Komu jak komu, ale realme udawało się w przeszłości tworzyć smartfony Pro+ z dobrymi aparatami. Dwa lata temu producent zaskoczył możliwościami, jakie w segmencie do 2000 złotych oferował realme 9 Pro+. Wydawało się, że to jednorazowy strzał, zwłaszcza, że producent pominął serię z liczbą 10. Warto było czekać, bo jak w recenzji realme 11 Pro+ pisał Arkadiusz, można olać flagowce i zadowolić się efektami zdjęć z tego średniopółkowca.
W tym roku producent podnosi poprzeczkę, bo do serii Pro+ dodaje obiektyw peryskopowy z trzykrotnym powiększeniem. Zamiast 200 milionów megapikseli zyskujemy rozwiązanie, które fizycznie ma zaoferować bliższą perspektywę w wysokiej jakości. Jeśli ktoś pamięta czasy realme X3 Superzoom to wie, że ten producent potrafił zaimplementować peryskopową optykę w niekoniecznie najdroższych propozycjach na rynku. Pewność producenta jest duża, skoro w materiałach reklamowych nie boi się porównań do lustrzanek. Czy jednak realme 12 Pro+ jest dobrym smartfonem? Przekonajmy się!
Testowany egzemplarz został wyposażony w 512 GB przestrzeni dyskowej.
Specyfikacja realme 12 Pro+ i zestaw startowy
Specyfikacja | realme 12 Pro+ |
Wymiary | 161,5 x 74 x 8,8 mm |
Masa | 196 g |
Stopień ochrony IP | IP65 |
Wykończenie | Szkło Gorilla Glass (przód), ekoskóra (tył), ramki z tworzywa sztucznego |
Ekran | 6,7″ OLED |
Rozdzielczość ekranu | 2412 x 1080 pikseli (460 ppi) |
Odświeżanie ekranu | 60-120 Hz |
Głośniki | Stereo |
Układ obliczeniowy | Qualcomm Snapdragon 7s Gen 2 (4nm) |
Procesor | 4x 2,4 GHz Cortex-A78 + 4x 1,95 GHz Cortex-A55 |
Grafika | Adreno 710 |
RAM | 8/12 GB |
ROM | 256 GB, 512 GB UFS |
Slot na kartę Micro SD | Brak |
System | Android 14 |
Nakładka | realme UI 5.0 |
Wi-Fi | 802.11 a/b/g/n/ac/ dwupasmowe |
Bluetooth | 5.2, A2DP, LE |
NFC | tak |
Lokalizacja | GPS, Glonass, BDS, Galileo, QZSS |
USB | Typu C, 2.0 |
Czujniki | Akcelerometr, żyroskop, zbliżeniowy, kompas |
SIM | Dual SIM |
Czytnik linii papilarnych | Pod ekranem |
Akumulator | Li-ion, 5000 mAh |
Prędkość ładowania przewodowego | Do 67W |
Ładowanie bezprzewodowe | Nie |
Aparat główny | 50 Mpix f/1.8, 24mm, OIS, 1/1,56″, 1,0µm, wielokierunkowy PDAF |
Aparat ultraszerokokątny | 8 Mpix f/2.2, 16mm, 1/4,0″, pole widzenia 112˚ |
Aparat przybliżający | 64 Mpix f/2.6, 71 mm, OIS, 1/2.0″, 0,7µm, PDAF, 3,2-krotny zoom optyczny (realne 2,6x) |
Przedni aparat | 32 Mpix f/2.4, 22mm, |
Wideo | 4K/30 FPS, 1080p/60 FPS |
Standardowy kabel z USB-A do USB-C nie został tu osamotniony. Miło zobaczyć w pudełku ładowarkę, choć tym razem o mocy 67W (w poprzedniku było to 100W). Od nowości przyklejono też folię, która niemal zabezpiecza zagięte boki ekranu i z pewnością przyda się przez pierwszych kilka miesięcy. Taką samą datę przydatności szacuję dla silikonowej, przezroczystej osłony smartfonu, którą także znajdziemy w pudełku. Całkiem sympatyczny zestaw.
