Wystarczyła chwila. Tragiczny wypadek w fabryce akumulatorów litowo-jonowych wstrząsnął całą branżą

Akumulatory litowo-jonowe mają jedną podstawową wadę – stosunkowo łatwo ulegają samozapłonom i powodują ogromne pożary, które ciężko ugasić. W koreańskiej fabryce baterii litowo-jonowych doszło do sporej eksplozji i pożaru budynku, w wyniku czego zginęły aż 22 osoby.
Zdjęcie poglądowe

Zdjęcie poglądowe

Do pożaru doszło w poniedziałek 24 czerwca rano w zakładzie produkującym akumulatory litowo-jonowe firmy Aricell w Hwaseong, na południowy zachód od stolicy Korei Południowej – Seulu. Żywioł rozwinął się w błyskawicznym tempie, w związku z czym wielu pracownikom nie udało się uciec. Zginęły 22 osoby, w większości obywatele Chin – donosi agencja prasowa Reutersa.

Czytaj też: Ponad 10 000 pożarów w ciągu roku i to tylko w jednym kraju. Akumulatory w ogniu krytyki

Jak relacjonuje Kim Jin-young z koreańskiej straży pożarnej, ogień rozwinął się po serii wybuchów ogniw akumulatorowych w magazynie mieszczącym aż 35 tysięcy baterii. Ci pracownicy, którzy zdołali ujść z życiem przez rozprzestrzeniającym się pożarem, zostali dotkliwie poparzeni. Konstrukcja zakładu przemysłowego jest naruszona w znacznym stopniu – górny poziom całkowicie zawalił się.

Akumulatory w koreańskiej fabryce spłonęły w mig. Pracownicy nie mieli czasu na ucieczkę

Większość z osób, która zginęły, to byli zagraniczni pracownicy tymczasowi. Nie tylko z Chin, ale również z Laosu i Korei Południowej. Możliwe, że nie zaznajomiono ich z konstrukcją budynku i nie byli w stanie uciec przed błyskawicznie rozwijającym się żywiołem. Płomienie rozeszły się po budynku w ciągu ledwie 15 sekund.

Czytaj też: Zużyte akumulatory można uratować. Naukowcy opracowali dla nich istny botoks

W takich miejscach jak fabryka akumulatorów ryzyko pożarów jest bardzo duże. Kim Jae-ho, profesor ds. zapobiegania pożarom i katastrofom na Uniwersytecie Daejeon uważa, że ogień rozprzestrzeniał się szybciej, niż pracownicy byli w stanie uciekać. „Materiały stosowane w akumulatorach, takie jak nikiel, są łatwopalne. W porównaniu z pożarami powodowanymi przez inne materiały w takich sytuacjach często nie ma wystarczająco dużo czasu na reakcję” – przyznaje naukowiec cytowany przez agencję Reutersa.

Czytaj też: Wodą po płonącym akumulatorze! Właśnie tym Chińczycy chcą gasić akumulatory litowo-jonowe

Dodajmy na koniec, że firma Aricell jest młodym i niewielkim przedsiębiorstwem zatrudniającym kilkadziesiąt osób. Na rynku istnieje od 2020 roku i zajmuje się produkcją akumulatorków litowych do czujników i urządzeń komunikacji radiowej. Nie jest to tak duża firma jak czołowi producenci akumulatorów do pojazdów elektrycznych – Hyundai Motor i podległa mu spółka Kia. Niemniej, jak zauważamy, ryzyko poważnej w skutkach katastrofy w przypadku technologii akumulatorowej dotyczy każdego producenta bez względu na wielkość linii wytwórczej.