Specyfikacja Infinix Hot 40 Pro
- Obudowa: 16,9 × 7,7 × 0,8 cm, 199 gram
- Procesor: MediaTek Helio G99 (max 2,2 GHz)
- Układ graficzny: Mali-G57 MC2
- Pamięć RAM: 8 GB
- Pamięć wewnętrzna: 256 GB (UFS 2.2) + obsługa kart microSD
- Ekran: 6,7 cala, IPS, 2460 x 1080 (20,5:9), 120 Hz, 500 nitów
- System: Android 13 z XOS 13.5
- Łączność: Dual SIM, LTE, Wi-Fi 5, Bluetooth 5.2, USB-C, NFC, GPS
- Audio: głośniki stereo, złącze miniJack, radio FM
- Moduły dodatkowe: czytnik linii papilarnych, skaner twarzy
- Aparat główny: 108 Mpix (f/1.8) + 2 Mpix (f/2.4) + czujnik głębi
- Aparat przedni: 32 Mpix (f/2.2)
- Akumulator: 5000 mAh
- Ładowanie: 33 W + ładowanie przewodowe zwrotne
- Wersje kolorystyczne: Horizon Gold, Palm Blue, Starfall Green, Starlit Black
- Cena w dniu premiery: 866 zł
Zestaw sprzedażowy wyróżnia się w tłumie
Infinix Hot 40 Pro jest sprzedawany w zielonym opakowaniu, co z pewnością wyróżnia go na półce sklepowej. W środku, poza samym telefonem znajdziemy również przeźroczyste etui, dokumentację, kabelek USB-C, ładowarkę 33 W oraz białe, przewodowe słuchawki. Cena? Na start 866 zł i taka cena utrzymuje się w większości sklepów internetowych.
Niestety, smartfon nie jest dostępny w ofertach u operatorów komórkowych, co z pewnością ograniczy jego popularność i zmniejszy ilość ofert sprzedaży na rynku wtórnym.
Szkło, plastik i wyspa aparatów jak z Iphona
Smartfon nie jest ani mały, ani bardzo lekki, a w dodatku z uwagi na dość kanciastą bryłę dość przeciętnie leży w dłoni. Samo wykonanie urządzenia nie budzi jednak moich zastrzeżeń – tworzywo sztuczne dobrej jakości wraz ze szkłem hartowanym na froncie. Design nie jest oczywiście nie jest specjalnie odkrywczy, ale półokręgi imitujące ruch gwiazd na nocnym niebie wyglądają naprawdę nieźle. Dodatkowo tył urządzenia jest matowy, dzięki czemu nie zbiera prawie w ogóle odcisków palców. Oczywiście w wodoszczelności obudowy nie może być mowy – to nie ta półka cenowa.
Najbardziej w oczy rzuca się jednak oczywiście duża wyspa aparatów, która imituje tą znaną a Iphonów od Apple. Jej minusem (poza jednym udawanym aparatem, o czym później) jest zostawanie brudu między obiektywami, który dość trudno doczyścić.
Infinix Hot 40 Pro dostępny jest w czterech wariantach kolorystycznych – złotym, niebieskim, zielonym i czarnym.
Niezbyt jasny, ale za do w 120 Hz, czyli o ekranie słów kila(set)
Infinix Hot 40 Pro został wyposażony w 6,7 calowy ekran IPS o rozdzielczości 2460 x 1080, proporcjach 20,5:9 i częstotliwości odświeżania 120 Hz. Pośrodku górnej krawędzi jest oczywiście otwór na obiektyw przedniego aparatu. O ile sama jakość obrazu jest bardzo dobra jak na panel IPS (niezłe kąty widzenia, nasycone barwy itd.), to niestety maksymalna jasność pozostawia trochę do życzenia. Wg danych producenta jest to 500 nitów, co niestety nie zapewnia komfortowej pary w pełnym, prawie wiosennym słońcu, a w lato będzie przecież jeszcze gorzej.
