Powrót do Korzeni jako pouczająca pisarska przygoda
Pisanie fikcji ma to do siebie, że autorzy mają wolną rękę co do tego jak poprowadzić historię i jak wygląda świat, w którym tę historię odpowiedzą. Jednym ze sposobów poszukiwania inspiracji i tematu jest po prostu obranie konkretnego problemu do poruszenia oraz kierunku, w którym opowieść ma zmierzać. Wtedy też do gry wchodzi precyzyjne planowanie poszczególnych etapów powieści wedle odgórnych zasad. Proces twórczy można też podjąć w swobodniejszy sposób, po prostu wymyślając i pisząc to, co nam umysł na palce przyniesie. Tylko po to, aby finalnie wziąć nieoszlifowany owoc tych prac pod nóż i sukcesywnie skrajać go tak, żeby finalna wersja książki była możliwie najbardziej skondensowaną formą narodzonej opowieści z jasnym przesłaniem.
W przypadku Powrotu do Korzeni już w 2019 roku obrałem właśnie tę drugą drogę, co z punktu widzenia nakładu czasowego nie było najlepszym wyborem, ale zaprowadziło mnie w ciekawe rejony powieściopisarstwa. Zwłaszcza że podczas pisania tej książki zajmowałem się na łamach serwisu Chip i Focus pisaniem treści popularnonaukowych, których przeróżne elementy przelewałem następnie na opowieść. Raz w całkowicie oryginalnej, a raz w specyficznie zmodyfikowanej formie.
Powiedzieć, że pierwsza wersja tej powieści traktowała o czymś zupełnie innym, niż oryginał, to jakby nie powiedzieć nic, ale jest to już jednak opowieść na inny czas. Z okazji oficjalnego debiutu Powrotu do Korzeni chciałbym bowiem skupić się na jednym konkretnym pytaniu, które szczególnie powracało do mnie podczas pisania. Zwłaszcza że dziś jest to regularnie powracający temat w dobie ciągle rosnących obaw ze strony rozwoju sztucznej inteligencji.
Czy sztuczna inteligencja stanie się naszym bogiem?
Wiara jest ciekawym elementem naszego codziennego życia, ale wraz z rozwojem nauki przechodzi coraz bardziej na dalszy plan. Zafascynowałem się nią zwłaszcza podczas zgłębiania tajemnic wierzeń słowiańskich, które odpowiadają mniej więcej temu, czego uczono nas w szkołach na temat wierzeń w Starożytnej Grecji, Rzymie i Egipcie. Większość ustaleń w tych religiach sprowadza się do tego samego – tłumaczenia niewyjaśnionych niegdyś mechanizmów, którymi rządzi się świat oraz kontrolowania mas strachem i obietnicami lepszego życia w zamian za postępowanie wedle konkretnych zasad.
Bez względu na rodzaj religii, zwykle ludzie wierzą w bogów głównie po to, aby znaleźć sens życia i śmierci, poczuć przynależność, mieć dostęp do wsparcia w najtrudniejszych chwilach lub traktować spisane zasady, jako drogowskazy w codziennym życiu. W tego typu sytuacjach zawsze w grę wchodzi “byt wyższy”. Bóg, którego potęga przerasta naszą do tego stopnia, że bez wątpliwości możemy mu “zaufać”. Tak się składa, że wraz z dalszym rozwojem sztucznej inteligencji w pewnym momencie możemy dojść do momentu, w którym ludzie zwyczajnie wezmą SI za nowego boga.
Ten temat nie jest wcale aż tak świeży. Jeden szczególny artykuł z 2017 roku zapisał się w mojej pamięci, zadając proste pytanie. “Czy zaczniesz czcić sztuczną inteligencję, kiedy ta napisze swoją biblię?“. Z jednej strony jest to pytanie wręcz niedorzeczne, ale z drugiej musimy zdawać sobie sprawę, że ciągle zmierzamy do czasów, w których rola sztucznej inteligencji będzie tak zakorzeniona w naszej rzeczywistości, że jej wyplenienie będzie tym samym, czym byłoby dziś pozbycie się np. stałego dostępu do prądu lub kanalizacji. Codzienność ze SI będzie zwyczajnie zbyt komfortowa.