Rolex, ale raczej nie ten oryginalny
“O gustach się nie dyskutuje”, ale tylko do momentu, gdy ktoś postanowi wypuścić smartfon tak charakterystyczny jak realme 12 Pro+. Producent nawiązał do ubiegłorocznej stylistyki, ale przemodelował wyspę aparatów i przygotował nowy wariant – niebieski. Skojarzenia z zegarkami z połyskliwymi, granatowymi tarczami oraz skórzanymi paskami wybrzmiewają tu najmocniej. Nic w tym dziwnego, wszak tył wykonano z granatowej ekoskóry, a połyskliwą, granatową wyspę aparatów otoczono złotymi akcentami. Do tego boki pomalowano w ten sam sposób.
Jeśli chodzi o odczucia, tu już raczej trudno poczuć się jak z luksusowym zegarkiem. O ile wrażenia z ekoskóry są subiektywne, tak decyzja o dodaniu paska przedzielającego dwie połowy zajeżdża tandetą. Gdy trzymam smartfon w dłoni, to czuję, jakby wbijała mi się w dłoń najtańsza tasiemka i nie ma w tym nic przyjemnego. Pomijając jednak tematy mocno subiektywne – całość jest spasowana odpowiednio. Wyspa aparatów jest gigantyczna i odstaje w znacznym stopniu, ale dzięki temu telefon nie kołysze się, gdy dotykamy go podczas leżenia na stole.
Trzeba przyznać, że realme nie pokusiło się o rewolucję stylistyczną – nadal mamy do czynienia ze zgrabnym smartfonem z zaoblonym tyłem oraz frontem. Wąskie boczne ramki wykonano z plastiku i ten nieco się uszczerbił, ale stałoby się to z większością smartfonów. Niewykluczone, że kiedyś złoty lakier zastąpi ukryta pod nim czerń, ale na ten moment mogę jedynie, że smartfon nie brudzi się nadmiernie. Jego ekranu nie otaczają też gigantyczne ramki, więc całość prezentuje się elegancko i zgrabnie leży w dłoni.
Zastosowanie ekoskóry z tyłu i plastikowych ram z pewnością pomogło w odciążeniu smartfonu. Konstrukcja waży 196 gramów, co przy tym rozmiarze jest całkiem przyjemne w odbiorze. Drobnym problemem może być wyważenie – górna połowa jest znacznie cięższa od reszty konstrukcji, przez co lepiej nie stawiać smartfonu pionowo. Pomimo 8,8 milimetra grubości całość trzyma się dość komfortowo. Do tego obudowa przeszła testy dla standardu IP65. To mniej niż konkurencja, ale i tak większości ludzi powinno wystarczyć.
Kto wam ten ekran kalibrował, panie realme?
Nie wierzę w to, co wydarzyło się w oprogramowaniu realme, bo nie wierzę, że sam wyświetlacz może być tak dziwnie skonfigurowany. Do wyboru mamy kilka rozwiązań: Żywy, Naturalny, Kinowy oraz Olśniewający. Niestety żaden nie ma się nijak do rzeczywistości i nie jest stonowany. Tryb żywy to najbardziej przesycone i cukierkowate kolory, jakie kiedykolwiek widziałem w smartfonie. Z drugiej strony jako jedyny adekwatnie oddaje on biel, czym przecież powinno zająć się naturalne ustawienie. To jednak czyni biele pożółkłymi, jakbyśmy mieli włączony filtr światła niebieskiego. Z kolei tryb kinowy to tryb naturalny z podkręconymi ciepłymi barwami, a olśniewający to nadal cukierkowaty tryb żywy, ale z nieco chłodniejszymi ciepłymi kolorami. Nie znalazłem tu idealnego ustawienia i zostawiłem tryb żywy.
Bierzcie jednak pod uwagę to, że miałem przy sobie inne dobrze skalibrowane ekrany. Jeśli ktoś przeszedłby na ten smartfon z kilkuletniego, taniego urządzenia, raczej nie miałby powodów do narzekań. Zastosowany w realme 12 Pro+ ekran ma dobre kąty widzenia, przyzwoitą (bo zdecydowanie nie najwyższą w cenie) jasność, głębokie czernie (w końcu to AMOLED) i rozsądny kontrast (który jednak mógłby być lepszy w cieplejszych partiach kolorystycznych). Smartfon obsługuje treści w formacie HDR. Ciekawą funkcję stanowi ustawienie minimalnego poziomu jasności, poniżej którego smartfon nie zejdzie. Najczęściej takie ustawienie nie jest zbytnio potrzebne, bo telefon reaguje szybko na warunki otoczenia, ale więcej personalizacji warto docenić.
