 97 i 74 procentom w trybie sRGB
- kontrast dobija do poziomu 840:1
- jasność zamyka się na poziomie niespełna 223 nitów
- punkt bieli wypada bardzo dobrze na połowicznej jasności
Niestety złej passy nie poprawia odczyt do odchyłów w jasności, które sięgają aż 26 procent w dolnej części ekranu, choć z drugiej strony różnice procentowe w kolorach nie są aż tak przerażające. Finalnie matryca przez nieregularne podświetlenie wypada bardzo słabo, ale w innych kwestiach jest już wręcz wzorowa, jak na tę cenę.
Czytaj też: Test ViewSonic VG2756V-2K – monitor do biura i konferencji
Jak z kolei MSI G255PF E2 spisuje się na co dzień? Dokładnie tak, jak możecie oczekiwać po monitorze z 24,5-calową matrycą Rapid IPS o rozdzielczości Full HD. W grach aktywacja trybu MPRT (przydatne w produkcjach o stałej liczbie FPS) lub Adaptive-Sync (warte aktywacji przy grach, gdzie płynność jest mniej stabilna) rzeczywiście wpływa na jakość i płynność obrazu, ale podczas pracy taka rozdzielczość to zwyczajnie za mało, aby zagwarantować odpowiednio dużo przestrzeni roboczej w wielu aplikacjach, więc w takich sytuacjach bez drugiego ekranu raczej się nie obejdzie. Z drugiej jednak strony musimy pamiętać, że ten monitor to bestia stworzona przede wszystkim do dynamicznych gier, więc ewidentnie można mu to wybaczyć.
Test monitora MSI G255PF E2 – podsumowanie
MSI G255PF E2 zalicza się do tego rodzaju sprzętu, o którym marzy każdy, kto gra w dynamiczne gry w Full HD na starym monitorze o standardowym odświeżaniu. Nie są to wcale marzenia bezpodstawne, bo porównując monitor gamingowy sprzed dobrych siedmiu lat (Full HD, 75 Hz) z G255PF E2 można po prostu złapać się za głowę. Znacznie płynniejsza rozgrywka, mniej rozmazanych całkowicie klatek i przyjemne dla oka kolory, to połączenie, obok którego po prostu nie można przejść obojętnie. Zwłaszcza w połączeniu z dodatkiem pary 2-watowych głośników, zaawansowanej co do regulacji podstawki, bezramkowego projektu ekranu i ceny, która wynosi jedynie 749 zł. Dlatego właśnie temu monitorowi MSI po prostu należy się polecenie z myślą o konkretnym gronie graczy oraz wzmianka o tym, że producent ma też w swojej ofercie bliźniaczy model o 50 zł tańszy, który różni się wyłącznie znacznie prostszą podstawką.