Chodzi o eksperyment prowadzony od ponad 180 lat, o ile w ogóle można określić to przedsięwzięcie takim mianem. Za jego zapoczątkowaniem stał naukowiec z Uniwersytetu Oksfordzkiego, Robert Walker, który zakupił elektryczny dzwon w 1840 roku. W ostatnim czasie niecodzienny obiekt jest natomiast przechowywany w uniwersyteckim Laboratorium Clarendon.
Czytaj też: Jaki ma zasięg? Nie uwierzycie, jak daleko zajedzie elektryk na chińskim akumulatorze
Wśród czynników zapewniających tak imponująco długie działanie można wymienić co najmniej dwa: relatywnie niskie zużycie energii oraz bardzo niewielkie jej straty w czasie działania. Jak wyjaśniają naukowcy, urządzenie porusza się do przodu i do tyłu, podczas gdy mały ołowiany element dotyka dwóch dzwonków po obu stronach. W takich okolicznościach zachodzi ciągłe ładowanie i rozładowywanie, a niewielka ilość ładunku przepływa między dwoma końcami, przy czym za potencjalne straty odpowiada opór powietrza.
Bateria z Uniwersytetu Oksfordzkiego działa od około 180 lat. Naukowcy nie są w stanie określić, co dokładnie znajduje się w jej składzie
Wielką tajemnicą pozostaje dokładny skład baterii z Uniwersytetu Oksfordzkiego. Można dostrzec pewne podobieństwa do tzw. stosu Zamboniego, który składał się z około 2000 par dysków z folii cynowej przyklejonych do papieru impregnowanego siarczanem cynku i pokrytego z drugiej strony dwutlenkiem manganu. W przypadku konstrukcji z Oksfordu mówimy o uszczelnieniu zewnętrzną powłoką wykonaną z siarki.
Czytaj też: Gigantyczny skok energetyczny stał się faktem. Obecne akumulatory idą w odstawkę
Niestety, być może na uzyskanie odpowiedzi dotyczącej składu tych baterii przyjdzie nam jeszcze poczekać wiele lat. A w zasadzie niezbędną wiedzę uzyskamy dopiero po tym, jak urządzenie przestanie działać. Właśnie wtedy badacze będą mogli je rozebrać i przeprowadzić konieczną inspekcję. Gdyby zrobili to teraz, w nienaturalny sposób zakłóciliby tak niesamowity eksperyment.