Z pewnością nie jest to przełomowy ekran w swojej klasie, a taniejące flagowce czy inne konstrukcje z ubiegłego roku, które zdążyły nieco stanieć mogą zaoferować lepsze parametry. Mając w pamięci recenzję Xiaomi 13T wskazałbym ten model jako rozwiązanie z lepszym ekranem. Jednocześnie jest tutaj wszystko, by nie mieć o to do realme większych pretensji. Jeśli przymkniecie oko na kalibrację i cienie w zagiętych częściach ekranu, to dostaniecie dobry panel do codziennej konsumpcji treści.
Jak brzmią głośniki realme 12 Pro+?
Spodziewaliście się systemu głośników stereo w średniopółkowym smartfonie, prawda? Ja też się spodziewałem i patrząc na specyfikację oczywiście takowy tu znajdziemy. Ale czy na pewno? Po raz kolejny realme mnie zaskoczyło, bowiem dysproporcja pomiędzy górnym, a dolnym głośnikiem jest ogromna. Jeśli zasłonicie palcem maskownicę na dole, od razu poczujecie różnicę, a jeśli przyciśniecie górną część, niemal nie wpłynie to na odbiór dźwięku. Zastanawiało mnie, czy to nie wynik jakiejś dziwnej opcji, ale efekty Dolby Atmos są dostępne tylko przy uruchomieniu słuchawek.
A skoro przy nich jesteśmy, to warto wspomnieć, że realme 12 Pro+ zachowuje się prawidłowo przy odtwarzaniu muzyki i nie przerywał sygnału Bluetooth podczas testów. Rozwiązania Dolby Atmos oferują korektor graficzny, ale także gotowe tryby muzyki, filmu, gry oraz inteligentny, który mało inteligentnie się przemieszcza między ustawieniami dźwięku. Ostatecznie realme 12 Pro+ nie zapisze się w mojej pamięci jako smartfon muzyczny, zwłaszcza że system “stereo” nie gra wybitnie pogłębionych basów czy nie wynosi wysokich tonów w sposób całkowicie przyjemny dla ucha. Nie jest to jednak poziom tragiczny, a po prostu poniżej swojej ceny.
Bardziej adekwatnie do ceny prezentują się wibracje. Są one haptyczne, choć nie tak precyzyjne, jak w najdroższych smartfonach czy konstrukcjach szklano-metalowych. Mam wrażenie, że skórzana obudowa po prostu pochłania znaczną część tego, co produkuje silnik. Czuć jednak pewną precyzję wibracji pod palcem podczas wpisywania na klawiaturze czy przełączania się między przybliżeniami, a do tego smartfon nie trzeszczy przy przychodzącym połączeniu. To solidny silnik wibracji, ale nic więcej.
Wydajność Snapdragona 7s Gen2
Czym w sumie jest Snapdragon 7s generacji drugiej, skoro nie było generacji pierwszej? Moje podejrzenia kieruję w to, że to tak naprawdę podkręcony Snapdragon 778G+. Zachowuje bowiem rdzenie Cortex-A78 i Cortex-A55, ale nieco podbija ich taktowanie. Szkoda, że w ten sposób nie wzmocniono układu graficznego – Adreno 710 spisuje się w benchmarkach odrobinę gorzej od Adreno 642L i Mali-G610 MP6 (które nieraz gości w konkurencyjnych układach MediaTeka. Wyniki sugerują też, że raczej nie mamy do czynienia z pamięcią UFS 3.1 lub nowszą, a wersją 3.0 lub 2.2. Nie chodzi tylko o wyniki benchmarków, które faktycznie są niższe.
Czy ma to przełożenie na rzeczywistość? Poza ciut dłuższym czekaniem na wczytanie się plików w galerii – niespecjalnie. Trudno, abyście odczuli jakieś większe nieprzyjemności przy korzystaniu z tego smartfonu. Jasne, uruchamianie aplikacji zajmuje chwilę, ale nie są one nieznośnie długie. Animacje są w znacznej większości płynne i tylko moment zadumy lub nawarstwienie kilku powiadomień i przewinięć może doprowadzić do nieprzyjemnego dla oka zgrzytu. W 120 Hz wszystko prezentuje się miło dla oka. Aplikacje są zachowywane jako aktywne procesy z zachowaniem troski o akumulator i choć teoretycznie możemy je zablokować, nie daje to gwarancji, że zostaną one zachowane w zasobniku w pożądanym stanie.