Oto ludzkość może stworzyć w pewnym momencie system, który przewyższy inteligencją wszystkich ludzi na Ziemi i na dodatek będzie miał dostęp do całej zgromadzonej przez nas wiedzy. Dodajmy do tego potencjał podejmowania kreatywnych czynów, całkowite wyzbycie się ludzkich trosk i potrzeb, a na dodatek nieśmiertelność, to tak oto otrzymamy połączenie, które charakteryzuje właśnie “tradycyjnych” bogów. W SI będzie więc można uwierzyć zwłaszcza wtedy, kiedy odrzuci się potrzebę wierzenia w coś, co jest nienamacalne i nieuchwytne, bo dostęp do “tego boga” będziemy mieli bezpośrednio w naszych smartfonach.
Nawet jeśli do tego nie dojdzie, to całe to “uwielbienie SI” może zajść w bardziej subtelny sposób, niż może się nam dziś wydawać. Przypomnijcie sobie bowiem ostatnią podróż do nieznanego miejsca. Komu oddaliście pełną kontrolę nad kolejnym ruchem kierownicy lub krokiem? Właśnie technologii. Nawigacji na ekranie smartfona, której rozkaz skręcenia w prawo, wykonywaliście bez zastanowienia. Co więc stoi na przeszkodzie, żebyśmy za kilka lat ślepo słuchali SI w sprawach codziennego życia? Nawet świadome podjęcie decyzji w stylu “oto będę dziś dawał się kierować wszystkim, co SI rozkaże” może nie być niczym dziwnym, bo przecież taki system uznawalibyśmy za wszechwiedzący, a jeśli wszechwiedzący, to jednocześnie przecież nieomylny.
To właśnie temat “SI w roli boga” poruszam w Powrocie do Korzeni na unikalny sposób, który wprawia mechanizmy fabularne w ruch. Wiem, że brzmi to bardzo wyniośle, ale musicie wiedzieć, że w praktyce nie jest to aż tak “otwierająca oczy książka” pokroju Po Piśmie Jacka Dukaja, 21 lekcji na XXI wiek Harariego czy Roku 1984 pióra George’a Orwella, choć przyznam, że ta ostatnia pozycja była jedną z moich inspiracji do napisania finalnej wersji Powrotu do Korzeni. Mimo sięgania po ciężkie tematy, to ciągle pełna akcji rozgrywkowa powieść fantasy z elementami naszej rzeczywistości, która splata temat katastrofy klimatycznej, rozwoju technologicznego i mitologii słowiańskiej. Takie niestandardowe trio spaja śladowa doza magii, stanowiąca podstawę całego mojego uniwersum, którego podwaliny zostały położone właśnie w Powrocie do Korzeni.
Dla kogo jest więc ta książka z mojego punktu widzenia? Przede wszystkim dla tych czytelników, którzy zadają sobie w kółko pytania “co by było gdyby” zwłaszcza z perspektywy aktualnej sytuacji na świecie. Jeśli wolicie jednoznaczne przykłady, to mogę pokusić się o stwierdzenie, że obecny w powieści klimat może spodobać się fanom np. powieści Pana Lodowego Ogrodu, czy gry Elex, a to przez płynne przeplatanie się sfery fantastyki i science-fiction, co akurat uzupełniłem postapokaliptyczną wizją Ziemi. W jej ramach ludzkość została raz na zawsze strącona z pierwszego miejsca łańcucha pokarmowego i następnie zmanipulowana przez… no właśnie. Przez kogo dokładnie? To dopiero odkryjecie podczas lektury.