Na pociechę pozostaje nam 120 Hz odświeżanie, które cały czas nie jest standardem w tej klasie cenowej. W ustawieniach możemy je zresztą regulować – dostępne są następujące opcje: 60 Hz, 90 Hz, 120 Hz i ustawienie automatyczne. Poza tym w ustawieniach możemy ustawić oczywiście tryb ciemny dla menu, włączyć filtr światła niebieskiego i wyregulować temperaturę barwową.
Infinix Hot 40 Pro królem wydajności nie zostanie
Jeśli chodzi o wydajność, to w tej cenie nie należy oczekiwać cudów. Dostajemy więc procesor MediaTek Helio G99, grafikę Mali-G57 MC2 oraz 8 GB pamięci RAM. W benchmarkach ten zestaw wypada następująco:
- Antutu Benchmark 10.2.1 – 432 734 pkt
- 3D Mark (test Sling Shot Extreme) – 2616 pkt
- 3D Mark (test Wild Life Extreme) – 350 pkt
Jak widać szału nie ma, ale i tak wypada lepiej niż ubiegłoroczny Oppo A78, który w dniu premiery kosztował 999 zł.
W codziennym użytkowaniu smartfon działa płynnie i stabilnie, a co najważniejsze – nie grzeje się. Wyniki w stress testach na poziomie powyżej 99% należy uznać za wzorcowe. Oczywiście w wymagających grach będziemy musieli obniżyć poziom detali dla zachowania płynności animacji, ale w tej cenie nie powinno być to zaskoczeniem.
Z 256 GB pamięci wewnętrznej, do naszej dyspozycji pozostaje ok. 215 GB. Możemy ją rozbudować przy pomocy kart microSD.
Wyposażenie, czyli zapomnij o 5G
Niestety, największym mankamentem tego modelu jest brak obsługi sieci 5G. Producent musiał na czymś zaoszczędzić. Dostajemy za to moduł LTE oraz obsługę Wi-Fi 5 – na szczęście wszystko działało bez zarzutu przez cały okres trwania testów.
Z pozostałego wyposażenia należy wymienić Bluetooth 5.2, NFC, moduł GPS, wbudowany kompas oraz oczywiście port USB-C. Smartfon jest również pełnym dual-SIMem, także nie musimy wyjmować karty pamięci, w celu włożenia dwóch kart nanoSIM, co jest sporym plusem. Nie należy zapomnieć również o zabezpieczeniach – czytnik linii papilarnych został umieszczony po prawej stronie telefonu, w przycisku on/off. Jest on cały czas aktywny, ale nie zawsze odblokowanie odbywa się za pierwszym razem. Czasami musiałem przyłożyć palec do czytnika dwu, albo nawet trzykrotnie. Trochę sprawniej proces przebiega w przypadku odblokowania skanem twarzy, ale tylko wtedy, gdy mamy dobrze oświetloną twarz. Po zmroku była już różnie. Animacja towarzysząca odblokowaniu przy obiektywie aparatu, wzoruje się na Dynamic Island ze smartfonów Apple.
Andoid 13 z XOS 13.5
Infinix Note 30 Pro pracuje na Androidzie 13 wraz z autorską nakładką producenta – XOS w wersji 13.5. Pytanie, czemu nie dostajemy już Androida 14, w końcu mamy już 2024 rok…
Sama nakładka działa płynnie i stabilnie. Jest czytelna, przyjemna wizualnie, funkcjonalna i dobrze przetłumaczona na język polski. Niestety cały czas jest naszpikowana aplikacjami firm zewnętrznych takimi jak Instagram czy TikTok. Na szczęście są też dedykowane aplikacje producenta, w tym przydatne programy do obsługi multimediów. Oczywiście są też nawiązania do bardzo popularnej ostatnio AI – np. w postaci aplikacji Galeria AI. Nie można też zapomnieć o funkcji Magic Ring, która imituje Dynamic Island ze smartfonów Apple, o czym już wspominałem. Niemniej możemy ją zaobserwować tylko w niektórych sytuacjach – np. podczas ładowania czy odblokowywania urządzenia.
Przy okazji warto wspomnieć również o możliwości zmiany motywów i zastosowania gestów w codziennej obsłudze.
