Cupra Leon VZ Cup z matowym lakierem wygląda zjawiskowo. Jest on zaskakująco praktyczny
Matowe lakiery są pewnego rodzaju wizytówką najbardziej usportowionych aut Cupry i chyba trudno znaleźć kogoś, kto powie, że to nie wygląda zjawiskowo. W przypadku Leona VZ Cup nie ma wyjątków i w macie wygląda bardzo agresywnie i nawet tak nieduży samochód skutecznie przyciąga wzrok na ulicach.
Lakier bardzo nas zaskoczył podczas wizyty na myjni. Spodziewaliśmy się, że trzeba będzie się sporo namęczyć, aby odpowiednio wszystko spłukać i idealnie wytrzeć do sucha, a i tak pewnie skończy się to zaciekami. A jednak, nic bardziej mylnego. Auta w zasadzie można byłoby nie wycierać, wystarczy dokładnie ściągnąć z niego wodę, jak z szyb w domowych oknach podczas mycia. No i też podczas jazdy jakoś specjalnie brud nie jest widoczny na matowej powierzchni, więc jest to wybór dobry nie tylko pod kątem wizualnym, ale i praktycznym.
Czytaj też: Test Renault Espace w wersji 7-osobowej. Zwykła hybryda zimą spala więcej benzyny
Wydech Leona VZ Cup robi robotę…
To, co widzicie z tyłu Leona VZ Cup to nie są atrapy. To prawilny wydech, który nie tylko wygląda, ale też przyjemnie burczy w trakcie jazdy. W normalnym trybie jazdy jest to delikatne mruczenie, które nie powinno przeszkadzać otoczeniu i zadowoli miłośników spokojnej jazdy.
W trybie Cupra pojawia się konkretny, ciepły warkot, uzupełniony salwą strzałów po praktycznie każdym puszczeniu pedału gazu. Jeśli ktoś lubi zwracać na siebie uwagę, to jest to idealna opcja. W trybie sport strzały zdarzają się rzadziej i pojawiają się po rozgrzaniu wydechu.
Czytaj też: Test Kia EV9 GT-Line – kochanie, potrzebujemy rodzinnego auta. Kupmy sobie czołg
… tylko po cholerę to burczy z głośników?
Wydech Cupry Leon VZ Cup wydaje ładne dźwięki, jeśli słuchamy go będą poza autem. Albo przy otwartych szybach. Więc nie wiemy, jaki inteligent wpadł na pomysł, aby dodatkowo podbijać to burczeniem z głośników.
Czy można to wyłączyć? Pewnie znajdzie się na to jakiś patent z odpięciem odpowiedniego kabelka, ale poza tym, jest to możliwe do skonfigurowania wyłącznie w indywidualnym trybie jazdy.
Technologia użyta w Leonie VZ Cup potrafi zaskoczyć
Pod względem dostępnych technologii, już w podstawie Cupra Leon VZ Cup ma niemal wszystko. Bezprzewodowy Android Auto i Apple CarPlay, system kamer 360, czujniki martwego pola i masa systemów monitorujących bezpieczeństwo w trakcie jazdy, aktywny tempomat… Długo można by wymieniać.
Tym, co całkowicie nas zaskoczyło, był asystent zmiany pasa ruchu. Technologia, którą znamy z aut kosztujących na ogół dwa razy więcej niż Leon VZ Cup. Działa tylko na autostradzie, z aktywnym tempomatem i jest ciekawym udogodnieniem, którego chyba nikt by się tutaj nie spodziewał.
Czytaj też: [Wideo] Test Ford Puma ST-X – radość z jazdy na przekór osiągom
Brak technologii w Leonie VZ Cup też potrafi zaskoczyć
Mamy w aucie to wszystko, co wymieniliśmy wyżej. Dużo technologii, dużo nowoczesności. Siadamy w efektownych, świetnie wyprofilowanych i wygodnych fotelach. Wypadałoby je lekko wyregulować. Sięgamy ręką i trafiamy na… wajchę i duże, plastikowe pokrętło.
Tak, pomimo obecności wielu nowoczesnych rozwiązań, regulacja obu przednich foteli jest w pełni manualna i w konfiguratorze nie ma opcji wyboru regulacji elektrycznej. To już nawet panoramiczny dach możemy mieć otwierany elektrycznie (za dopłatą 5 136 zł), a do tego dorzucić gniazdko 230V w bagażniku (za 572 zł, świetna sprawa).
Adaptacyjne zawieszenie skutecznie chroni nasze zęby
Jak przystało na auto usportowione, Cupra Leon VZ Cup ma bardzo sztywne, sportowe zawieszenie. Bardzo było to czuć podczas jazdy po rozkopanej stolicy i na dłuższą metę może to być uciążliwe. Z pomocą przychodzi adaptacyjne zawieszenie, które znamy też z aut Volkswagena.
W indywidualnym trybie jazdy możemy regulować sztywność zawieszenia za pomocą prostego suwaka. W ekstremalnym zakresie możemy je usztywnić nawet bardziej, niż w trybie Cupra, albo zmiękczyć na tyle, że nawet jazda po brukowanej drodze nie będzie nieprzyjemna. Co ważne, na zmianę nie musimy czekać, jest wprowadzana praktycznie od razu.