Gdy chodzi o gry, realme 12 Pro+ może i nie zaoferuje najwyższej wydajności w cenie, ale przynajmniej nie będzie się nadmiernie rozgrzewał. Nawet, gdy da się mu wycisk w Genshin Impact wysokimi ustawieniami, nie zdaje się to robić na telefonie większego wrażenia, a ciepło pojawia się tylko w centralnej części obudowy. Z pewnością pomaga tu narzędzie gier, które posiada wiele rozwiązań zarówno do optymalizacji jakości rozgrywki, jak i do uciszania powiadomień czy wyłączania dźwięku z gry na rzecz muzyki. To dobre, kompleksowe rozwiązanie. Dzięki niemu zmierzymy też płynność rozgrywki i dowiemy się, jaką temperaturę ma urządzenie. W skrócie: może wydajność nie jest największa, ale wam wystarczy.
Nakładka realme UI, czyli po co te reklamy?
W nakładce realme UI wszyscy powinni odnaleźć się bez większych problemów. To rozwiązanie, w którym kryje się sporo trików i dodatków, ale rdzeń jest podobny do tego, co znajdziemy u niemal każdego producenta smartfonów z Androidem. Smartfon korzysta z Androida 14, jednak nie są mi znane plany dotyczące okresu aktualizacji. Gdy te zostaną ujawnione, zaktualizuję tekst.
Najistotniejsza zmiana w Androidzie 14 przychodzi nie od realme, a od twórców Androida. Od teraz przy wyborze zdjęć i filmów do przesłania, będziemy mogli zdecydować, które pliki konkretnie udostępnić aplikacjom. Ta opcja ma zwiększyć ochronę prywatności, ale w razie czego udostępnimy całą bibliotekę naszych plików, jeśli nie mamy z tym problemu. Poza tym z większych nowości warto wspomnieć o doku plików, gdzie możemy przenieść nasze pliki celem łatwiejszego udostępniania nich na stronach internetowych i w innych miejscach. Wśród nich także “wycinanki z galerii”. Po przytrzymaniu palca na interesującym nas obiekcie możemy go wyciąć i umieścić jako osobny plik .png w wiadomościach lub programach graficznych. Trochę trzeba było się naczekać, aż skopiują te rozwiązania z iOS.
Poza tym znacie nakładkę realme, jeśli przez ostatnie 5 lat korzystaliście z ich smartfonów lub rozwiązań Oppo czy Oneplusa. Spersonalizujemy wygląd Always-On Display, ale nie zegara na ekranie blokady jak w Xiaomi czy Samsungu. Zmienimy kształt ikon i wybierzemy motywy oraz zmienimy czcionkę w systemie – te ostatnie dwie rzeczy dotychczas niespecjalnie działały. Skorzystamy z generatora tapet opartego o kolory ze zdjęć, a gdy wybierzemy nową tapetę, otrzymamy sugestię podmiany kolorów przycisków czy panelu powiadomień na takie, które współgrają z nią. Na pulpicie możemy mieć wszystkie ikony lub tylko ich część, gdy reszta znajdzie się w zasobniku.
Nic nie powinno tu was zaskoczyć… poza mało subtelnymi reklamami. Te wiążą się z promocją własnego sklepu App Market i przejawiają się w obecności fałszywych folderów wypełnionych aplikacjami lub pola trendujących aplikacji w wyszukiwarce systemowej. W realme UI znalazło się też sporo preinstalowanych aplikacji, w tym Shopee (sic!) czy Lazada (to sklep działający we wschodnio-południowej części Azji). Są tu też rozwiązania, które faktycznie mogą być używane przez nas, jak Spotify, TikTok, Netflix czy Booking, Linkedin i WPS Office. Na szczęście każdy z tych programów da się usunąć, ale płacąc ponad 2000 zł za telefon wolałbym nie być obarczonym tym zadaniem.
