Genesis Mangan 300 i Mangan 400, a raczej Mangan 300 i Mangan 300+
Identyczne pudełka, praktycznie to samo wyposażenie oraz różniący się kilkoma cechami projekt. Mangan 300 i Mangan 400 to tacy bardzo podobni bracia, ale gdyby braćmi te kontrolery były, to ich rodzice bez namysłu mogliby wskazać “tego lepszego”. W kwestii codziennego używania oba kontrolery różnią się bowiem tylko i wyłącznie sposobem łączności ze sprzętami (PL/Laptopy/Nintendo Switch/Handheldy pokroju Steam Decka, ale nie konsole stacjonarne), bo Mangan 400 poza łącznością przewodową może też połączyć się ze sprzętami za pośrednictwem odbiornika Bluetooth. Albo tego wbudowanego w nasze urządzenia docelowe (wtedy zasięg ma wynosić do 10 metrów), albo wpiętego do portu USB-A, bo tak się składa, że Genesis dodaje do Mangan 400 właśnie odbiornik Bluetooth w formie większego pendrive na USB-A, którego znajdziemy w zestawie.
Mimo identycznego wyposażenia, kształtu i rozmiarów (113 mm x 154 mm x 55 mm) Mangan 400 jest jednak cięższy (216 vs 192 gramy) z racji obecności w nim 1000-mAh akumulatora litowo-jonowego. Poza tym to jednak dokładnie to samo, czym jest Mangan 300 (no, pomijając podświetlenie sekcji przy porcie USB-C na tyle). W przypadku wyposażenia oba pady docierają do nas z wymiennym panelem na górnej części obudowy, wielojęzykową instrukcją obsługi, ochronnym etui ze wcięciem na odbiornik Bluetooth (Mangan 400) lub adapterem USB-A do USB-C (Mangan 300) i przewodem USB-A do USB-C, ale model bezprzewodowy zamiast 200-cm przewodu w gumowej osłonce ma dostęp tylko do około 30-cm przewodu przeznaczonego zarówno do ładowania, jak i przewodowego grania.
Czytaj też: Test Genesis Toron 531. Sprawdziłem zestaw słuchawkowy dla graczy za 199 zł
Zanim przejdziemy do tego, co w gamepadach najważniejsze, warto wspomnieć o ciekawym dodatku ze strony Genesis w postaci mechanizmu wymiennych górnych paneli. Każdy pad dociera do nas w jednym z wybranych kolorów (czerwony, biały, czarny), ale w każdej chwili możemy podmienić ten górny panel utrzymywany bardzo dobrze (przynajmniej po kilkudziesięciu godzinach grania) przez zaczepy na rzecz czarno-limonkowego panelu ozdobionego wzorem heightmapy z pudełka. Przydatne? Moim zdaniem niezbyt, bo cenię sobie bardziej prostotę oraz integralność konstrukcyjną nad możliwością wymiany nieeksploatacyjnego elementu, ale i takich amatorów zapewne wśród graczy nie brakuje. Pozostaje więc mieć nadzieję, że prosty system przetrwa próbę czasu.
Genesis Mangan 300 i Mangan 400 w praktyce
Podczas testowania obu padów skupiłem się przede wszystkim na tym droższym, Mangan 400, bo jeśli ten model spisałby się dobrze w trybie bezprzewodowym, to tego samego można oczekiwać po Mangan 300. Pamiętajmy, że Genesis nie zastosował w droższym modelu elementów o wyższej klasie, więc to, co ma do zaoferowania Mangan 300 w podstawowych kwestiach, to samo zapewnia Mangan 400. Mimo wspomnianej różnicy wagi między tymi padami oba są bardzo lekkie i nie męczą rąk nawet przez samo dobre rozłożenie wagi, a wisienką na torcie jest kształt charakterystyczny dla “kontrolerów od Xboxa”, do którego trudno mieć zastrzeżenia. Zwłaszcza że oba kontrolery są wykonane z bardzo przyjemnego w dotyku tworzywa sztucznego, a w dolnej sekcji doczekały się gumowej twardej maty z gęstą fakturą, która dodatkowo poprawia chwyt.
Mangan 400 i 300 nie są jednak kopiami kontrolera Xboxa, bo choć to właśnie sugeruje ich kształt oraz identyczne rozłożenie głównych przycisków i gałek, to dodatkowy przycisk, wydłużone spusty, mniejsze zaoblenie górnej części, zastosowanie gumowego wyłożenia oraz podświetlenia przycisków, to już odpowiednio duży zestaw różnic między nimi, aby nie posądzić firmy Genesis o pójście na łatwiznę. Inną sprawą jest to, że wspomniane podświetlenie jest przeciętnej jakości. Przyciski XYAB pozostają niedoświetlone, spoglądanie na wszystkie z nich pod odpowiednim kątem pozwala dostrzec ostre światło pojedynczej diody, a jasność panelu na tylnej krawędzi wokół portu USB-C to już małe nieporozumienie, bo razem to wszystko sugeruje, że podświetlenie do tych padów było albo dodane naprędce, albo odgórnie zrealizowano je po kosztach. W tej cenie nie powinniśmy jednak na to specjalnie narzekać i tak naprawdę tylko się z tego podświetlenia cieszyć.
