Świat biznesu jest bezlitosny – jeśli popełni się w nim błąd, można za niego dużo zapłacić. Z mniejszymi i większymi kryzysami mierzyły się takie doskonale znane marki, jak Apple, Microsoft czy Samsung. Jednak funkcjonują do dzisiaj i rządzą rynkiem. Były też inne wielkie nazwy, które również stały na podium, lecz dzisiaj nie tylko są cieniami dawnej potęgi, ale i mało kto o nich pamięta. Zestawienie obejmuje zarówno producentów sprzętu, jak i dostawców rozwiązań online.
BlackBerry – przez kryzys zmieniono cały profil działalności
Marka stworzona przez kanadyjską firmę Research In Motion (RIM) w 1984 roku. Dwanaście lat później na rynek trafił RIM 900 – pager z klawiaturą, umożliwiający także wysyłanie faksów oraz e-maili. Okazał się hitem rynku, ale prawdziwa bomba miała miejsce w 2002 roku, gdy wprowadzone zostało urządzenie, które możemy nazwać prekursorem współczesnych smartfonów – BlackBerry 5810. Najlepsze lata firma miała w okresie 2002-2007, a co się stało, że poległa na rynku mobilnym?
Odpowiedzi są dwie: Apple oraz Android. Konkurencja błyskawicznie okazała się atrakcyjniejsza od BlackBerry, a choć producent próbował wdrażać innowacje – w tym nowy, autorski system operacyjny BlackBerry 10 oraz kolejne smartfony – nic to nie dało. Dlatego w 2013 roku podjęto decyzję o wycofaniu się z rynku mobilnego i skupieniu na rozwiązaniach związanych z cyberbezpieczeństwem. I w tym sektorze działa po dziś dzień.
Yahoo! – kryzys częściowo wywołany na własne życzenie
W początkach internetu, czyli na przełomie XX i XXI wieku, Yahoo! było dla niego tym, czym jest dzisiaj dla nas Google. Szukało się tam stron, wiadomości ze świata, korzystało z interaktywnej rozrywki, można było założyć tam skrzynkę e-mailową. Yahoo! powstało w 1994 roku, a już w kolejnym pojawiła się jego autorska wyszukiwarka. Marka ta była tak potężna, że – jak podaje Wikipedia – “1 lutego 2008 przedsiębiorstwo Microsoft złożyło ofertę zakupu Yahoo!”. Było gotowe wyłożyć w tym celu 44,6 miliardów dolarów. Ale dla Yahoo była to… za mała kwota.
Co zrobił Microsoft? Nawiązał współpracę z rosnącym w siłę Google’m i to właśnie przyczyniło się do obniżenia znaczenia Yahoo! Google zasilone przez pieniądze od Microsoftu mogło rozwijać skrzydła i dlatego dzisiaj jest w tym miejscu, w którym ją znamy. A w Yahoo! nastąpił kryzys – zaczęła spadać oglądalność, zaś firma nie miała pomysłów na rosnącą konkurencję na każdym polu. W 2016 roku marka została wykupiona przez Verizon Communications za 4,84 mld dolarów. Czyli 40 mld mniej niż 8 lat wcześniej proponował Microsoft.
Czytaj też: Yahoo zapłaci 50 mln USD odszkodowania
Yahoo! działa po dziś dzień, ale jest po prostu jednym z wielu serwisów internetowych, z których można korzystać. Skupia się na Ameryce Północnej, co również ogranicza jego globalną popularność. Co warte uwagi – do Yahoo! należy popularny hosting zdjęć Flickr.
Ale… Upadek Yahoo! poprzedził spowodowany przez niego kryzys dwóch innych solidnych marek. O jakie chodzi? Pierwsza to AltaVista. Była to wyszukiwarka, która poprzedzała Google – pozwalała nawet na translację stron oraz wyszukiwanie multimediów. Jednak gdy pojawiło się Google, zaczęła tracić na znaczeniu. W 2003 roku wykupił ją Overture Services, który z kolei rok później nabyło Yahoo! Choć Yahoo! wówczas stało u szczytu swojej potęgi, nie miało chyba żadnych pomysłów na jej rozwój. W 2013 roku nastąpiło oficjalne zamknięcie.
Druga marka, która była swego czas potęgą, ale poległa wraz z Yahoo!, to GeoCities. Serwis umożliwiający tworzenie i hosting stron internetowych powstał w 1994 roku, a w drugiej połowie lat 90-tych wykorzystano go do stworzenia tysięcy witryn. Yahoo! wykupiło go na początku 1999 roku i zmieniło nazwę na Yahoo! GeoCities. W roku tym GeoCities było trzecią najczęściej odwiedzaną witryną na świecie. Po przejęciu podziałało przez 10 lat i zostało zamknięte. Z kronikarskiej odpowiedzialności dodam, że GeoCities posłużyło do stworzenia ponad 38 mln witryn!
