Chińska marka? Tak, ale…
Z przytoczonego przez PB badania wynika, że sprzedaż chińskich marek stanowi już 4,2% całego wolumenu nowych samochodów, jaki trafił na polski rynek – a jest to 10,6 tys. rejestracji między styczniem a końcem maja 2024 roku. To oczywiście bardzo dużo, a na pewno dosyć, żeby można było dać serię bolesnych tytułów clickbaitowych, ale rzecz w tym, że 79% tego wyniku (czyli 3,3% rynku) robi jedna marka – VOLVO.
Tak, Volvo od dawna należy do chińczyków (a konkretnie do firmy Geely), ale marka wywodzi się ze Szwecji i została przejęta z całą stojącą za nią dobrą tradycją. Volvo w Polsce jest od lat doskonale postrzegane i ma grono wielbicieli pośród nabywców aut osobowych wyższej klasy. W liczbach wygląda to następująco: z 10,6 tys. rejestracji ponad 3 tys. to model Volvo XC60, 2,2 tys. Volvo XC40 o na trzecim miejscu znalazło się Volvo XC90 z wynikiem zbliżonym do 1,1 tys. pojazdów.
Dopiero na 4 i 5 miejscu znalazły się pojazdy drugiego z chińskich producentów, firmy MG, która dostarczyła 18% całego wolumenu chińskich pojazdów, czyli 0,7% rynku nowych samochodów – model MH HS z wynikiem 996 szt i MG ZS sprzedany w liczbie 744 egzemplarzy. Zgadnijcie, jaka marka zajęła kolejnych 5 miejsc? Ależ tak, znowu Volvo, przy czym na 6 miejscu znalazł się elektryczny model EX30 zbudowany na chińskiej platformie. Dopiero na 11 miejscu znalazł się BAIC Beijing 5, którego zarejestrowano 172 szt. Firma zdobyła 2,6% udziału w sprzedaży wszystkich chińskich marek, co stanowi 0,1% rynku.
Z raportu Santander Consumer Multirent wynika, że Polacy nie mają uprzedzeń do chińskich marek, ale ich rozpoznawalność jest słaba – nie radzi sobie z tym aż 52% badanych kierowców. 29% użytkowników rozpoznaje chińskie marki samochodów dostępne na polskim rynku, a 23% nie jest pewna. Wśród marek najlepiej rozpoznawana jest marka MG (20%), Maxus (14%) i BYD (13%). Natomiast najmniej rozpoznawalne są Seres (4%), Omoda (5%) i BAIC (6%). Wyniku rozpoznawalności Geely / Volvo natomiast nie udało mi się ustalić.
Udział chińskich aut wzrośnie, ale o żadnym „przejmowaniu” rynku nie ma na razie mowy.
Auta chińskie mają olbrzymi potencjał na zdobycie sobie w Polsce zwolenników, zwłaszcza w segmencie aut elektrycznych, gdzie od dawna Chińczycy nie mają żadnych kompleksów wobec tradycyjnych europejskich marek.
Najbardziej przekonująca dla nabywców jest niska cena, a dopiero później jakość, bezpieczeństwo i wsparcie serwisowe, ale właśnie w kwestiach cen może to nie wyglądać tak różowo, gdyż dalekowschodnie pojazdy produkowane poza obszarem UE napotkają wkrótce znaczne bariery celne, które na pewno doprowadzą do zmniejszenia przewagi cenowej nad pojazdami produkowanymi na terenie Europy.
Czy to wystarczy, by spowolnić ekspansję? Tradycyjni producenci trzymają się mocno. Mile widzianym efektem zdecydowanego wejścia chińskich marek do EU byłoby urealnienie cen nowych aut, które przez ostanie 5 lat wystrzeliły w kosmos. Z pewnością daleko do tego, by siać panikę clickbaitowymi tytułami.
Zobacz też: Elektryczne Volvo EX30 sunie przez Polskę. Szalona przygoda czy wygodna podróż? (chip.pl)