Ustalmy jednak kilka faktów. Wielkie targi technologiczne nie są już tym samym, co kiedyś i nie jest to tylko wyrzut nostalgii w moich żyłach (sam zresztą nie doświadczyłem bezpośrednio dawnych czasów, bo w branży jestem nieco ponad 5 lat). Wszystkie wiadomości i premiery niemal błyskawicznie docierają do sieci, a znakomita większość producentów postanawia na prezentowanie produktów na własnych premierach, odbywających się poza targami, a nawet przed nimi. W tym roku globalnie zaprezentowano Xiaomi 14 Ultra oraz pokazano Honora Magic 6 Pro, natomiast o obydwu urządzeniach wiedzieliśmy już niemalże wszystko od dobrych tygodni.
Technologię odarto z tajemniczości i pozbawiono elementu niespodzianki. To rzecz jasna efekt profesjonalizacji całego przemysłu, także jego części medialnej. Komunikaty prasowe, rendery i zdjęcia w wysokiej rozdzielczości oraz promocyjne wideo są częścią niemal każdej premiery o skali co najmniej lokalnej. To ułatwia pracę i samo w sobie nie jest problemem, ale doprowadziło do sytuacji, w której zobaczenie czegoś na własne oczy przez redaktora może tracić na wartości. Do tego taki redaktor z reguły wie, czego się spodziewać po wydarzeniu.
Na MWC 2024 mało co mogło onieśmielić lub zszokować
Muszę przyznać, że nie miałem oczekiwań wobec tegorocznego Mobile World Congress w Barcelonie. Po części dlatego, że wiedziałem, jakie litery zdominują tegoroczny pokaz. Sztuczna inteligencja stała się tematem szerokich dyskusji, a do tego kilka firm prezentuje tempo rozwoju swoich rozwiązań niespotykane wcześniej w świecie technologii. Stąd trudno było znaleźć miejsce, w którym nikt nie mówiłby o AI. Operatorzy komórkowi, producenci smartfonów, chipsetów do tych smartfonów, komputerów, rozwiązań biznesowych, sieci komórkowych i branż, które nikomu nie kojarzyły się z automatyzacją, a co dopiero ze sztuczną inteligencją.
Dlatego też, nieco na odwrót, podjąłem się misji znalezienia sprzętu z miedzi i kości. Czegoś, co da się namacalnie sprawdzić i przekonać o jego potencjale. Jest to jednak trudne. Odnoszę coraz mocniejsze wrażenie, że targi technologii w coraz mniejszym stopniu są przestrzenią dla mediów, które chcą się na miejscu czegokolwiek dowiedzieć. Coraz większą część w halach zajmują kuluary i zamknięte przestrzenie, a więc tak naprawdę wygrywają ci, którzy umówią się na rozmowy. Odnoszę też wrażenie, że część producentów woli na miejscu pokazywać rzeczy, które mogą trendować w mediach społecznościowych.
W efekcie żyjemy w świecie, gdzie miejsca na rozwinięcie przekazu zaprezentowanego przez producentów nie ma zbyt wiele, a naszym zadaniem często jest tylko poinformowanie o nowości i opatrzenie jej swoimi zdjęciami lub twarzą przy okazji wideo. Jednocześnie na targach pojawia się masa producentów, więc przecież muszą jakoś zdobyć naszą uwagę… prawda?
Ten jeden gadżet, który nadał wędrówce po sens więcej sensu
Na MWC zobaczyłem kilka prób różnych producentów, których celem było przede wszystkim wyróżnienie się, jednak produkt produktowi nierówny. W moim osobistym rankingu najsympatyczniejszych projektów na MWC nie wygrał chociażby Samsung Galaxy Ring, który może i wygląda na gotowy sprzęt, ale znajduje się za szkłem i nie dało się z niego skorzystać. Musimy poczekać co najmniej do drugiej połowy roku – wtedy to oficjalnie trafi do sprzedaży.
Tym hitem nie jest także Xiaomi Smart Cooking Robot, znany też jako Xiaomix. Wizja robota ułatwiającego gotowanie potraw jest kusząca i aż dziw, że tak długo musieliśmy na niego czekać, skoro Xiaomi i sprzęty kuchenne to całkiem dobrana para. Sprzęt zadebiutuje do końca tego roku, ale na pewno nie jest przełomem.
Za najciekawszy produkt z tych targów nie uważam także smartfonu Nubia Music. ZTE wrzuciło do niego głośnik 6-krotnie większy od tego, które znajdziemy w innych telefonach oraz dwa gniazda słuchawkowe i podlała to wszystko ciekawym, nieco krzykliwym designem.
Nie będzie tu zresztą żadnego smartfonu, choć Xiaomi 14 Ultra zrobił na mnie pewne wrażenie wyśrubowaną specyfikacją i potencjałem, który chętnie bym okiełznał.
Nie chodzi mi nawet o koncept przezroczystego ekranu w laptopie od Lenovo, choć w tym przypadku muszę przyznać, że to wizja co najmniej ciekawa. 17,3-calowy ekran jest na tyle semitransparentny, by widzieć za nim nasze otoczenie. Zastosowany w nim panel microLED osiąga przezroczystość na poziomie 55%, ale w każdej chwili może przełączyć to ustawienie, by ukryć treści przed innymi. Idea odrysowywania treści z kartki na dotykowym ekranie czy dzielenia się treścią z dwóch stron jest ekscytująca, ale to produkt we wczesnej fazie rozwoju i na żywo można liczyć piksele na panelu. Do zestawu wrażeń dodano klawiaturę, która wyświetla się na tafli szkła.
Ale to nie jest to coś. W takim razie, o co mi chodzi?
