Poprzednie monitory OLED mnie do siebie zraziły
Do tej pory miałem okazję używać dwóch monitorów OLED. Były to w zasadzie biurkowe telewizory, bo mówimy o 42-calowym Asusie ROG Swift OLED PG42UQ oraz 42-calowy LG Flex TV. Z pierwszego cały czas korzystam dorywczo kiedy pracuję w biurze i utwierdza mnie w przekonaniu, że OLED do rozrywki tak, do pracy niekoniecznie. Do czasu, ale nie uprzedzajmy faktów.
Problemem obu tych ekranów było i jest to, że w trakcie pracy niezwiązanej z graniem w gry i oglądaniem filmów, ich panele się przygaszają podczas wyświetlania białych treści. Otwieracie dokument, czy jak w moim przypadku panel administracyjny portalu i piszecie. Po paru minutach widzicie, że ekran przygasa. I tak coraz mocniej i mocniej… a kiedy zastanawiacie się, czy to Wam zwyczajnie odbija, czy coś jest nie tak, ruch myszki, albo szybka minimalizacja i przywrócenie okna pokazują, że jasność spadła Wam o dobre 50%, ale poruszenie czegokolwiek na wyświetlaczu ją przywróciło. W tematach rozrywkowych – genialne! W pracy biurowej – fatalne. W pracy z obrazem (zdjęcia i filmy) – to zależy. Potrzebna była dodatkowa kalibracja obrazu.
No i tak przechodzimy do MSI MPG 321URX QD-OLED, który jest piekielnie drogim monitorem, bo kosztuje 5 999 zł i wyjmowałem go z pudełka z przekonaniem, że w tej cenie to zwyczajnie musi być dobre, ale też lepsze, niż moje dotychczasowe doświadczenia.
MSI MPG 321URX QD-OLED wygląda bardzo jak OLED. Choć nie z każdej strony
No tylko spójrzcie na niego z boku – widać, że to ekran OLED. Cieniutka tafla szkła otoczona jeszcze cieńszą, metalową ramką, zawieszona na ramieniu, uzupełniona o elektronikę w grubszej części przyklejonej do pleców. Pomimo tego, że część z ekranem jest ekstremalnie cienka, cała konstrukcja jest wyjątkowo solidna i to zasługa bardzo sztywnego metalu w tylnej części. Co może się niestety zemścić latem, bo ekran się grzeje, a razem z nim grzeje się metal i zastanawiam się, jak to będzie wyglądać w upalnym okresie roku. W zimne wieczory grzeje przyjemnie, ale bez przesady. Z drugiej strony MSI chwali się grafenowym chłodzeniem (konkretnie folią) oraz specjalnie zaprojektowanym systemem radiatorów, więc może nie będzie źle.
Podstawa jest plastikowa i nieduża, ale płaska, a że ta stosunkowo niewielka obudowa waży 9,6 kg, sporo w stosunku do wymiarów, całość stoi bardzo stabilnie. Nawet jakieś mocniejsze zabujanie biurkiem nie powoduje, że monitor się długo chybocze.
W tylnej części obudowy znajdziemy podświetlane logo MSI z możliwością zmiany kolory podświetlenia, ale prawdę mówiąc, tego kompletnie nie widać. Nie tworzy to żadnej kolorowej poświaty za monitorem i to trochę taka sztuka dla sztuki.
Z przodu MSI MPG 321URX QD-OLED wygląda jak zgrabny, nowoczesny, ale stonowany monitor. Nie krzyczy z daleka, że jest gamingowy. Ale dopiero z boku widać, że to nie jest taki zwykły monitor.
Konstrukcyjnie jest tu w zasadzie jedna większa wada tego monitora i jest nią otwór do przełożenia przewodów. Jest on umieszczony zbyt nistko i kable zwyczajnie widać pod ekranem. Jedyną opcją jest ciasne spięcie je po drugiej stronie otworu, co lekko je unosi i dopiero wtedy zostają mniej więcej schowane. Przynajmniej do czasu, aż nie będziemy musieli nieco podnieść ekran.
Proporcje ekranu i zakres regulacji powodują, że MSI MPG 321URX QD-OLED nie potrzebuje dodatkowej podstawki
Tak, wiem, nie potrzebuje, a u mnie stoi na podstawce. Wynika to wyłącznie z tego, że mam w niej szufladę pełną zawsze potrzebnych kabli i kart pamięci. Gdyby nie to, mógłbym z niej spokojnie zrezygnować.