Czytaj też: Mercedes AMG G63 w ostatniej trasie. To był weekend podwyższonego ciśnienia
Niepraktyczne wpływy Volkswagena udało się ograniczyć przynajmniej na kierownicy
Nowe modele Cupry cierpią, a raczej ich kierowcy cierpią, z powodu wpływu Volkswagena i w Leonie VZ Cup niestety nie jest inaczej.
Interfejs zachował charakterystyczne, kolorowe elementy typowe dla Cupry, ale jego działanie niezmiennie pozostawia sporo do życzenia. Cały czas mamy jednak wrażenie, że działa nieco lepiej niż np. w serii ID Volkswagena, ale może to być też kwestia przyzwyczajenia i wyrobienia nawyku, że w Cuprze trzeba poczekać na reakcję, bez wciskania ekranu po kilka razy, jeśli za pierwszym razem nic się nie zadziało.
Na cały szczęście przynajmniej na kierownicy pozostały fizyczne przyciski i jest to tutaj taki ostatni bastion wygodny i normalności. Bo już sterowanie głośnością multimediów czy temperaturą odbywa się za pomocą dotykowych pól pod ekranem.
Wnętrze Leona VZ Cup mogłoby też być nieco bardziej praktyczne, szczególnie na tunelu środkowym. Mamy tu dwa uchwyty na napoje, miejsce na smartfon obok portów USB, ale oprócz tego dostajemy bardzo mały schowek pod podłokietnikiem i takie dwie małe… wanienki obok selektora kierunków jazdy. Możemy tam co najwyżej wrzucić kluczyk.
Trudno jest też zrozumieć taką, a nie inną sygnalizację systemu monitorowania martwego pola. Większość producentów umieszcza diody w szybach lusterek. Volkswagen diody przesunął na obudowę lusterek i są one na tyle duże, że łatwo jest je zauważyć. Cupra chciała się wyróżnić i sygnalizacja odbywa się na pasku LED biegnącym pod szybą wzdłuż drzwi. Jest on umieszczony nisko, niezbyt rzuca się w oczy i tutaj projektanci chyba tak bardzo skupili się na tym, żeby było inaczej, że zapomnieli o tym, że to dodatkowo ma być wygodne.
Czytaj też: Test Alpine A110 GT – nie uwierzysz jak oszczędne potrafi być sportowe auto
Cupra Leon VZ Cup potrafi być zadziorna…
Wspominaliśmy wcześniej o prawilnym wydechu VZ Cup, więc instalowanie tam małego silnika byłoby czystą aberracją, jednak bez obaw. Mamy tutaj 4-cylindrowy, 2-litrowy silnik benzynowy z bezpośrednim wtryskiem paliwa o mocy 300 KM i 400 Nm maksymalnego momentu obrotowego, który rozpędza auto 0-100 km/h w 5,7 s.
Układ kierowniczy jest responsywny, ale za to dosyć sztywny. Prawidłowo – gdyby był miękki i równie precyzyjny, łatwo byłoby zrobić sobie krzywdę. Do kompletu dostajemy oczywiście automat, w tym wypadku 7-biegowy (tak, manetki również w nim znajdziecie).
Niezła moc, niezłe przyspieszenie, 4 tryby jazdy dostosowane do Waszych preferencji… To musiało się udać. Jazda Cuprą Leonem VZ Cup jest przyjemna, potrafi być ekscytująca, a jeżeli akurat nie macie weny – całkowicie cywilna, bez żadnych hałasów, szaleństw i ekstrawagancji.
Czytaj też: Test Mercedes E220d 4MATIC – czego ma więcej, luksusu czy technologii?
Tylko czy jej zakup musi być tak skomplikowany?!
Powtarzałam to wcześniej, powtórzę dzisiaj i powtarzać będę, bo to nie może tak wyglądać. Szanowni Państwo – tego jest za dużo! VZ Cup jest najlepiej wyposażoną Cuprą Leon w gamie, a do dokupienia mamy ponad 10 opcji/pakietów dodatkowych! Wiecie, ile ich jest w Leonie VZ? 29. Tak, dwadzieścia dziewięć. Niektóre dotyczą Sportstourera, niektóre hatchbacka, ale większość to opcje dodatkowe niezależnie od typu nadwozia.
Ja rozumiem, fajnie napisać: Hej! VZ Cup od 208 300 zł! Trochę gorzej brzmiałoby: Hej… Jak chcecie mieć tego Leona VZ Cup z tymi fajnymi zaciskami Brembo i ten fajny matowy lakier… No i ten system audio, a do tego jeszcze dach panoramiczny, to tak bardziej 250 000zł.
Wściekam się, ale prawda jest taka, że rozumiem producenta. Cupra Leon VZ Cup to świetne auto, ale płacenie za nie ćwierć bańki to wysoko postawiona poprzeczka. Nie chcę Cupry kopać, ale pomimo dużej radości z jazdy, za taką kwotę nie byłby to mój pierwszy wybór.