Naukowcy wpadli na rozwiązanie problemu zużytych akumulatorów
W samochodach wszystko ulega zużyciu. Silnik spalinowy, układ paliwowy, zawieszenie, hamulce – to wszystko prędzej czy później upomni się o siebie i będzie wymagać albo konserwacji, albo kompleksowej naprawy. Samochody elektryczne może i wymagają mniejszej uwagi w przypadku swojego układu napędowego, ale nawet te niepozorne akumulatory i silniki elektryczne nie są niezniszczalne. O ile w przypadku silników możemy zgodzić się, że mechaniczna natura tych spalinowych rodzi znacznie więcej potencjalnych problemów od tego, co siedzi w zwartych silnikach elektrycznych, tak kwestia akumulatorów wypada już zupełnie inaczej.
Czytaj też: Rewolucyjna katoda odmieniła litowo-siarkowe akumulatory półprzewodnikowe
Każdy akumulator traci część swojego potencjału w zakresie magazynowania i nawet oddawania mocy wraz z każdym kolejnym cyklem rozładowywania i ładowania. W przypadku akumulatorów litowo-jonowych, a więc tych najpowszechniejszych w samochodach elektrycznych, problem sprowadza się do degradacji z biegiem czasu z powodu reakcji chemicznych zachodzących w ich ogniwach. Można chronić swoje akumulatory poprzez utrzymywanie ich w dobrej temperaturze (15-25 stopni Celsjusza) czy na poziomie naładowania od 20 do 80 procent, ale to zalecenia, które trudno utrzymywać w samochodzie elektrycznym. Dlatego właśnie w tych właśnie sprzętach akumulatory o pojemności dziesiątek, a nawet ponad setki kWh mają szczególnie “źle”, więc nic dziwnego, że m.in. firma Toyota dąży do tego, aby rozwiązać problem zużytych akumulatorów.
Czytaj też: Wodne akumulatory, którym ogień niestraszny. Niedawno odbył się kluczowy test
Naukowcy, a w tym zespół wspierany przez Toyotę, zaprezentowali światu przełomową metodę nadawania drugiego życia starzejącym się akumulatorom litowo-jonowym. Ta metoda nie tylko przedłuży ich żywotność, ale także znacząco złagodzi narastający problem odpadów elektronicznych, który będzie tylko rosnąć. Klucz tego odkrycia tkwi w nowatorskim procesie iniekcji, a więc wstrzykiwania konkretnych chemikaliów do zużytych już akumulatorów, co ma uzupełniać wyczerpane naładowane cząsteczki (regeneruje jony litu i elektrony), które są niezbędne do przechowywania energii. Efekt? Przywrócenie aż 80 procent pierwotnej pojemności na sto kolejnych cyklów ładowania i rozładowywania, co zostało potwierdzone zarówno przy tych bardzo pojemnych, jak i znacznie mniej pojemnych akumulatorach.
Czytaj też: W Chinach mają już ultra szybkie akumulatory do elektryków. Zadziałają nawet zimą
Taka technika ma potencjał znacznego przedłużenia operacyjnej żywotności baterii litowo-jonowych, umożliwiając ich ponowne użycie w pojazdach elektrycznych i innych urządzeniach, tym samym omijając potrzebę skomplikowanych procesów recyklingu. Nie jest jednak idealna, bo zanim będzie można ją przeprowadzić, należy sprawdzić, czy dany akumulator w ogóle można tak uratować. Jednak owoc prac naukowców zdołał już przyciągnąć uwagę zarówno firm, jak i władz USA, a tym samym zainteresowanie zaczęli wykładać pieniądze na stół. Trudno się temu dziwić, bo jeśli temu odkryciu uda się “wyjść” z laboratorium, to doczekamy się zupełnie nowej ery w technologii utrzymywania akumulatorów w użytku przez dłuższy czas, a tym samym oszczędności. Oby po stronie naszej, czyli konsumentów, a nie firm.