Będą zupełnie nowe i pełne pocisków Tomahawk. Znamy szczegóły okrętów podwodnych Holandii

Holandia zdecydowała się zakupić cztery nowe okręty podwodne o napędzie konwencjonalnym, czyli niejądrowym prosto z Francji, co stanowi kluczowy zwrot w strategii obronnej kraju, bo ta decyzja znacząco zwiększy zdolności kraju do przeprowadzania dalekich uderzeń.
Będą zupełnie nowe i pełne pocisków Tomahawk. Znamy szczegóły okrętów podwodnych Holandii

Okręty podwodne z Francji trafią do Holandii. Mowa o projekcie Black Sword

Zanim przejdziemy do wybranych przez Holandię okrętów podwodnych, warto wspomnieć o tym, co aktualnie wykorzystuje państwo w swoich siłach podwodnych. Mowa tutaj o okrętach typu Walrus, które są jedynymi okrętami eksploatowanymi przez holenderską marynarkę. Są w służbie od 1990 roku, a ich przeznaczenie jest szerokie, bo obejmuje szereg różnych misji, wśród których znalazło się zwalczanie okrętów nawodnych i podwodnych, pełnienie nadzoru, wykonywanie operacji specjalnych oraz rozstawianie do nawet 40 min. Te misje realizują dzięki bogatemu wyposażeniu, bo te okręty są wyposażone w cztery 21-calowe wyrzutnie torpedowe, które mogą wystrzeliwać torpedy Honeywell Mk 48, torpedy Honeywell NT 37 lub pociski przeciwokrętowe UGM-84 Harpoon.

Czytaj też: Chrzest bojowy CAMM Sea Ceptor. Anioł stróż potężnych okrętów dał o sobie znać

Walrus

Każdy okręt typu Walrus cechuje się wypornością rzędu 2450 ton na powierzchni i 2800 ton po zanurzeniu, a ten właśnie ciężar w ruch wprawiają trzy silniki wysokoprężne i jeden elektryczny. Dzięki takiemu połączeniu okręty te mogą rozpędzać się do prawie 40 km/h pod wodą i pokonywać dystanse rzędu 18500 km. Sama wytrzymałość kadłuba pozwala osiągać głębokość rzędu ponad 300 metrów, a choć uznaje się te okręty za dosyć zaawansowane, to ząb czasu nadgryzł je wystarczająco mocno, aby państwo musiało znaleźć dla nich zastępstwo. O dążeniu do tego wiedzieliśmy już wcześniej, ale teraz państwo dokonało najważniejszego, czyli wyboru kontrahenta.

Po starannym procesie przetargowym, holenderski sekretarz stanu ds. obrony, Christophe van der Maat, ogłosił wstępną decyzję o przyznaniu kontraktu francuskiej grupie Naval Group, której oferta wyróżniła się na tle pozostałych. Dziś wiemy, że planowane nowe okręty podwodne będą przykładami typu Black Sword i zostaną nazwane mianem HNLMS Orka, Zwaardvis, Barracuda i Tijgerhaai. Ten projekt okrętów jest od dłuższego czasu chwalony za swoją zdolność do podwójnej roli, skuteczną w działaniu zarówno na płytkich wodach przybrzeżnych, jak i w głębszych wodach podczas globalnych misji. Te okręty podwodne, choć większe niż ich poprzednicy, będą nadal “stosunkowo małe”, czyniąc je odpowiednimi do różnorodnych operacji, podczas których wykorzystają m.in. zaawansowaną technologię akumulatorów dla dłuższego zanurzenia bez wynurzania, zwiększając ich ukrycie i zmniejszając podatność na wykrycie.

Czytaj też: Polska górą! Jedyny okręt podwodny wreszcie może… zejść pod wodę

Kluczową cechą tych nowych okrętów podwodnych dla Holandii jest planowane uzbrojenie ich w pociski manewrujące dalekiego zasięgu, a w szczególności RGM/UGM-109 Tomahawk. Stanowi to znaczące ulepszenie siły ognia, zgodne ze strategicznym celem Holandii, co ma za zadanie wzmocnić konwencjonalne zdolności uderzeniowe dalekiego zasięgu we wszystkich trzech rodzajach sił zbrojnych. Dodanie pocisków Tomahawk nie tylko do nowych okrętów podwodnych, ale również do fregat typu De Zeven Provinciën, umieści Holandię wśród wybranej grupy państw zdolnych do dokonywania precyzyjnych uderzeń dalekiego zasięgu. Więcej na temat tych pocisków przeczytacie w dedykowanym im artykule.

Czytaj też: Kolejny okręt Rosjan poszedł na dno. To triumf obrońców i nowoczesnej technologii

Samo nabycie tych nowych okrętów podwodnych to nie tylko kwestia zastąpienia starych, ale też adaptacja do nowych realiów geopolitycznych i zagrożeń. Oznacza to zmianę w kierunku bardziej agresywnej postawy w obronie, ze szczególnym naciskiem na zdolności uderzeniowe dalekiego zasięgu. Tak się składa, że te są kluczowe dla utrzymania efektu odstraszania w dzisiejszym środowisku bezpieczeństwa, a wedle aktualnych terminów, pierwsze okręty mają trafić w ręce holenderskich marynarzy już w ciągu najbliższej dekady.