Tak przynajmniej twierdzą autorzy publikacji mającej obecnie formę preprintu. Jest ona dostępna w bazie danych serwisu arXiv, a stojący za nią naukowcy: Giacomo Cacciapaglia, Stefan Hohenegger i Francesco Sannino, zwrócili uwagę na fragmenty wyrzucane przez czarne dziury. Jak przekonują, taki obiekt może stanowić potwierdzenie, iż promieniowanie Hawkinga da się zarejestrować.
Czytaj też: Czarne dziury nie istnieją? Szalona hipoteza nabiera kształtów
Kluczem do rozwikłania zagadki wydają się fuzje czarnych dziur. Powstające w takich okolicznościach sygnały, zwane falami grawitacyjnymi, zostały po raz pierwszy zarejestrowane w 2015 roku przez obserwatorium LIGO. Poza czarnymi dziurami źródłem fal grawitacyjnych mogą być również gwiazdy neutronowe wchodzące ze sobą w interakcje generujące ogromne ilości energii.
Promieniowanie Hawkinga zostało opisane w 1974 roku. Słynny naukowiec twierdził, że miałoby ono pochodzić z czarnych dziur
Według badaczy stojących za najnowszymi ustaleniami w tej sprawie, to właśnie w momencie fuzji czarnych dziur pojawiają się idealne warunki ku powstawaniu promieniowania Hawkinga. Te okna czasowe nie trwają długo, dlatego naukowcy musieliby mieć wiele szczęścia, aby dostrzec taki proces. W teorii w momencie łączenia w przestrzeń kosmiczną powinny trafiać niewielkich rozmiarów “strzępki”. I to one miałyby zapewniać okazję do wykrycia promieniowania Hawkinga.
Owe fragmenty powinny w teorii wytwarzać promieniowanie gamma zawierające wysokoenergetyczne fotony. Takie rozbłyski gamma powinny więc mieć w sobie swego rodzaju sygnatury wskazujące na udział promieniowania Hawkinga. Powinno dać się je wykryć z wykorzystaniem teleskopów opartych na technice obrazowania atmosferycznych błysków promieniowania Czerenkowa.
Czytaj też: Przebili jonosferę i obserwują wszechświat w nowym wymiarze. Padła kolejna bariera!
Jednym z takowych jest obserwatorium HAWC (High-Altitude Water Cherenkov), które pozwala wykryć fotony w zakresie od 100 GeV do 100 TeV. Mimo to obserwacja tych miniaturowych czarnych dziur będzie wielkim wyzwaniem, ponieważ pod względem rozmiarów miałyby one przypominać planetoidy. Biorąc pod uwagę fakt, iż mówimy o obiektach pochłaniających światło, ich detekcja nie będzie należała do łatwych. Ale ile tak naprawdę wiemy o czarnych dziurach? To intrygujące pytanie, w szczególności w kontekście ostatnich hipotez o tym, że takowe mogą… w ogóle nie istnieć.