Tecno Pocket Go to nowoczesna technologia w przystępnej formie
Chodzi o Tecno Pocket Go. Fuzję komputera i kontrolera, ale w stopniu znacznie większym niż dodanie ekranu, jak chociażby w Turtle Beach Stealth Ultra. To coś znacznie więcej, bo nie dostajemy ekranu do zmiany ustawień kontrolera. Będziemy mogli zrobić to w Windowsie, bo to komputer w naszych dłoniach.
Tak, to sprzęt od tego Tecno, które w Polsce od niecałego roku sprzedaje smartfony, a które w recenzji Tecno Spark 20 Pro Henryka zasłużyło na pochwały. Producenta, który przede wszystkim walczy o serca klientów cenami, ale wkrótce może okazać się, że i ciekawymi pomysłami. Nie znamy firmy od strony rynku PC, ale według ich strategii w tym roku zobaczymy ich laptopy, które także wywierały pozytywne pierwsze wrażenie, przynajmniej na pierwszy rzut oka.
O Tecno Pocket Go wiadomo na razie niewiele. Producent zaznaczył, że zastosowany sprzęt korzysta z układu AMD Ryzen 8840HS. To chipset z 8 rdzeniami w architekturze Zen 4 o taktowaniu 3,3 GHz z możliwością podkręcenia do 5,1 GHz w trybie Boost. Układem graficznym w APU jest Radeon 780M. Na prezentacji AMD na CES 2024 producent zapewniał, że wystarczy on do obsługi gier w rozdzielczości 1080p powyżej 60 klatek na sekundę.
Na stoisku miałem okazję pograć w Cyberpunk 2077, czyli benchmark dla wielu komputerów i konsol. Gra działała na zmodyfikowanych ustawieniach, ale z pewnością nie były one najniższe. Płynność dawała wrażenie bliższe 60 klatkom na sekundę, ale oczywiście nie miałem dostępu do rozwiązania mierzącego liczbę FPSów. Biorąc pod uwagę, że sprzęt ma 16 GB RAM-u i dysk SSD PCIe 4.0 1 TB, nie powinno jednak zabraknąć mocy. Nie zabraknie portów – USB-C oraz gniazda słuchawkowego, a także złącza na karty Micro SD.
Port USB-C będzie szczególnie ważny. To dzięki niemu połączymy się z okularami, w których prezentowano ten zestaw. Te opierają się na dwóch ekranach Micro OLED o rozmiarze 0,71 cala każdy, choć dzięki systemowi soczewek efekt ma przypominać oglądanie 215-calowego ekranu z odległości 6 metrów. Sama technologia z pewnością imponuje tym, jak żywe są barwy oraz jak jasny może być ten ekran, ale nie jest to jeszcze rozwiązanie optymalne. Wąskie pole widzenia w połączeniu z dużą ilością sygnałów spoza okularów nie wyglądają dobrze, a do tego poza centrum ekranu pojawiają się znaczne zniekształcenia obrazu, Ten drugi problem pewnie rozwiązałoby lepsze dopasowanie soczewek. Same okulary są lekkie, wszak podają tylko obraz, więc jest przestrzeń, by popracować nad ich wyglądem.
Dlaczego uważam Tecno Pocket Go za coś dobrego dla całej branży? Bo to sprzęt nieskrępowany dotychczasowymi ograniczeniami formy oraz próba wtłoczenia odrobiny życia w chłodne kalkulacje dotyczące tego, czym ma być komputer. Z tego samego powodu kibicuję wszystkim komputerom – konsolom przenośnym, choć większość z nich, jak Lenovo Legion Go, to ciężkie sprzęty, które męczą przy dłuższych sesjach. Tecno Pocket Go też swoje waży, ale w przypadku kontrolera waga została umiejętnie rozłożona, a jego proporcje powiększone na tyle, by nie był on przytłaczający i zachował wygodę.
Przyszłość może być ciekawa, ale należy przyglądać się rozwojowi
Uwierzcie mi, nie należę do grona influencerów, którzy zachwycają się każdą nowością. Jasne, czasem na potrzeby wideo trzeba nieco zmodyfikować głos i wykrzesać z siebie ekstrawertyczną energię przy opowiadaniu o produkcie, ale jeśli czytacie moje recenzje, to wiecie też, że zależy mi przede wszystkim na nieuleganiu emocjom i marketingowi. Gdy mówię, że coś mi się podoba, to po prostu mi się podoba.
Nie przesłania mi to problemów i wątpliwości wobec tego sprzętu. Najbardziej podstawowe pytanie brzmi: Co, gdy zepsują się części kontrolera? Wariant demonstracyjny miał problemy z działaniem prawego triggera (RT), który raz reagował jak trzeba, innym razem – niezbyt. Do tego wykorzystany do obudowy kontrolera plastik też z czasem będzie się przecierać. W przypadku takiego urządzenia ważnym jest, aby elementy dało się łatwo naprawić lub nawet spersonalizować, bo jego data przydatności może być dłuższa niż w przypadku innego sprzętu. Z pewnością przyda się też oprogramowanie, które ułatwi dostęp do gier. Żadnej z tych rzeczy nie widziałem na stoisku.
Mimo tego Tecno Pocket Go to coś, co wzbudziło we mnie szczery entuzjazm. Taki sprzęt to w teorii zabawa w najczystszej formie, a w dodatku może osiągnąć mobilność nieosiągalną dla komputerów. Dorzućmy do tego wymienne baterie o pojemności 50 Wh i będziemy mieli sprzęt, który w przyszłości może dostarczyć sporo radości. Czy tak się stanie? Niewiadomych jest sporo, ale patrząc na Tecno Pocket Go, odczuwałem też pewną nadzieję.