W Marrakesz rosną palmy i… stoją palmy. Ale te nie rosną
Widok sztucznej palmy w afrykańskim kraju, w którym występują one w naturalnej formie dla niektórych może być czymś nietypowym. W moim przypadku było to czymś zaskakującym. Bo okazało się, że kraj, który poza bogatymi, turystycznymi rejonami nie jest, delikatnie mówiąc, zbyt bogaty, ma o wiele lepsze podejście do infrastruktury telekomunikacyjnej, niż wydawałoby się bardzo cywilizowana Polska.
Tak, jestem dziwny. To zboczenie, które mam chyba od czasów pracy z Witoldem Tomaszewskim, obecnym p.o. rzecznika prasowego Urzędu Komunikacji Elektronicznej, który swego czasu wyjeżdżając na urlop zawsze śledził miejscową infrastrukturę telekomunikacyjną. Co prawda sam wyjeżdżam częściej służbowo niż prywatnie, ale też z zaciekawieniem obserwuje, jak różne kraje podchodzą do tematu umieszczania nadajników komórkowych w przestrzeni publicznej.
Marrakesz robi to… różnie. Z jednej strony nie brakuje miejsc, w których anteny telekomunikacyjne straszą swoim wyglądem. Zabudowa miasta jest niska i rozbudowane systemy anten stojące na niskich dachach budynków są na porządku dziennym. A do tego są na ogół złowieszczo przysypane piaskiem, więc co wrażliwsze osoby identyfikujące się jako elektrowrażliwe zeszłyby tam na zawał.
Z drugiej strony, w wielu miejscach, głównie są to większe place, nadajniki są wręcz podręcznikowo zamaskowane, bo są stawiane w formie sztucznych palm. Co więcej, maskowane są nie tylko anteny na górze konstrukcji, ale również elementy naziemne. Wygląda to bardzo estetycznie i zasadne jest pytanie…
Czytaj też: Nadajniki sieci komórkowych na latarniach. W Turcji to norma, w Polsce nie do pomyślenia
Dlaczego nie można tak robić w Polsce?
W Polsce jak wiemy na przykładzie słynnego ronda w Warszawie, da się postawić sztuczną palmę, ale wkomponować anteny telekomunikacyjne w otoczenie to już nie bardzo. Poza ogromnym 52-metrowym sztucznym drzewem, a konkretnie sosną, którą w 2019 roku wybudował w Roztoczańskim Parku Narodowym Play, maskowanie anten idzie… no nie idzie. Wyżynami konstrukcyjnymi jest w Polsce co najwyżej malowanie anten w kolorze elewacji np. kościołów. No i nie zapominajmy o fantazyjnym umieszczeniu ich w koronie cierniowej Chrystusa ze Świebodzina, bo tak, był taki przypadek. Poza tym anteny są umieszczane na brzydkich, stalowych konstrukcjach.
Nie wiem, ile kosztują sztuczne palmy w Marrakeszu, ale sztuczna sosna Playa kosztowała… W sumie operator chyba nie chwalił się nigdy oficjalnie tą informacją, więc profilaktycznie jej nie podam, ale mówimy o naprawdę absurdalnie wysokiej kwocie. Gdyby operatorzy mieli, zamiast masztów zastawiać sztuczne drzewa, nie stawialiby ich setki rocznie, a co najwyżej kilkanaście.
Wypadałoby jednak znaleźć złoty środek. Maskowanie anten sztucznymi drzewami w miastach to coś, czego raczej w Polsce nie zobaczymy. Ze względu na zazwyczaj wyższą zabudowę w miastach, poza paroma wyjątkami, nadajniki są montowane na dachach, a nie przy ulicach. Więc ich maskowanie nie do końca ma sens, bo przecież nie będziemy udawać, że na dachu rośnie drzewo. Ale już zamiana masztu na jakąś zamaskowaną konstrukcję w okolicy osiedla jednorodzinnego to coś, co chętnie bym zobaczył.
Czytaj też: Czy nadajniki komórkowe obniżają ceny nieruchomości? Tak twierdzą ich przeciwnicy
Mogłoby to nieco zmniejszyć falę racjonalnych protestów osób, dla których taki widok jest zwyczajnie nieestetyczny. Wiadomo, że wprawiony foliarz uzna w takiej sytuacji, że skoro anteny są maskowane, to na pewno szkodzą, no bo po co by je ktoś maskował?
Koniec końców mam w głowie myśl, że kraj w Afryce, który ma podobną liczbę mieszkańców co Polska, ale pięciokrotnie niższe PKB, potrafi miejscami w bardziej cywilizowany sposób podchodzić do budowy infrastruktury telekomunikacyjnej niż my. W kraju aspirującym do zaliczania do grona tego lepszego Zachodu.