W tej cenie dostajemy jednocześnie aż 512 GB pamięci, z których dla nas przeznaczono zaledwie 461 GB. Z pewnością część tego miejsca zajmują aplikacje własne producenta. Jest tu wszystko, czego można się spodziewać – od menedżera telefonu, który pełni funkcje antywirusa i czyścika jednocześnie, a do tego daje narzędzia do skracania, przez własną przeglądarkę (która też nieraz wygląda jak baner reklamowy ze stroną główną agregującą artykuły różnej jakości), kończąc na narzędziach pokroju kompasu czy Zen Space, które ma pomóc w skupieniu się na pracy. Tego typu usługa lub notatki pozwalają synchronizować dane między urządzeniami po zalogowaniu się do konta realme.
W realme 12 Pro+ poza reklamami nie ma niemalże nic, czego nie spodziewalibyście się po współczesnym smartfonie. No, może myślelibyście, że czytnik linii papilarnych znajdujący się pod ekranem mógłby być nieco wyżej, ale nie jest. Za to działa dość sprawnie, choć na pewno nie rekordowo szybko. Po prostu palec trzeba przyłożyć na krótką chwilę. W opcjach jest także rozpoznawanie twarzy, ale oparte tylko na przednim aparacie. To w zasadzie tyle i jeśli twierdzicie, że wieje nudą… to macie rację.
Czytaj też: Test Samsung Galaxy S23 FE – przecież mamy iPhone’a w domu
Smartfon nie sprawił mi żadnych problemów z łącznością. Dobrze spisuje się przy nawigowaniu, obsługuje Wi-Fi 6 i Bluetooth 5.2, na których zasięg nie mogłem narzekać. Mimo niezbyt mocnego górnego głośnika, rozmówców słyszałem dość wyraźnie, a oni także nie skarżyli się na jakość dźwięku. W smartfonie dobrze działa też NFC, choć na egzemplarzu od producenta nie mogłem skonfugurować płatności zbliżeniowych. Nie znajdziecie tu radia ani gniazda słuchawkowego jak w poprzedniku, a USB-C ma standardową (ale marną) prędkość przesyłu danych w standardzie 2.0.
Czy realme 12 Pro+ stawi czoła fotograficznym flagowcom?
Kiedy pakujesz z tyłu smartfonu tak dużą wyspę aparatów, zapewne masz na nią dobry pomysł w postaci aplikacji. Ta w realme 12 Pro+ ma dużo ciekawych funkcji, ale działa… mocno przeciętnie. Potrafiła wyłączyć się przy szybkim przejściu z obiektywu głównego na trzykrotne przybliżenie lub nie włączać się wcale. To może poprawić aktualizacja. Oprócz standardowych trybów do rejestrowania zdjęć i filmów wyróżniam rozwiązanie o nazwie “Ulica”, które pozwala przybliżać kadr do obiektu, który dotkniemy palcem i działa to bardzo dobrze. Są też tryby makiety (tilt-shift) i długiej ekspozycji (wśród nich opcje malowania światłem i rozciągnięcia jego wiązki). Co ważne, wszystkie rozwiązania działają z trzykrotnym zoomem optycznym.
W kilku aspektach główny aparat realme 12 Pro+ mnie zaskoczył. Nie spodziewałem się, że będzie dość wiernie odwzorowywał kolorystykę względem rzeczywistości, także z szarościami budzącej się po zimie przyrody. Z reguły smartfony podkręcają saturację jak tylko się da. Tu znajdziemy szeroką, choć nie mistrzowską, rozpiętość tonalną, tworzącą zdjęcia najczęściej bez przepaleń (choć te potrafią się przytrafić). Smartfon nie próbuje nadmiernie wyostrzać kadrów, a jednocześnie zachowuje dobrą szczegółowość i przyjemne bokeh przy bliskich planach. Na zdjęciach nie pojawiają się artefakty czy rażące aberracje monochromatyczne.
Nie jest jednak tak, że uznam główny aparat realme 12 Pro+ za ideał. Zdarza się, że podobne kolorystycznie obiekty w brzegach kadru stają się mało szczegółowe (jak kępki trawy czy elementy budynku). Poprawiłbym też wyczuwanie balansu bieli. Czasem po jednej chwili realme 12 Pro+ robił zdjęcie w zupełnie innych tonach niż poprzednie. Jednocześnie smartfon ma tendencję do zbyt niebieskiego prezentowania scenerii, gdzie znajduje się trochę niebieskich elementów oraz bieli i ustawiana wtedy jest za niska temperatura barwowa. Trochę rozczarowuje to, że przy niektórych zdjęciach musimy mocno unikać ruchów dłonią, bo zdjęcia są rozmyte. Wydaje się, że niemal wszystkie te kwestie może poprawić aktualizacja.
