Omijanie reklam w YouTube jest coraz trudniejsze
Google długo nie podejmował poważniejszej walki z blokowaniem reklam, ale jak się okazało, ta cierpliwość nie była niewyczerpana. W zeszłym roku kojarzę co najmniej 4 czy 5 sytuacji, w których pisaliśmy o kolejnych ruchach giganta w tej materii, a na początku tego roku Google po raz kolejny stał się podejrzany, gdy użytkownicy jednego z popularnych programów blokujących reklamy zaczęli donosić o wydłużonych czasach ładowania i znacznym, sztucznym obciążeniu CPU i RAM podczas próby odtwarzania filmów. Choć rym razem okazało się, że jest to wynik błędu we wtyczce blokującej, to skala podejrzeń, jaka się przetoczyła przez sieć, dowodzi podejrzliwości użytkowników i… chyba także braku wiary w dobrą wolę Google’a.
Wczoraj mogła rozpocząć się kolejna odsłona tego konfliktu – jeden z użytkowników serwisu Reddit, SDHD4K, doniósł o dziwnym zachowaniu serwisu YouTube, który zaczął „przeskakiwać” odtwarzany materiał do końca. W tym samym wątku inny użytkownik informował o siłowym wyciszaniu dźwięku podczas oglądania filmu.
Jak ominąć problem? A może nie warto?
Wszystkie problemu zdają się dotykać użytkowników blokera AdBlock Plus – aż chciałoby się napisać: znowu. Czy to świadome posunięcie YouTube przeciwko użytkownikom programu, czy też kolejny błąd samej wtyczki? W tej chwili nie ma stanowiska żadnej ze stron, więc można jedynie wróżyć z fusów.
Na bazie doświadczeń innych użytkowników, potwierdzonych szybkimi redakcyjnymi testami, możemy jednak powiedzieć, że w tej chwili inne wtyczki blokujące takie jak AdGuard i uBlock Origin działają poprawnie, problemów nie sprawia także bloker wbudowany w przeglądarkę Brave.
Wojna serwisów utrzymujących się z reklam z użytkownikami korzystającymi z adblockerów trwa od dawna. Nowe sposoby przeciwdziałania blokowaniu są, na razie, skutecznie kontrowane przez twórców wtyczek i nie wygląda na to, by któraś ze stron miała osiągnąć trwały sukces.
Osobiście wolę zapłacić za serwis, z którego często korzystam, niż walczyć z nim i sprawdzać kolejne wtyczki. Jeśli stronę naprawdę lubię, a nie oferuje możliwości wniesienia opłaty, to wrzucam ją na białą listę, a jeśli gdzieś zaglądam rzadko, to po osiągnięciu odpowiedniego poziomu uciążliwości po prostu rezygnuję z kolejnych odwiedzin. I jak na razie to podejście sprawdza się całkiem dobrze.