Rosjanie zaczęli uciekać czołgiem przez pole minowe. Na efekty nie trzeba było długo czekać
Siedzisz sobie w bazie, prostujesz te arkusze pogiętej stali, bo dowódca kazał, a kolega-czołgista obok spawa je ze sobą. Humor dopisuje, bo wiesz, że jeszcze dziś wasz poczciwy czołg T-72 zaliczy ewolucje w żółwio-czołg, a wtedy na froncie nic wam grozić nie będzie. Jednak czy na pewno?
Czytaj też: Nie mają skrupułów. Znany producent kart graficznych handluje z Rosją, ale USA też nie gardzi
Powyżej możecie obejrzeć nagranie z ukraińskiego drona, które przedstawia, jak jadący najpewniej z pełną prędkością czołg z Rosjanami na pokładzie jedzie przez poznaczone ostrzałem artyleryjskim szczere pole. W dziewiątej sekundzie zaczyna się koszmar dla załogi, kiedy to czołg wjeżdża na pierwszą minę, ale na jednej wcale się to nie kończy. Po chwili dochodzi do kolejnych wybuchów, które dla podstawy czołgu nie są wcale obojętne. Efekt? Czołg staje, a po chwili ucieka z niego jedna osoba z załogi.
Czytaj też: Rosja ma dwa nowe okręty. Jeden z nich może siać zniszczenie na lewo i prawo
Oczywiście czołgi mogą zostać przygotowane na ewentualność napotkania min na polu bitwy, ale wymaga to założenia na nich specjalnego walca do ich neutralizacji, który zresztą wymaga poruszania się ze znacznie niższą prędkością. Nie wiemy, czy Rosjanie akurat tutaj uciekali przed czymś i woleli podjąć ryzyko najechania na minę, czy w ogóle mieli zamontowany tego typu system i zwyczajnie nie wiedzieli, jak powinno przejeżdżać się czołgiem przez pola minowe. Pewne jest jedno – przyspawana do korpusu czołgu “skorupa” w tej sytuacji kompletnie się nie przydała.
Warto przypomnieć, że w kwietniu po raz pierwszy zobaczyliśmy zdjęcia żółwio-czołgów w Ukrainie. Na tak zmodernizowane pancerne puszki wpadli Rosjanie/ Wprawdzie Rosja poczyniła już kroki w kierunku kontrowania ukraińskich dronów przeciwpancernych, ale wygląda na to, że najbardziej zaawansowane zdobycze technologiczne nie są jeszcze powszechne. W praktyce nowe żółwio-czołgi są niczym innym, jak czołgami z rozbudowaną stalową nadbudówką, która osłania każdą stronę pojazdu poza jego przodem, skąd wystaje długa lufa głównego działa.
Czytaj też: Ukraina zaskoczyła Rosjan. Sięgnęła do starożytnej broni, łącząc ją z nowoczesną technologią
Czy to ma sens? Jeśli idzie o poziom ochrony, to tak – dron zamiast w pancerz, uderzy w zewnętrzną powłokę, która nie przeniesie uszkodzeń na sam pojazd. Problem w tym, że tak rozbudowana ewolucja niegdyś prostej “klatki ochronnej” znacząco ogranicza zdolności operacyjne czołgu, obniżając świadomość sytuacyjną, mobilność i możliwości bojowe. Nie wiemy też, jak solidnie przymocowano klatkę do czołgu i czy w razie zmasowanego ataku nie zdeformuje się na tyle, że zablokuje cały ruch wieży lub po prostu odpadnie.