Prawdopodobnie najbardziej zaawansowany tego typu instrument, który pozostaje obecnie w użyciu, śledzi wszechświat w podczerwieni. Jego naukowa misja rozpoczęła się w lipcu 2022 roku i choć nie minęły jeszcze dwa lata od tego oficjalnego startu, to nazwany na cześć drugiego administratora NASA sprzęt zdążył się już wielokrotnie popisać swoimi możliwościami.
Czytaj też: NASA wstrzymuję pracę legendarnego teleskopu kosmicznego Swift. Wszystko przez dziwne dźwięki
Jak się okazuje, zdjęcia wykonane przez Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba trafiają do astronomów w czarno-białej formie. Później do akcji wkraczają specjaliści odpowiedzialni za wypełnienie ich kolorami. Ale skąd wiedzą, jaki kolor powinien pojawić się w danym miejscu? Wnioskują to na podstawie danych, dzięki którym mogą wyobrazić sobie, jak wybrany obszar powinien prezentować się w widmie światła widzialnego.
Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba prowadzi obserwacje w świetle podczerwonym. Dostarczanego przez niego materiały są początkowo czarno-białe
Tym, co komplikuje sytuację, jest fakt, że teleskop Webba obserwuje przestrzeń kosmiczną w podczerwieni. W takich okolicznościach pojawia się podstawowy problem: ludzkie oko nie jest w stanie dostrzec tego zakresu. Ale każdy medal ma dwie strony: obserwacje w podczerwieni pozwalają JWST zobaczyć to, co w widmie optycznym byłoby poza zasięgiem. Przebija się bowiem przez gęsto obłoki gazu i pyłu, dzięki czemu astronomowie docierają wzrokiem tam, gdzie w innych okolicznościach nie byliby w stanie.
Przeciwieństwem Webba jest Kosmiczny Teleskop Hubble’a, działający w widmie optycznym. Dostarczane przez niego materiały są więc zdecydowanie przyjemniejsze dla oka (względem nieobrobionych materiałów JWST), ale pomimo znacznie krótszej służby ten drugi zdołał już przebić Hubble’a pod względem doniosłości dokonanych odkryć. Kto wie, być może teleskopy przyszłości będą wyposażone w oprogramowanie z automatu wizualizujące obserwacje podczerwone tak, aby były przyjemne dla ludzkiego oka?