Przekraczasz prędkość – samochód piszczy. Nie przekraczasz prędkości – samochód piszczy. Zaraz, co?
ISA (Intelligent Speed Assistant) to system, który od 6 lipca 2022 roku musi znajdować się na wyposażeniu każdego, nowego auta. Bez niego nie dostanie ono homologacji. Inteligentny asystent prędkości, jak nazwa wskazuje, ma za zadanie asystować kierowcy w obszarze związanym z prędkością jazdy.
System ISA występuje w dwóch wariantach. W pasywnej informuje kierowcę o przekroczeniu prędkości w formie graficznej i dźwiękowej. Taki wariant jest już dostępny w wielu modelach poruszających się po polskich drogach. Jest też wersja aktywna, z którą do tej pory się nie spotkałem, która ogranicza moc silnika i zmusza auto do zwolnienia tak, aby jechało z dozwoloną prędkością. Na całe szczęście to producent auta decyduje o tym, którą wersję systemu zastosuje w samochodzie. A dlaczego, o tym za moment.
Do funkcjonowania ISA musi w jakiś sposób czerpać dane. Samochód w końcu wie, z jaką prędkością się porusza, pozostaje kwestia tego, aby wiedział, z jaką dozwoloną prędkością może się w danej chwili poruszać. W wariancie idealnym powinien to być sygnał GPS, na podstawie którego system czerpie dane np. z nawigacji, połączony z systemem rozpoznawania znaków. Czyli kamera zwyczajnie patrzy na znaki i je interpretuje.
Omówienie systemu ISA zakończmy ważną informacją – kierowca ma mieć możliwość wyłączenie go przy każdym uruchomieniu pojazdu.
To tyle teorii, a jak to wygląda w praktyce? Dzisiaj nawet tańsze nowe auta mają system rozpoznawania znaków i iSA bazuje właśnie na nim. Rozpoznawanie znaków, w przypadku większości producentów działa… no powiedzmy sobie, że tak średnio. Więc na porządku dziennym potrafią zdarzyć się sytuacje, w których nawet podczas jazdy autostradą poniżej prędkości dopuszczalnej, nagle coś zaczyna piszczeć. Zdezorientowany kierowca zaczyna szukać informacji na ekranie i widzi, że według auta maksymalna dopuszczalna prędkość to 40 km/h. Skąd taki pomysł? Kamera zobaczyła ograniczenie prędkości na drodze zjazdowej. Wcale nie tak rzadko zdarza się też, że ograniczenia są odczytane z naczep wyprzedzanych TIR-ów.
Czytaj też: Mercedes AMG G63 w ostatniej trasie. To był weekend podwyższonego ciśnienia
Mercedes jak król! Pokazuje, jak to się powinno wyłączać
No, ale w czym jest problem, skoro ISA można wyłączyć? No można, ale trzeba to robić przy każdym uruchomieniu auta i nie zawsze jest to takie proste. Do tej pory, we wszystkich samochodach testowych w ostatnich miesiącach, to nie było takie proste. Zazwyczaj do przebrnięcia było kilka poziomów Menu i dopiero tam należało wybrać odpowiednią opcję. Ani to proste, ani wygodne.
Jak powinno wyglądać podręcznikowe wyłączanie ISA pokazuje Mercedes. Co najlepsze, jeden z niewielu producentów, u których rozpoznawanie znaków w większości przypadków działa bardzo dobrze (obok np. BMW). Co zrobił Mercedes? W modelu E220d, który ostatnio testowaliśmy, aktywność systemu ISA jest sygnalizowana na ekranie głównym taką ikoną:
Co trzeba zrobić, aby system wyłączyć? Należy dotknąć ikonę na ekranie głównym:
Tak, to tyle. Nic więcej nie trzeba robić. Problem rozwiązany.
Czytaj też: Test Alpine A110 GT – nie uwierzysz jak oszczędne potrafi być sportowe auto
Systemy asystujące są dobre i potrzebne. O ile dobrze działają
Już widzę, szczególnie miejskich aktywistów, którzy z widłami szturmują redakcję CHIP za ten tekst. No bo przecież to wszystko po to, aby na drogach było bezpieczniej, bo nadmierna prędkość to główna przyczyna wypadków. Tak, jest to prawda, ale jeśli walka z przekraczaniem prędkości ma się odbywać poprzez irytowanie i rozpraszanie kierowcy sygnałem dźwiękowym i graficznym, to nie tędy droga.
Póki co jest to sygnał wizualno-akustyczny, a co jeśli ISA byłby dostępny w wariancie aktywnym? Mogliśmy się o tym przekonać podczas testów jednego z modeli Volkswagena, gdzie mamy możliwość ustawienia aktywnego tempomatu tak, aby dobierał aktualną prędkość do ograniczenia prędkości na trasie. Super sprawa! Póki na autostradzie auto nie zobaczyło znaku ograniczenia prędkości do 40 km/h na drodze zjazdowej. Wyobraźcie sobie teraz, co mogłoby się stać, gdyby nagłe hamowanie ze 140 do 40 km/h miało miejsce na zatłoczonej drodze. Inny przykład? Na parkingach podziemnych auta wskazują ograniczenie prędkości wynoszące 10 km/h. Weźmy auto z ISA w wersji aktywnej i życzę powodzenia w rozpędzeniu się, aby zimą wyjechać oblodzonym lub zaśnieżonym wyjazdem z parkingu bez przekraczania 10 km/h. Dodajmy do tego otoczenie polskich dróg. Gdzie stoi znak na znaku, ograniczenia prędkości zmieniają się co kilkaset metrów, albo stoją, bo po remoncie drogi ktoś zapomniał je zdemontować. A później dziwimy się, że systemy głupieją.
Z tego powodu ISA jest dzisiaj niczym więcej, jak irytującym problemem kierowców, bo technologia stosowana obecnie w autach nie pozwala mu działać prawidłowo w 100% sytuacji. A wszyscy producenci, wzorem Mercedesa, powinni ułatwiać klientom wyłączenie go.
Systemy asystujące w nowych samochodach są potrzebne i bardzo użyteczne. Wielokrotnie potrafiły pomagać nam, czy wręcz chroniły przed niebezpieczną sytuacją podczas testów auto prasowych. Zawsze dziwimy się, jak po odbiorze kolejnego auta powyłączane są niemal wszystkie możliwe systemy asystujące. Już pomijam to, jak w ogóle można testować możliwości samochodu, kiedy się z nich nie korzysta? Są jednak sytuacje, kiedy dla własnego bezpieczeństwa coś trzeba wyłączyć. Jak choćby nadwrażliwego asystenta utrzymywania w pasie ruchu, bo jedziemy starą drogą ze słabo widocznymi liniami i asystent uparcie chce pokonywać zakręty środkiem drogi, w poważaniu mając czy coś jedzie z naprzeciwka.
Czasem bywa tak, że nadmierne regulacje, które w teorii mają o nas zadbać, nie do końca zdają egzamin i forsowanie ich na siłę nie jest najlepszym rozwiązaniem.