Jakość dźwięku
Telefon dostał głośniki stereo, ale nie grają one zbyt dobrze – zdecydowanie brakuje tu niskich tonów. Dźwięk jest płaski, zwłaszcza na wyższych poziomach głośności. Po podłączeniu słuchawek pod gniazdo miniJack jest już znacznie lepiej. W ustawieniach znajdziemy z kolei kilka możliwości dostosowania barwy dźwięku do naszych preferencji. Działają one również w przypadku głośników, ale na spektakularne efekty nie ma co liczyć. Ciekawostką jest wbudowane radio FM.
Czy 108 Mpix matryca aparatu w smartfonie za 866 zł robi różnicę?
Infinix Hot 40 Pro został wyposażony w 108 Mpix aparat główny z optyką o jasności f/1.8 oraz dwa aparaty pomocnicze, jeden to 2 Mpix matryca z optyką f/2.4 (do zdjęć makro), a drugi to po prostu czujnik głębi, dodany chyba tylko po to, by wyglądał jak trzeci aparat. Wspiera je poczwórna dioda doświetlająca scenerię. Czego nie ma? Oczywiście aparatu z obiektywem szerokokątnym, którego w tej cenie jednak się nie spodziewałem.
Za dnia jakość zdjęć jest naprawdę dobra. Szczegółów jest dużo, kolory są oddane naturalnie, a rozpiętość tonalna jest przyzwoita. Można też oczywiście robić zdjęcia w pełnej rozdzielczości 108 Mpix i jasne – ilość szczegółów w powiększeniu jest wyraźnie wyższa, ale i wielkość pliku jest znacząco większa.
Po zmroku z kolei jest nadspodziewanie dobrze, jedyna uwaga jaką mam (za tą cenę oczywiście) to pojawiający się kolorowy szum na zdjęciach wykonanych w trybie nocnym. Poza tym w nocy przydatna jest bardzo skuteczna, poczwórna dioda doświetlająca.
Po 2 Mpix aparacie do makro nie spodziewałem się cudów i faktycznie – cudów nie ma, a uzyskane zdjęcia wyglądają no cóż – przeciętnie. Nieźle za to wypadają zdjęcia w trybie portretowym, z użyciem czujnika głębi. Tło jest odpowiednio rozmyte.
Filmy możemy kręcić maksymalnie w 1080p przy 60 kl/s. Nagrania są szczegółowe i wychodzą całkiem nieźle, jeśli tylko nagrywamy odpowiednio oświetlone scenerie.
Przedni aparat do selfie to 32 Mpix matryca z optyką o jasności f/2.2 i podwójną podwójna diodą doświetlająca. Tego typu dioda nie zdarza się zbyt często w smartfonach, także brawa dla producenta. Jakość „selfiaków” jest naprawdę dobra. Szczegółów jest naprawdę dużo, a tło odpowiednio rozmyte w trybie portretowym, także zdjęcia na portale społecznościowe nadadzą się spokojnie.
Akumulator i szybkie ładowanie (również zwrotne)
Infinix Hot 40 Pro dostał akumulator o bardzo popularnej dziś pojemności 5000 mAh. Starczy on na niecałe dwa dni pracy w cyklu mieszanym lub na pełną dobę pracy, jeśli korzystamy z telefonu naprawdę intensywnie.
Czasy ładowania przy pomocy dołączonej do zestawu 33 W ładowarki prezentują się następująco:
- w 15 min – 31%
- w 30 min – 54%
- w ok. 72 min – 100%
Dostępne jest również przewodowe ładowanie zwrotne, wystarczy podłączyć np. inny smartfon kablem USB-C.
Podsumowanie – czy warto kupić Infinix Hot 40 Pro?
Jeśli nie zależy Wam na obsłudze sieci 5G, to myślę, że w tej cenie (866 zł) jak najbardziej warto. Jasne, smartfon nie jest ani demonem wydajności, ani nie ma amoledowego ekranu, ale mówimy tu o urządzeniu za 866 zł. A w tej cenie dostajemy porządnie wykonany smartfon bez żadnej poważnej ważnej wady. Także jeśli chcecie wydać na smartfon nie więcej niż 900 zł, to zakup Infinixa Hot 40 Pro możecie jak najbardziej wziąć poważnie pod uwagę.