TOZO Golden X1 to bezprzewodowe słuchawki z wysokiej półki
Zacznijmy może od samego pudełka, wkładając tym samym między bajki nieocenianie książki po okładce. To jedno wielkie kłamstwo, które powtarzamy… w sumie sam nie wiem po co. Razem z jakością sprzętu idzie bowiem najczęściej przyjemne dla oka i przemyślane opakowanie oraz projekt elementów pokroju etui i TOZO Golden X1 zaliczają ten test śpiewająco. W przyjemnym dla oka pudełku, zwiastującym swoim designem coś z wyższej półki, znajdziemy etui, osobno ułożone w plastikowej ramce słuchawki, zestaw aż pięciu, a nie tradycyjnych trzech, a nawet dwóch (S i XL) wymiennych par gumek (szósta jest już zamontowana), instrukcję obsługi oraz krótki przewód USB-A do USB-C.
Czytaj też: Test Jabra Elite 10 – słuchawki niemal doskonałe
Sięgnięcie po etui już sugeruje nam, że nie są to byle pierwsze słuchawki. Matowe wykończenie tworzywa sztucznego, forma pigułki spłaszczona na spodzie i urozmaicona na górze (unoszonej klapce) złotym grawerem, USB-C z tyłu i podświetlana mleczna wstawka w wyżłobieniu na przodzie, to tylko przedsmak tego, co odkryjemy po otworzeniu klapki. Zwłaszcza że samo otwieranie jest tak przyjemne, jak tylko możecie oczekiwać.
Magnesy trzymają klapkę lekko, a zastosowany nawias charakteryzuje się bardzo miękkim i płynnym charakterem działania, co podczas zamykania generuje przyjemny dla ucha trzask. Najpierw krawędź klapki opiera się o krawędź podstawy, a następnie jest delikatnie dociągana przez magnesy i siłę nawiasu. Wewnątrz? Zaskoczenie. Oprócz tradycyjnej luki na słuchawki i przycisku funkcyjnego znajdziemy tam również ukryty całkowicie pod plastikiem zestaw diod (producent określa je wyświetlaczem), informujący nas o poziomie naładowania słuchawek (cztery bloki) oraz samego etui (w procentach) oraz przypominajkę o tym, że Golden X1 to słuchawki z certyfikatem Hi-Res Audio, które obsługują bezstratny kodek LDAC.
Sama forma słuchawek jest o tyle ciekawa, że łączy w sobie ciekawie stonowany projekt fasolki z łodyżką, którego buduje matowy plastik ze złotymi akcentami, wliczając w to metalową siateczkę, za którą kryje się duet dwóch membran z 12-mm membraną główną. Gumek łatwo nie dają się ściągnąć, ale za to można nałożyć je w prosty sposób, więc za to procentowi należy się plus. Podobnie zresztą, jak za obecność trzech mikrofonów z funkcjami ograniczającymi hałas z otoczenia (ENC do 42 dB) oraz zagwarantowanie wysokiej odporności, co potwierdza certyfikat IPX6.
Czytaj też: Słuchawki Redmi Buds 5 Pro – tanie i solidne, ale z kompromisami
W uszach TOZO Golden X1 siedzą bardzo stabilnie i nie generują dyskomfortu, w czym pomaga im zaoblona krótka łodyżka, gwarantująca dodatkowy punkt oparcia słuchawek na małżowinie. To, co powinno was dodatkowo interesować w tym modelu, to dotykowe panele z czterema funkcjami, które możecie dostosować w aplikacji mobilnej. Dotyk jest wykrywany praktycznie zawsze, więc co do tego możecie być spokojni.
Dlaczego TOZO Golden X1 są tak drogie?
Projekt, wykonanie i zastosowane materiały, to jedno, ale o potencjale drzemiącym w tych słuchawkach decyduje to, czego zupełnie nie widać. Tym czymś jest wysoki poziom zaawansowania, który obejmuje moduł Bluetooth 5.3, obsługa pasma przenoszenia od 12 do 441000 Hz i kodeka LDAC (24 bit/96 kHz)) poza AAC i SBC czy nawet możliwość realizowania bezprzewodowego ładowania. Producent chwali się też zaawansowanym poziomem kontrolowania słuchawek z poziomu aplikacji oraz zapewnieniami, że dźwięk jest wysokiej jakości, dzięki m.in. technologii OrigX Pro. To właśnie sprawia, że Golden X1 są kierowane do audiofilów, a więc osób, które są w stanie zapłacić więcej za wyższą jakość audio.
TOZO Golden X1 na co dzień
Golden X1 bezproblemowo zintegrowały się z moim codziennym dniem, zapewniając zarówno bardzo skuteczny tryb ANC (idealnie wygłusza m.in. bieżnię pod biurkiem), jak i świetną jakość dźwięku zwłaszcza w połączeniu ze sprzętem wspierającym kodek LDAC. Co tu dużo mówić, Golden X1 zachwycają zwłaszcza swoim brzmieniem, które jest dosyć neutralne, ale wbudowany w aplikację mobilną equalizer pozwala na radykalne zmiany tegoż brzmienia.
