Trudno zapewne byłoby wyobrazić sobie na początku lat siedemdziesiątych XX wieku, że Stany Zjednoczone i Rosja wcale nie będą bezapelacyjnymi liderami w przestrzeni kosmicznej za kilka dekad. Zarówno Związek Radziecki jak i Stany Zjednoczone były podówczas jedynymi liczącymi się aktorami w przestrzeni kosmicznej. ZSRR miało już wtedy na koncie wysłanie pierwszego satelity pierwszego zwierzęcia i pierwszego człowieka na orbitę okołoziemską. Amerykanie jednak w 1969 roku przyćmili wszystkie te osiągnięcia, dostarczając bezpiecznie pierwszych ludzi na powierzchnię Księżyca. Istniało powszechne przekonanie o tym, że kosmos stał przed ludźmi otworem, a naukowcy już planowali na kolejne dekady misje załogowe nie tylko na Księżyc, ale także na Marsa, czy na Wenus.
Ponad pół wieku później wszystko jednak wygląda inaczej. Po zakończeniu programu Apollo człowiek nie tylko nie poleciał na Marsa, ani na Wenus, ale nawet nie wrócił na powierzchnię Księżyca i na początku XXI wieku stara się wynaleźć koło od nowa.
Sytuacja geopolityczna jest już jednak inna. Związku Radzieckiego już nie ma, a rosyjski sektor kosmiczny zasadniczo ograniczył się do wynoszenia ludzi i ładunku na orbitę okołoziemską. Po dawnym pędzie do wysyłania sond kosmicznych w kierunku planet Układu Słonecznego już nie ma śladu.
Czytaj także: Chiny znów wysłały w kosmos tajemniczy samolot kosmiczny. Nie wiadomo, co będzie tam robił
Od kilku lat jednak rolę głównego konkurenta Stanów Zjednoczonych w wyścigu kosmicznym grają Chiny. Kraj, który pół wieku temu nie był zupełnie zainteresowany podbojem kosmosu, dzisiaj nie tylko dogania Stany Zjednoczone w wielu aspektów podboju kosmosu, ale także zaczyna je prześcigać.
Specjaliści od kilku lat wskazują, że jeżeli Stany Zjednoczone nie zintensyfikują swoich działań, to w czwartej dekadzie XXI wieku Chiny mogą przejąć od nich pałeczkę lidera.
Jakby nie patrzeć mamy tu do czynienia z krajem, który regularnie wysyła kolejne sondy kosmiczne na Księżyc, za pierwszym podejściem z powodzeniem wysłał w kierunku Marsa orbiter, lądownik oraz łazik badawczy, a także w przeciągu zaledwie dwóch lat zbudował na orbicie okołoziemskiej własną stację kosmiczną.
Można odnieść wrażenie, że w najbliższych latach odległość między tymi dwoma krajami tylko się zmniejszy. Stany Zjednoczone aktualnie starają się w ramach programu Artemis ponownie dostarczyć ludzi na powierzchnię Księżyca, a także przywieźć na Ziemię pierwsze w historii próbki gruntu i skał z powierzchni Marsa. Problem w tym, że jak na razie z różnych powodów obydwa te programy posuwają się do przodu niezwykle wolno.
Co jednak ważniejsze, Chiny także mają taki sam plan. Do końca obecnej dekady Państwo Środka planuje zrewolucjonizować obydwa te cele.
O tym, że wyprzedzenie USA przez Chiny w podboju kosmosu jest realną groźbą, niejednokrotnie w ostatnich latach mówił chociażby administrator NASA Bill Nelson.
Teraz podobną opinię przy okazji 39. Sympozjum Kosmicznego wyraził dowódca amerykańskich Sił Kosmicznych, gen. Stephen Whiting.
Jak przyznał podczas swojego wystąpienia, Chiny rozwijają się w zdumiewającym tempie. Według analiz wykonywanych s Stanach Zjednoczonych, w ciągu zaledwie ostatnich pięciu lat Chiny trzykrotnie zwiększyły liczbę swoich satelitów szpiegowskich, obserwacyjnych i rekonesansowych.
Oznacza to, że Stany Zjednoczone nie tylko mają godnego rywala w podboju kosmosu, ale przede wszystkim amerykańskie wojsko ma poważny problem. Tak rozbudowana sieć satelitów pozwala chińskiemu wojsku z łatwością znajdować, śledzić i atakować np. okręty wojenne znajdujące się na wodach Pacyfiku.
Jakby tego było mało, azjatycka potęga posiada także zdolności zagłuszania wrogich satelitów przelatujących nad jej terytorium, a w razie konieczności także zniszczenia satelitów za pomocą pocisków wystrzeliwanych z powierzchni Ziemi. Pierwszy — zresztą udany — test broni antysatelitarnej Chiny przeprowadziły już w 2007 roku. Od tego czasu poziom zaawansowania i skuteczności z pewnością niebotycznie wzrósł.
Zagrożenie ze strony Chin w przestrzeni kosmicznej dostrzegają także eksperci z amerykańskiego Departamentu Obrony. W trakcie panelu dyskusyjnego, jaki miał miejsce w trakcie sympozjum, dyrektor NRO, agencji zajmującej się rozpoznaniem strategicznym przyznał, że po raz pierwszy od wielu dekad dominacja Stanów Zjednoczonych w przestrzeni kosmicznej jest skutecznie kwestionowana i poddawana ważnej próbie.
Czytaj także: Chiny przetestowały nowy silnik rakietowy. W ciągu kilku lat mogą przegonić nawet USA
Obaj uczestnicy dyskusji zgadzali się co do jednego: Stany Zjednoczone nie mogą wciąż spoczywać na laurach i liczyć na to, że dawne sukcesy w przestrzeni kosmicznej zapewnią im rolę lidera w kolejnych dziesięcioleciach. Utrzymanie tej pozycji będzie wymagało potężnego wysiłku i ogromnych nakładów finansowych.
Warto jednak zwrócić uwagę na fakt, że ta współczesna rywalizacja potęg kosmicznych ma także pozytywną stronę. Gdyby w połowie XX wieku nie było rywalizacji między Stanami Zjednoczonymi i Związkiem Radzieckim, człowiek zapewne do dziś nie stanąłby na powierzchni Księżyca. Największy rozwój technologiczny po obu stronach był właśnie efektem tej rywalizacji. Możliwe zatem, że rywalizacja z Chinami przyniesie nam dużo dobrego i przyspieszy rozwój technologii, które z czasem pozwolą ludziom nie tylko wrócić na Księżyc, ale także polecieć na Marsa i jeszcze dalej.