Co więc można powiedzieć o tym, co najważniejsze, a więc przyciskach i gałkach? Jako że Genesis zastosował tutaj układ znany z padów do Xboxa, na pierwszy rzut oka rzucą się nam wydłużone spusty oraz ewidentnie “bardziej podniesione” pond obudowę przyciski, wśród których wyróżnia się dodatkowy przycisk Turbo na samym środku górnego panelu. Struktura gałek sprowadza się do wklęsłych grzybków o wysokich krawędziach z twardej gumy, dwunastoma wypustkami oraz radialnej fakturze w środku, bo tam, gdzie ląduje nasz opuszek palca. Swoją strukturą wyróżnia się również 4-kierunkowy D-Pad, rozszerzający się ku krawędziom, który jest ewidentnie najgorszym elementem obu kontrolerów ze względu na jego zachowanie pod naciskiem, bo cechuje go nadmierne wyginanie się na boki.
Czytaj też: Test biurka Genesis HOLM 300 RGB, które bierze szturmem nasze pokoje.
Przyciski nie zachwycają swoją jakością kliku (najpewniej zostały osadzone na przełącznikach tacticle) i przesadnie gibają się na boki, ale to coś, co można przełknąć. Nie przeszkadza to bowiem w graniu i znacznie gorzej byłoby, gdyby podobną jakością cieszyły się gałki i spusty, ale tutaj was zaskoczę. Subiektywnie i wedle testów jest z nimi wręcz fenomenalnie. Dead-Zone w tych gałkach praktycznie nie występuje, a jednocześnie komputer nie odczytuje żadnych niepożądanych ruchów.
Z kolei same triggery zaczynają się aktywować mniej więcej od połowy wciśnięcia, cechując się bardzo płynnym liniowym wzrostem od zera do stu procent, no ale martwa strefa jest w nich przeogromna, przez co można zarzucić marce Genesis wprowadzanie klientów w błąd, zważywszy na animację na oficjalnej stronie. Dodajmy do tego, że silniki generujące wibracje w obu padach są po prostu dobre i na szczęście nie wprawiają konstrukcji w grzechotanie i tak oto Genesis Mangan 300 i Mangan 400 możemy uznać za pady wręcz wzorowe w tym segmencie cenowym.
Chociaż Genesis nie udostępnił do obu padów żadnej aplikacji, to zadbał jednocześnie o odpowiednio szeroką konfigurowalność z poziomu kombinacji przycisków. Dzięki temu możemy przełączać się między trybem D-Input/X-Input (informuje o tym kolor podświetlenia), regulować siłę wibracji w ramach poziomów 0/30/70/100 procent, regulować czułość gałek (30/70/100 procent), włączyć podświetlenie wszystkiego lub tylko przycisków (niestety nie można wyłączyć tylko podświetlenia na tylnej krawędzi w przypadku Mangan 400, co może zirytować przez jego nadmierną jasność), a nawet aktywować dla przycisku specjalny tryb Turbo, czyli serii szybkich aktywacji, które mogą zachodzić ciągle lub dopiero po wciśnięciu konkretnego przycisku. Tryb Turbo stanowi więc uproszczoną formę makr, które mogą przydać się w bardzo specyficznych sytuacjach podczas grania, bo np. przy chęci oddawania dokładnej serii wystrzałów z broni o wysokiej szybkostrzelności.
Test Genesis Mangan 300 i Mangan 400 – podsumowanie
Po spędzeniu kilkudziesięciu godzin z tymi padami (głównie Mangan 400) mogę powiedzieć jedno – typowi gracze będą zachwyceni. Zwłaszcza jeśli są przyzwyczajeni do padów ze średniej i niskiej półki. Z kolei wybór między tymi dwoma padami jest prosty. Jeśli wiecie, że tryb bezprzewodowy nie jest wam w ogóle potrzebny i chcecie mieć stuprocentową pewność możliwie najszybszej reakcji oraz braku zacięć sygnału (takich problemów przy graniu na Mangan 400 jednak nie zauważyłem), to powinniście wybrać model Mangan 300 za 129 zł. W przeciwnym wypadku Mangan 400 za 159 złotych spisze się idealnie.
Czytaj też: Test klawiatury mechanicznej Genesis Thor 230 TKL za 179 zł. Nie, to wcale nie błąd cenowy
Jednak bez względu na wybór, możecie oczekiwać dobrej jakości wykonania, solidnych materiałów oraz pewności, że kiedy już włączycie grę i sięgniecie po pada, nie będziecie skazani na “granie na tanim Chińczyku”. Dodajmy do tego podświetlenie przycisków oraz solidne etui i tak oto dostaniemy połączenie, którego zwłaszcza w tej cenie nie da się nie polecić. W przypadku Mangan 400 jedyne, co może rozczarować, to wytrzymałość na jednym ładowaniu (około 9 godzin z aktywnym podświetleniem), ale dzięki możliwości grania w trybie przewodowym, nie jest to aż tak problematyczne.