Sama aplikacja jest zresztą przyjemna w użytkowaniu (o ile skupimy się tylko na funkcjach słuchawek), umożliwiając przeprowadzenie testu słuchu i dostosowania brzmienia oraz trybu ANC “pod nas”, skonfigurowanie funkcji dotykowych dla obu słuchawek, podejrzenie aktualnego stanu naładowania czy przeprowadzenie aktualizacji OTA. Jedyny problem, który zaobserwowałem podczas użytkowania, sprowadzał się do dziwnego piszczenia słuchawek przy ponownym wkładaniu ich do uszu z aktywnym trybem ANC.
Jeśli z kolei idzie o wytrzymałość na jednym ładowaniu, to o poziomie naładowania etui informuje nas podświetlana “oddychająca” mleczna sekcja tuż przy krawędzi, wbudowany ekran i aplikacja. Słuchawki z kolei informują o swoim poziomie naładowania wtedy, kiedy znajdują się w etui, jak również z poziomu aplikacji dedykowanej lub systemowej. Ostrzeżenia o niskim poziomie naładowania następują sześciokrotnie przed maksymalnym rozładowaniem, a wedle rozpiski od TOZO 2-godzinne ładowanie całości zapewnia zabawę na około 32-33 godziny. Niech jednak nie zwiedzie was 8-godzinna wytrzymałość, bo liczyć na to możecie tylko w idealnych i niespecjalnie wymagających warunkach.
W czasie testów TOZO Golden X1 musiałem ładować co 2-3 dni, a to przez wykorzystywanie ich w możliwie najbardziej obciążającym scenariuszu. Mowa o ciągłym jednoczesnym połączeniu ze smartfonem i komputerem/laptopem, wykorzystywaniu kodeka LDAC i ANC praktycznie na najwyższym ustawieniu. W takim scenariuszu słuchawki wytrzymywały do około 3 godzin po wyjęciu z etui, więc siłą rzeczy, regularnie musiałem je podładowywać. Z wykonanych przeze mnie pomiarów wynika, że kompletnie rozładowane słuchawki drenują akumulator etui w zakresie od 35-45 procent, co trwa około 40-50 minut.
Sam proces ładowania jest raczej wydajny, bo w przewodowym trybie ledwie 10 minut wystarcza, aby podpić poziom naładowania rozładowanych słuchawek i etui do kolejno 55 i 16 procent. Pół godziny przekłada się już na odpowiednio około 75 i 38 procent, godzina zapewnia pełne naładowanie słuchawek oraz etui do jakichś 80 procent, a 90 minut trzeba czekać na całkowite naładowanie wszystkich trzech akumulatorów.
Czytaj też: Jabra Elite 5 – testuję słuchawki “na siłownię, uniwersalne, do biegania, na rower”
W tym procesie zauważyłem mały błąd, bo rozładowane etui ogranicza się do 4 procent i “udaje”, że próbuje naładować słuchawki, co jest na tyle nieintuicyjne, że ktoś kompletnie nieobeznany z technologią może określić to mianem błędu. W praktyce jednak umówmy się, że trudno kompletnie rozładować słuchawki bezprzewodowe tego typu. Nie tylko dlatego, że tak skromne akumulatorki można podładować byle powerbankiem czy laptopem, ale też przez integrację w etui TOZO Golden X1 bezprzewodowej formy ładowania Qi z mocą 2 watów, podczas gdy ta przewodowa sięga 2,5 wata.
Test TOZO Golden X1 – podsumowanie
Słuchawki TWS przestały być już aż tak wielką nowością na rynku i choć nadal wiele osób nie miało zapewne okazji przekonać się do nich, to jestem prawie pewny, że raz kupione słuchawki tego typu już zawsze będą stanowić element codziennego życia każdego. TOZO Golden X1 nie są jednak ewidentnie “słuchawkami na początek”. Kosztują bowiem 699 złotych, czyli sporo, jak na “narzędzie do słuchania”, ale w tego typu produktach należy szukać drugiego dna, bo Golden X1 w praktyce to nie tylko słuchawki. To również spokój od hałasu i przewodu, sprzęt umilający każdą chwilę wolnego czasu, idealne narzędzie do poznawania świata fantastycznego czy poszerzania własnej wiedzy przy audiobookach i wreszcie coś, co po prostu ładnie wygląda i nie ma żadnych wad, które by go skreśliły. Stąd właśnie decyzja, że Golden X1 należy się polecenie. Zwłaszcza na tle flagowych “markowych słuchawek” producentów telefonów, które kosztują często blisko tysiąc złotych.