Pomyślałem, że skoro smartfon ma aspiracje fotograficzne, to może uda się coś zrobić ze zdjęciami w formacie RAW. Te zrobimy w trybie profesjonalnym i odnajdziemy jako pliki .dng. Nie mam dobrych wiadomości. O ile bardzo wysoki poziom szumów da się odratować narzędziami opartymi o sztuczną inteligencję, tak dziwnej, nijak mającej się do rzeczywistości kolorystyki – już niekoniecznie. Fotografie odklejają się od rzeczywistości za każdym razem, są albo okropnie zazieleniowe albo zbyt zaróżowione, a praca suwakami nie daje za wiele możliwości zmiany tego stanu. To jeszcze nie ten moment dla zdjęć RAW na tańszych od flagowców smartfonach.
Szkoda, że przyoszczędzono na obiektywie ultraszerokokątnym. Zdjęcia w najlepszym przypadku “ujdą” za dnia, ale gdy tylko w kadrze nie ma idealnego oświetlenia, wychodzą na wierzch mocne spadki jakości. Sporo efektu rybiego oka i zaszumienia oraz spadek szczegółowości na brzegach kadrów wystarczą, by patrzyło się na te zdjęcia z mniejszą przyjemnością. Do tego ich kolorystyka niemal zawsze jest inna niż w przypadku zdjęć z głównego obiektywu. Nocą, nawet przy dłuższym naświetleniu, rezultat nie powala i możemy liczyć kropki zniekształceń i zaszumień.
Przyjemnie prezentują się za to zdjęcia z aparatu przybliżającego. Zachowują dobrą szczegółowość i adekwatną kolorystykę poza nielicznymi momentami, gdy biele robią się niebieskawe lub zielonawe. Na zdjęciach jest jednak szeroka rozpiętość tonalna, mają one też przyjemny dla oka wygląd, gdyż nie są przesadnie wyostrzone – przynajmniej dopóki nie zwiększamy przybliżenia. Moim zdaniem realme powinno umieścić parametr przybliżenia na 5x, a nie na 6x. Jakościowy przeskok między tymi “ogniskowymi” jest na tyle duży, że lepiej nieco przyciąć fotografię przybliżoną pięciokrotnie niż korzystać ze sztucznie wyostrzanej i mającej często inny układ kolorów 6-krotnej. Mimo wszystko uważam, że taki zoom daje sporo zabawy i wygląda przyjemniej niż przycinanie kadru ze zdjęcia 108- lub 200-megapikselowego.
Wyjątkowo nie udało mi się przetestować trybu portretowego poza tym, który znajdziemy w przednim aparacie. Muszę przyznać, że odcięcie jest dość dziwne, bo realme raz próbuje walczyć i rozmywać kosmyki włosów z osobna, a raz po prostu obsmarowuje całą czuprynę plamą bokeh. Same selfie to trochę dobrego, trochę złego. Zdarzają się momenty, gdy część kadru jest przepalona, zwłaszcza gdy światło słoneczne pada na twarz z boku. Najczęściej jednak rozpiętość tonalna jest szeroka i tło nie staje się białą plamą. Przedni aparat dobrze uwiecznia kolorystykę i porowatość cery, ale pamiętajcie, że domyślnie uruchamia tryb upiększania. To solidna propozycja i raczej niewiele więcej.
Jest kilka rzeczy, które oddalają realme 12 Pro+ od flagowych smartfonów w zdjęciach nocnych. Po pierwsze: jakość z obiektywu ultraszerokokatnego jest wyjątkowo niska, nawet jak na swoją klasę cenową. Po drugie – smartfon nie zawsze dobrze radzi sobie z rozbłyskami świetlnymi i te potrafią zająć spory kawałek kadru. Po trzecie – w rozświetlonym niebie smartfon nie wie, czy zdecydować się na mocniejsze odszumianie, czy zachować szczegółowość, czego efektem jest widoczne ziarno na zbytnio rozjaśnionym sklepieniu.
Pomijając te zarzuty, zdjęcia mają sporo detali, a fotografowane scenerie są dość jasne. Mają też całkiem adekwatne względem rzeczywistości kolory i elementy poza centrum kadru nie tracą znacznie na wyglądzie. Najbardziej przydatny nocą jest główny obiektyw i, co ciekawe, przybliżający, choć widać niższą jakość optyki tele względem zdjęć z głównej matrycy.
