Miniaturowy pocisk amerykańskich specjalsów wzmocni zdolności USA do uderzenia z dystansu
Ta sekretna broń, którą zobaczyliśmy po raz pierwszy, to z jednej strony skromny, a z drugiej potężny mały pocisk manewrujący. Aktualnie jego rozwój jest jednym z priorytetów działalności SOCOM, bo samo jego powstanie uznaje się za kluczowe do utrzymania znaczenia specyficznych samolotów w potencjalnych konfliktach wysokiej intensywności. Dlatego właśnie te pociski mają trafić m.in. do samolotów AC-130J Ghostrider i MC-130J Commando II, czyli tych wielkich latających maszyn, które mierzą prawie 30 metrów długości, wykorzystują cztery silniki podczas lotu i ważą kilkadziesiąt ton. Ich aktualna rola sprowadza się z kolei głównie do wspierania sił naziemnych, z czego ten pierwszy samolot (AC-130J) realizuje to poprzez czynne podejmowanie operacji bojowych, wykorzystując np. bomby.
Czytaj też: Tomahawki zaczną latać, jak szalone. USA pokazały sprzęt do siania pogromu
W erze zaawansowanych systemów przeciwlotniczych, myśliwców i dronów tego typu samoloty nie mogą być jednak tak dobrze chronione, jak dawniej i stąd właśnie pomysł na zapewnienie im małych pocisków manewrujących. Tego typu uzbrojenie umożliwi samolotom latanie znacznie dalej od pozycji wroga przy jednoczesnym realizowaniu ataków na konkretne pozycje, co w przypadku tak wielkich i powolnych maszyn jest na wagę złota. Nic więc dziwnego, że SOCOM uznaje rozwój tej nowej broni za priorytetowy, a tak się składa, że do tej pory utrzymywano ją w tajemnicy i dopiero niedawna prezentacja pozwoliła światu rzucić na nie okiem… choć nie w najlepszej jakości.
Czytaj też: Armia USA pokazała przepis na lądową dominację. Oto nowy M2A4E1 Bradley
Niewyraźnie zdjęcie ukazało pocisk wystrzelony do tyłu z kwadratowego pojemnika przypiętego do tylnej rampy ładunkowej samolotu typu C-130, który wyróżniał się statecznikami w kształcie litery X oraz licznymi otworami na korpusie. Niestety ciągle konkretne szczegóły dotyczące projektu i możliwości tego małego pocisku manewrującego pozostają tajne, ale ogłoszenie o przetargu SOCOM z 2021 roku wspominało, że taka forma uzbrojenia ma mieścić się w standaryzowanej cylindrycznej wspólnej tubie startowej (Common Launch Tube, CLT) używanej przez wszystkie oddziały wojskowe USA. Dodatkowo zasięg takiego pocisku ma wynosić od około 370,5 do 741 kilometrów i obejmować zaawansowane technologie naprowadzania z opcją obierania celów w locie.
Czytaj też: Ten pocisk odmieni śmigłowce AH-1Z Viper. Marines USA utrzymywali go w sekrecie
Oczywiście taki mały pocisk manewrujący to nie tylko sprzęt przeznaczony do wspomnianych samolotów. Małe gabaryty oznaczają, że teoretycznie taki pocisk może być również nową formą uzbrojenia dla sprzętów o niższym udźwigu, czyli np. dronów z MQ-9 Reaper na czele. To też idealne rozwiązanie dla samolotów startujących z lotniskowców, gdzie każdy kilogram wagi ma znaczenie w procesie startowania. Dlatego właśnie uznaje się, że nadchodzące testy polowe i integracja małego pocisku manewrującego z operacyjnymi ramami będą ściśle monitorowane. Sukces tych prób może prowadzić do znaczących zmian w strategiach amunicji powietrznej, zwiększając taktyczną elastyczność i zdolności dystansowe nie tylko Sił Specjalnych USA.