TikTok znów na amerykańskim celowniku
W ostatnich latach TikTok stał się prawdziwym społecznościowym gigantem i trudno się dziwić, że rządy i organy regulacyjne mocno przyglądają się jego działalności. Zwłaszcza że właścicielem aplikacji jest chińska firma, co w wielu – przede wszystkim amerykanach – budzi poważne obawy związane z potencjalnym szpiegostwem na rzecz rządu CHRL. Pod koniec 2022 i na początku 2023 roku dużo się mówiło o zakazaniu TikToka. Doszło do tego, że USA, Kanada czy Unia Europejska wprowadziły pewne ograniczenia, jednak mają one zastosowanie jedynie do pracowników rządowych, a nie do ogółu społeczeństwa.
Czytaj też: Zakaz TikToka w Polsce może się ziścić. Kolejny kraj dał aplikacji bana
Najwięcej w tej kwestii działo się oczywiście w Stanach Zjednoczonych, bo to właśnie tamtejszy rząd jako pierwszy zaczął wnikliwiej badać poczynania chińskiej społecznościówki. Szybko zaczęto wysnuwać obawy, że dane dziennikarzy, polityków czy różnych instytucji (nie wspominając o zwykłych użytkownikach) są zagrożone, a chiński rząd może wykorzystywać algorytmy aplikacji do szerzenia dezinformacji czy śledzenia ważnych osób. Prawda jest taka, że TikTok był na amerykańskim celowniku od 2020 roku, ale jak na razie skończyło się tylko na podpisanej przez Joe Bidena ustawie zawierającej przepis zakazujący korzystania z aplikacji z telefonów i komputerów należących do agencji federalnych.
Ponadto kilkanaście amerykańskich stanów, takich jak Alabama, Maryland, New Hampshire, Teksas i Wirginia, wprowadziło podobne zakazy dotyczące urządzeń używanych przez ich pracowników. Również wiele amerykańskich uniwersytetów, zabroniło korzystania z aplikacji na telefonach uniwersyteckich oraz w kampusowych sieciach Wi-Fi. Nadal jednak mowa o działaniach raczej lokalnych i ograniczonych do konkretnych grup osób i wydawało się, że na tym sprawa się skończy.
Przez ostatni rok kontrowersje wokół TikToka nieco ucichły i niewiele już mówiło się o jakichkolwiek zakazach czy ograniczeniach. Najwyraźniej była to jedynie cisza przed burzą, bo zgodnie z informacjami, Amerykańska Izba Reprezentantów ponownie rozpaliła debatę na temat chińskiej aplikacji, tym samym podejmując wysiłki mające na celu potencjalny zakaz dystrybucji aplikacji na terenie Stanów Zjednoczonych, o ile ta nie zostanie sprzedana jakiejś amerykańskiej firmie. Wcześniej podobna ustawa została podjęta w marcu, ale utknęła w Senacie. Nowe przepisy dają ByteDance rok na sprzedaż, a nie tak, jak we wcześniejszej wersji, jedynie sześć miesięcy.
Projekt ustawy został przyjęty przez Izbę Reprezentantów z jeszcze większym poparciem i przegłosowany większością głosów – 360 do 58. Przedstawiciel republikanów z Teksasu, Michael McCaul, autor projektu ustawy, powiedział, że ochroni ona Amerykanów, a zwłaszcza amerykańskie dzieci, przed „złośliwym wpływem chińskiej propagandy”. Oczekuje się, że projekt ustawy przejdzie głosowanie w Kongresie, a kiedy to nastąpi, od prezydenta Joe Bidena będzie zależało jego podpisanie. Ten natomiast już zapowiedział, że ją podpisze.
TikTok już wypowiedział się na ten temat na platformie X, stwierdzając, iż w ten sposób: „podeptałby prawa do wolności słowa 170 milionów Amerykanów, zdewastował 7 milionów firm i zamknął platformę, która rocznie przynosi amerykańskiej gospodarce 24 miliardy dolarów”. Oczywiście amerykański rząd przede wszystkim chce przejąć aplikację, o ile chcąc uniknąć zakazu ByteDance ją sprzeda. Tylko czy to dobry ruch? Ze strony rządzących zapewne tak, ale ponad 150 milionów użytkowników raczej nie będzie zadowolonych z takich decyzji.
Liczba użytkowników serwisu stale rośnie i rosnąć będzie. Dla wielu osób jest to główne źródło zarobku, dla innych ważna część pracy czy życia osobistego. Całkowite wykasowanie aplikacji ze sklepów z apkami na pewno nie przejdzie bez echa. W dodatku nie ma co się łudzić, ByteDance również nie będzie siedziało cicho. Jeśli nowe przepisy wejdą w życie, chiński gigant będzie miał rok na sprzedaż lub podjęcie innych kroków. Jakich? Przekonamy się niedługo.