Gdy chodzi o wideo, to realme 12 Pro+ pozwala maksymalnie na 4K i 30 klatek na sekundę i tylko z głównego obiektywu. By nagrać wideo z przełączaniem się między wszystkimi trzema aparatami (co nie wygląda zbyt płynnie), musicie przejść do 1080p i 30 klatek na sekundę. Istnieje też opcja nagrywania wideo z 60 klatkach na sekundę oczkiem głównym i przybliżającym, ale to wideo dramatycznie traci na szczegółowości. W temacie wideo nie oczekujcie wybitnej jakości. Nieco mocniej powinna pracować stabilizacja, która istnieje, ale wydaje się nieco ograniczona i ujęcia potrafią być roztrzęsione. Za to prawidłowo pracuje szybki, ale nie gwałtowny autofokus, a nagrane materiały oferują dobrą szczegółowość i nie sprawiają wrażenia wyostrzonych po nagraniu.
Nieco rozczarowała mnie jakość nagrań przy 60 klatkach na sekundę nocą, które wyglądają, jakby ktoś nakładał na nie poprzednie klatki i przez to nie da się ich użyć do czegokolwiek. Wideo ze wzmocnioną stabilizacją z kolei faktycznie jest stabilne (i też rejestrowane w 60 FPS), ale kolory nijak mają się do rzeczywistości. Na wszystkich wideo jest też dość wyraźne zaszumienie, gdy robi się ciemniej. Najlepiej trzymać się 4K i jednego obiektywu, który należy wybrać przed rozpoczęciem nagrania.
Recenzja realme 12 Pro+ z perspektywy akumulatora
Pojemność akumulatora w realme to dość standardowe, dobre 5000 mAh. Moglibyście się zatem spodziewać, że smartfon wytrzyma intensywny dzień pracy na jednym ładowaniu. I nie bylibyście w błędzie. Co prawda zrzuty ekranu mogą sugerować, że mamy tu i 10 godzin pracy na ekranie, ale realniejszy scenariusz to od 6 do 7, a jeśli intensywnie gramy, nawet nieco mniej. Przy stale włączonym LTE/5G można odjąć od tych czasów godzinę.
Szkoda, że spowolniono ładowanie względem ubiegłego roku. Ze 100W przeszliśmy na 67W, ale rezultaty w dalszym ciągu są znośne. W kwadrans naładowałem telefon do 44%, w pół godziny do 78%, a pełny akumulator zobaczyłem po około 45 minutach. Smartfon nie obsługuje ładowania zwrotnego po kablu i nie znajdziemy w nim indukcji, która potrafi gościć w niektórych propozycjach z tej półki cenowej.
Przedziwny jest ten realme 12 Pro+, ale raczej nikogo nie zawiedzie
Liczę, że producent nie zapomni o tym telefonie zaraz po premierze. Przydałoby mu się kilka aktualizacji, które poprawiły stabilność systemu i działanie aplikacji aparatu, a przy tym dały opcję pozbycia się kilku kryptoreklam. Pomijając jednak myślenie życzeniowe, bo warto oceniać to, co dostajemy, to telefon poniekąd dziwny. Zaczynając od wyglądu, przechodząc przez decyzje dotyczące ekranu czy głośników, kończąc na zdjęciach, które są dość nierówne.
Wydaje się, że bezpieczniejszym wyborem mogą być taniejące smartfony, jak chociażby Xiaomi 13T lub Galaxy S23 FE, ale nie zawsze chodzi o bezpieczeństwo. A realme 12 Pro+ na tyle nie psuje swoich największych zalet, by mógł pozostać ciekawym wyborem dla kogoś, kto chce czegoś innego od swojego smartfonu. Jeśli dodatkowo taka osoba marzy o trzykrotnym zoomie optycznym, to trudno o lepszego kandydata. Ja z realme 12 Pro+ byłem w znacznej mierze zadowolony. Nie zachwycony, bo i nie ma tu zapasu wydajności, a ekran ujdzie w tłoku, ale to smartfon więcej niż wystarczający. Parę aktualizacji i będzie to bardzo dobry wybór w swojej cenie – o ile aktualizacje się pojawią.