MSI MPG 321URX QD-OLED ma ekran o klasycznych proporcjach 16:9, a w połączeniu z możliwością podniesienia o 11 cm w zasadzie cały czas możemy go mieć na wysokości oczu. Ekran dodatkowo możemy obracać na podstawie (o 30 stopni), a także nachylać go (o 5 stopni) lub odchylać (o 10 stopni). Dzięki temu można go łatwo dopasować do aktualnych potrzeb lub pozycji siedzenia. Na koniec zostaje możliwość obrócenia ekranu o… tylko 10 stopni. Po co komu ekran ustawiony po skosie, nie mam pojęcia, ale można.
MSI MPG 321URX QD-OLED w codziennym użytkowaniu – taki OLED to ja rozumiem
Najważniejszą dla mnie rzeczą był opisywany na wstępie problem z przygasaniem panelu OLED. W tym przypadku, jak wskazuje nazwa modelu, panelu QD-OLED (gwoli ścisłości, panelu Samsunga) i nie, w przypadku MSI MPG 321URX QD-OLED coś takiego nie występuje. Allejuja! Oznacza to, że można na nim równie komfortowo, co grać w gry, pracować. Co znacznie poprawia jego uniwersalność. Nie ma tu kompletnie żadnego przygasania panelu, nawet podczas długiej pracy na aplikacjach z białym tłem.
Użytkowanie monitora rozpocząłem z marszu, bez sprawdzania potrzeby kalibracji i zwyczajnie takiej potrzeby nie widziałem. Ustawiłem tylko kolory P3, jasność na poziomie 80% była idealną granicą między – ale to jasne, a ała moje oczy!, wyłączyłem też na początku funkcję AI Vision, bo zaczynałem od sprawdzenia możliwości monitora w pracy.
Pierwsze wrażenia były bardzo pozytywne. Świetna jasność, czerń i widoczność. W specyfikacji monitora można trafić na informację, że jest tu matowy ekran. Tak… może nie do końca i powiedziałbym raczej, że nie tyle matowy, jaki znamy z monitorów nie-OLED, co poryty antyrefleksyjną powłoką. Na ekranie jest szkło, więc ono nie może być w pełni matowe, ale faktycznie odbicia i refleksy są tu bardzo minimalne. Monitor stoi przy oknie i nie mam potrzeby zasłaniania go w trakcie pracy. Z resztą, zobaczcie jak to wygląda na zdjęciach zrobionych przy oknie, ok godziny 13. Na wprost:
A tutaj pod kątem i z ciemnymi treściami na ekranie:
Wprawione oko zauważy, że kolory w MSI MPG 321URX QD-OLED to jest zupełnie inna liga. 10-bitowy panel, kropki kwantowe, to wszystko naprawdę robi robotę i praca ze zdjęciami jest ogromną przyjemnością. Dodatkowo pokrycie palety DCI-P3 powinno być na wysokim poziomie (pisząc te słowa jeszcze nie znam wyników pomiarów), bo obrobione zdjęcia wyglądają później tak samo na ekranach urządzeń mobilnych, a to przy pracy ze zdjęciami, które później trafiają do Internetu, jest w dzisiejszych czasach bardzo ważne.
Rozpisuję się o pracy, bo o grach tu w zasadzie nie ma o czym rozmawiać – jest genialnie! Piękne kolory, dynamiczny obraz (do 240 Hz), zero i to dosłownie zero efektu smużenia, sporo dodatków (do czego wrócimy). Pod kątem obrazu w grach to prawdopodobnie najlepszy monitor, jaki miałem okazję używać.
Oko okiem, a pomiary pomiarami. W MSI MPG 321URX QD-OLED w obu przypadkach jest bardzo dobrze
No może prawie bardzo dobrze, bo jasność teoretycznie jest niska, choć zbliżona do zapowiadanych przez producenta 250 nitów i w pomiarach wyniosła 235 nitów. Niby słabo, ale w przypadku monitorów OLED jest to typowa wartość i patrzy się na nią nieco inaczej. Ekran jest zwyczajnie jaśniejszy, niż wynika to z pomiarów. Dla przykładu, używałem go m.in. z nowym MacBookiem Air, gdzie jasność ekranu sięga prawie 500 nitów. Kiedy MacBook stał obok MSI, przy maksymalnej jasności monitor wcale mu nie ustępował.
Pokrycie kolorów jest wzorowe i mamy tu 99% pokrycia palety DCI-P3, 100% dla sRGB i 97% dla Adobe RGB, a do tego mamy średnią wartość delta E na poziomie 0,72. Dodając do tego krzywą gamma w przedziale 2.1-2.2 mamy bardzo dobry monitor do pracy. Przy grach może niekoniecznie je docenimy, ale poza nimi jest więcej niż dobrze. O kątach widzenia wspomnijmy tylko z kronikarskiego obowiązku. To OLED, więc są praktycznie maksymalne.