AOL czyli America Online
Firma AOL była w latach 90-tych synonimem internetu w jego ojczyźnie, czyli USA. Co ciekawe, miała wcześniej dwie nazwy. Pierwszą, Control Video Corporation, od 1983 do 1985, drugą, Quantum Computer Services, od 1985 do 1991 roku. America Online, czyli AOL, pojawiła się w 1991 i była używana do 2009. Skąd sukces firmy?
Przede wszystkim dzięki pionierstwu. W latach 90-tych umożliwiała połączenie za pomocą modemu (dostępnego w modelu subskrypcyjnym) z siecią, a z klienta AOL korzystało ponad 20 milionów osób. Co ciekawe, dekadę wcześniej ówczesny Quantum Computer Services pozwalał na łączenie się poprzez linie telefoniczne komputerów Commodore 64 i 128! Zarabianie na łączach pozwoliło na zgromadzenie środków umożliwiających wykupienie kilku obiecujących projektów – w tym Netscape czy silnika wyszukiwania NetCrawler.
Co poszło nie tak? Czy coś zapowiadało kryzys? Tak – upowszechnianie się stałych łącz, które są dzisiaj czymś zwykłym. Dla firmy, które spory przychód miała z modemów i połączeń telefonicznych, był to silny cios. A ponieważ stałe łącza zaczęły się rozpowszechniać po roku 2000, przedsiębiorstwo połączyło się z gigantem medialno-telekomunikacyjnym Time Warner.
Co dalej? Ano seria skandali oraz nieprzemyślanych praktyk, która spowodowała odpływ klientów. Tu można wymienić płatności za wysyłanie e-maili, wyciek informacji z firmowych baz danych czy współpraca z władzami Chin w celu kontroli internetu. W 2009 roku Time Warner pożegnał kontrahenta, który od tego czas wrócił do nazwy America Online, próbował sił w mediach online, aż w końcu podzielił los Yahoo!, czyli stał się serwisem, jakich wiele.
MySpace – nie o taką sieć społecznościową nic nie robiłem
W chwili obecnej Facebook to gigant sieci społecznościowych i czy się to komuś podoba czy nie, długo jeszcze nim pozostanie. Jednak rok przed tym, zanim Mark Zuckerberg zaczął nad nim pracować, Tom Anderson i Chris DeWolfe zaproponowali światu MySpace – i z miejsca odnieśli sukces. Globalna sieć społecznościowa nie tylko stała się miejscem, gdzie profile zakładały osoby prywatne, ale również firmy, celebryci, a nawet organizacje rządowe. Dobra passa trwała przez pięć lat, a potem liczba aktywnych użytkowników błyskawicznie spadała.
Dlaczego? Odpowiedź znajduje się w pierwszym zdaniu powyższego akapitu. Facebook zdominował rynek w 2009 roku, a choć MySpace nadal mogło pochwalić się milionami użytkowników, nowych nie przybywało. Nie pomogło wykupienie przez Justina Timberlake’a i zmiana designu. MySpace stało się siecią niszową, a odpływ kolejnych użytkowników spowodowała kolosalna wpadka. Ponad 50 milionów utworów i treści z 12 lat zostały trwale utracone na skutek nieudanej migracji na nowe serwery.
MySpace dalej działa, skupiając się głównie na treściach muzycznych i rozrywkowych, ale jego zasięg i oglądalność są niezwykle dalekie od tego, co było kiedyś.
Lycos – zapewne nie masz o nim pojęcia, prawda?
Lycos – co mówi Ci ta nazwa? Podpowiem, że pochodzi z hiszpańskiego słowa “lycosidae”, co oznacza “wilczego pająka”. Była kiedyś polska grupa rockowa o tej nazwie, ale to nie to. Lycos został założony w 2004 roku i w pewnym momencie stał ówczesnym królem wyszukiwarek internetowych. Ponieważ był popularny głównie w krajach anglojęzycznych, w Polsce niewiele o nim słyszeliśmy. A że Google pokazało swoje rozwiązanie krótko po sukcesach Lycos, popularność wyszukiwarki Lycos stopniała jak śnieg w lecie.
Dlatego firma zrestrukturyzowała się, rozwijając portal do postaci obszernej wspólnoty online – z grami, newsami, pocztą e-mail i narzędziami do tworzenia stron online, natomiast oddział w USA został sprzedany w październiku firmie Daum Communications Corporation. Lycos ciągle istnieje, w 2015 roku ogłosił nawet dwa swoje urządzenia wearables, ale mówiąc wprost – nie ma już dla nikogo znaczenia.
Podsumowanie – kryzys może zdarzyć się każdemu, ale nie każdy może z niego wyjść
Co zgubiło większość wymienionych marek? Przede wszystkim brak odpowiednich zmian, będących odpowiedzią na zmieniające się potrzeby rynku oraz działania konkurencji. Dynamiczny postęp technologiczny nie ma litości i pozostawia w tyle tych, którzy za nim nie nadążają. W chwili obecnej istnieje wiele marek, których obecność na rynku i w naszych życiach jest dla nas oczywista. Ale za dekadę-dwie może okazać się, że będą one pasowały do takiego zestawienia. Może – ale nie musi. Dlatego jak będzie – zobaczymy.