Ogniwa litowo-jonowe stały się popularnym tematem dyskusji w ostatnich latach. Głównie za sprawą tego, że stosujemy je w samochodach elektrycznych czy podręcznej elektronice. Wzmożony popyt na lit sprawił, że wydobywamy tego surowca coraz więcej i więcej. Niestety zasoby litu nie są z gumy i w niedługim czasie mogą się skończyć. Dużo kontrowersji jest również wokół samego tematu eksploatacji złóż, ponieważ w niektórych regionach (np. Boliwii) są zakusy, aby wydobywać lit kosztem wyjątkowych miejsc przyrodniczych.
Czytaj też: Mroczna strona wydobycia litu. Przez nasze akumulatory cierpieć będą i ludzie, i natura
Wzrost popytu przy ograniczonej podaży to prosta droga do… wzrostu cen surowca. W 2022 roku cena litu rosła w ekspresowym tempie, wobec czego zaczęto rozglądać się za alternatywą. Może być nią akumulator sodowo-jonowy, o czym pisze Marija Maisch, naczelna PV Magazine, w swojej analizie. Zdaniem dziennikarki baterie sodowe posiadają szereg zalet, które stawia je nad ogniwami litowo-jonowymi. O czym dokładnie mowa?
Akumulator sodowo-jonowy upatrywany jako potencjalna alternatywa dla baterii litowych
Akumulatory te można produkować o wiele taniej. Główną zasługą jest tutaj sam sód, który można pozyskiwać z lokalnych rynków, ponieważ jest to surowiec o wiele bardziej dostępny na Ziemi. Co więcej, w anodach bez problemu wykorzystać można aluminium zamiast materiału miedziowego. Maisch dodatkowo podaje, że produkcja baterii sodowo-jonowych na dużą skalę może być aż o 20-30 proc. tańsza niż akumulatorów litowych opartych na fosforanie litowo-żelazowych (LFP).
Czytaj też: Korea osiągnęła kamień milowy. Nie ma szans, by ten akumulator wybuchnął lub spłonął
Technologia sodowo-jonowa jest atrakcyjna, ale w niektórych zastosowaniach może okazać się nieskuteczna. Najchętniej wykorzystuje się ją w produkcji magazynów energii. W tym miejscu warto wspomnieć o szwedzkiej firmie Northvolt, która posiada swoje oddziały produkcyjne także w Polsce. W listopadzie zeszłego roku firma poinformowała o planach wypuszczenia na rynek bateryjnych magazynów o gęstości energii 160 Wh/kg.
Niestety w przypadku sytuacji, gdy potrzeba wysokiej wydajności akumulatora, lepiej będzie sprawdzać się ogniwo litowo-jonowe. W związku z czym ich popularność nie będzie raczej słabnąć. Na łamach PV Magazine zacytowano analityków S&P Global, którzy przewidują, że do 2030 roku technologia litowa będzie obejmować 80 proc. rynku bateryjnego. Sodowe ogniwa mogą stanowić jedynie 10 proc.
Maisch wskazuje, że dużo będzie zależeć od tego, jakie będą ceny litu na światowych rynkach. Podaje ona również za Evanem Harthleyem z Benchmark Mineral Intelligence, że wąskim gardłem na początkowym etapie komercjalizacji ogniw sodowo-jonowych będzie dominacja Chin. W 2023 roku aż 99,4 proc. mocy tych akumulatorów znajdowało się w Państwie Środka. W ciągu kolejnych sześciu lat zmaleje ten wskaźnik jedynie ok. 90 proc.
Czytaj też: Cała mieścina będzie korzystać z energii z piasku. Ruszą testy osobliwego akumulatora
Odpowiednia polityka może okazać się kluczem w komercjalizacji baterii sodowo-jonowych. W przeciwnym razie bardzo szybko rosnący rynek nowych baterii zostanie zmonopolizowany przez azjatyckiego giganta, od którego uzależnią się Europa i Ameryka Północna. Miejmy nadzieję, że tak nie będzie, a firmy takie Northvolt i inne z sukcesem będą produkować akumulatory nowej generacji.