Tak też było dzisiaj na powierzchni Słońca. Jeżeli jednak nie spoglądaliście akurat w naszą gwiazdę dzienną za pomocą specjalistycznego sprzętu astronomicznego, nic nie straciliście. Amerykańska sonda kosmiczna Solar Dynamics Observatory zaobserwowała wszystko za was, a dane z tych obserwacji już przesłała na Ziemię.
Kiedy dochodzi do rozbłysku na powierzchni Słońca mamy do czynienia z uwolnieniem w atmosferze naszej gwiazdy centralnej olbrzymiej ilości energii. Proces ten spowodowany jest przez anihilację pola magnetycznego. Jak zauważają badacze, rozbłysk słoneczny zachodzi we wszystkich warstwach atmosfery słonecznej. W przestrzeń międzyplanetarną w ciągu minut, a nawet godziny wyrzucana jest olbrzymia ilość energii w postaci promieniowania elektromagnetycznego w zakresie od promieni gamma po radiowe. Samemu promieniowaniu towarzyszy także szeroki strumień elektronów, protonów i jonów, który oddala się ze Słońca z prędkością nawet 0,7c.
Czytaj także: No i mamy to! Pierwszy rozbłysk klasy X na Słońcu w tym roku nagrany
Słońce widziane z powierzchni Ziemi ma rozmiary kątowe zbliżone do rozmiarów kątowych Księżyca w pełni. Warto jednak pamiętać, że Księżyc znajduje się 380 000 km od Ziemi, a Słońce – 150 milionów kilometrów od Ziemi. Należy zatem pamiętać, że mówimy o obiekcie, którego średnica to niemal 1,4 miliona kilometrów.
Tym bardziej fascynujące jest zatem to, co wydarzyło się tam dzisiaj. Sonda kosmiczna SDO zarejestrowała bowiem niemal w tym samym momencie nie jeden, a aż cztery rozbłyski na tej samej stronie Słońca. Należy tu podkreślić, że wszystkie cztery rozbłyski oddalone były od siebie o setki tysięcy kilometrów. Źródłem trzech z nich były plamy słoneczne, a jednej — włókno słoneczne. Wszystkie one jednak połączone były ze sobą ledwo dostrzegalnymi pętlami pola magnetycznego rozciągającymi się do korony (atmosfery) słonecznej. Takie zdarzenie, jak jednoczesna eksplozja w czterech miejscach na powierzchni Słońca jest wydarzeniem rzadkim nawet w trakcie maksimum słonecznego.
Można zatem powiedzieć, że w całe wydarzenie była zaangażowana większa część widocznej z Ziemi tarczy słonecznej. Oczywiście w takiej sytuacji naukowcy zastanawiają się, jak wydarzenie to wpłynie na Ziemię. Możliwe bowiem, że w kierunku naszej planety wyemitowany w koronalnym wyrzucie masy wyruszył obłok zjonizowanej plazmy i pola magnetycznego. Jeżeli faktycznie tak się dzieje, to za kilkadziesiąt godzin możemy mieć do czynienia z prawdziwą burzą słoneczną, która potencjalnie mogłaby zagwarantować zorze polarne nawet na naszych szerokościach geograficznych.
Czytaj także: Słońce chce nas cofnąć do średniowiecza. 30 minut na przygotowanie. Czas start!
To spektakularne wydarzenie, do którego doszło dzisiaj na powierzchni Słońca, może być dodatkowym argumentem za tym, że znajdujemy się już w fazie maksimum słonecznego. Autorzy wielu artykułów naukowych wskazują, że właśnie takie zsynchronizowane mnogie rozbłyski słoneczne pojawiają się w okolicach maksimum. O tym, czy tak jednak jest, dowiemy się dopiero post factum. Metodyka określania maksimum słonecznego sprawia, że o tym, iż przeszliśmy przez maksimum, możemy dowiedzieć się dopiero siedem miesięcy po jego zakończeniu.