Co potrafi monitor MSI MPG 321URX QD-OLED i jak dba o panel OLED?
Menu monitora jest proste w obsłudze i dostępne w języku polskim. Nie zabrakło w nim różnych trybów wyświetlania obrazu, z kolorami dobranymi do różnych gatunków gier. Osoby wykorzystujące ekran do pracy docenią możliwość zmiany palety kolorów, ale mamy tu też różne tryby pozagamingowe. Jak biuro, film, raczej zbędny tryb eco i równie niepotrzebny filtr światła niebieskiego. To OLED, więc nie ma on problemów z emisją światła niebieskiego jak ekrany LCD. Nie zabrakło trybu HDR z opcją wyboru pomiędzyVESA DisplayHDR 400 True Black lub tryb podbicia jasności do 1000 nitów na krawędziach ekranu. Do tego dostajemy szereg opcji konfiguracji, jak zmiana jasności, kontrastu czy ostrości.
Gracze zapewne docenią możliwości oszukiwania uzyskania pomocy w trakcie grania. Możemy na stałe włączyć celownik i do wyboru jest kilka wariantów oraz kolorów, a także skorzystać trybu lunety. Na środku ekranu pojawia się powiększony wycinek obrazu, co jest przydatne podczas grania w strzelanki.
Panele OLED nie wymagają już dzisiaj aż tak dużo uwagi jak jeszcze kilka lat temu, ale to nie znaczy, że nie trzeba o nie dbać. MSI pamiętał o tym w MPG 321URX QD-OLED i do dyspozycji mamy m.in. automatyczne przesuwanie pikseli czy wykrywanie długiego wyświetlania statycznych elementów obrazu oraz dodawanie przezroczystości do paska zadań. Wszystko po to, aby ekran cały czas świecił na tym samym poziomie i nie pojawiały się na nim wypalone elementy.
Jeśli to za mało, to dodatkowo MSI daje 3-letnią gwarancję na panele OLED umieszczane w swoich monitorach. Szczegóły tego programu znajdziecie pod tym adresem.
MSI MPG 321URX QD-OLED to wzorowy monitor, ale nie powinien być reklamowany jako tylko gamingowy
MSI MPG 321URX QD-OLED jest monitorem gamingowym, ale o tym gamingu w tekście jest niewiele informacji i nie bez powodu. Wynika to z tego, że niedużo można o tym powiedzieć, poza zachwytami. Dostajemy idealnie płynny obraz, ostry, kolorowy, jasny, z perfekcyjną czernią, a do tego mamy dobrze działające profile obrazu i dodatki np. w formie wirtualnych celowników czy powiększania obrazu.
Warto skupić się na pozostałych aspektach monitora, bo one nie są tak mocno promowane i wydaje mi się, że to błędna decyzja ze strony producenta. MSI MPG 321URX QD-OLED to bardzo dobry monitor dla osób, które na co dzień pracują z multimediami. Pokrycie barw i odwzorowanie kolorów są perfekcyjne i dla fotografów czy filmowców będzie to jeden z najlepszych wyborów. Szczególnie zadowolone powinny być osoby pracujące na laptopach, bo przez port USB-C monitora można jednocześnie przesyłać obraz i ładować podłączony sprzęt z mocą 90 W. Nic też nie stoi na przeszkodzie, aby podłączyć kabel USB-C do monitora i traktować go jako szybką ładowarkę do smartfonu. Tak, działa bez problemów.
Do pracy np. biurowej szukałbym raczej czegoś innego, z dwóch powodów. Na tyle odzwyczaiłem się od pracy na ekranie 16:9, że szukałbym czegoś o bardziej panoramicznych proporcjach, a poza tym, do pracy biurowej szkoda wydawać aż tyle pieniędzy na monitor.
Czy sam przesiadałbym się na MSI MPG 321URX QD-OLED? Mam ogromny dylemat. Od długiego czasu pracują na monitorach o proporcjach 21:9 i trochę brakuje mi miejsca na ekranie. Z drugiej strony obraz w grach i podczas edycji zdjęć jest tak dobry, że może byłbym w stanie zmienić przyzwyczajenia. Warto też pamiętać, że za dodatkowy 1000 zł, co przy tej cenie nie jest tak dużą różnicę, możemy mieć ten monitor w wariancie zakrzywionym i 49-calowym (6 999 zł), albo też dla oszczędności miejsca jest też opcja z ekranem o przekątnej 26,5 cala (4 599 zł). Każdy znajdzie tu coś dla siebie.