Zniszczenie reaktora jądrowego bloku energetycznego nr 4 w elektrowni doprowadziło do skażenia promieniotwórczego obszaru o powierzchni niemal 150 000 kilometrów kwadratowych. Przez ostatnie cztery dekady obszar ten siłą rzeczy pozostawiony został sam sobie.
Najnowsze wyniki badań prowadzonych na tym obszarze na przestrzeni ostatnich dziesięciu lat wskazują wyraźnie na to, że natura powoli zaczyna odpuszczać i obszar ten będzie można w najbliższym czasie z powrotem przywrócić dla rolnictwa.
Poziom promieniowania na dużym obszarze spadł na przestrzeni lat do poziomów niższych niż te, które są uznawane za niebezpieczne.
To bardzo dobra wiadomość, bowiem w bezpośrednim otoczeniu dawnej elektrowni jądrowej znajduje się ogromny obszar nadający się pod uprawy, który ze względu na skażenie przez ostatnie dekady musiał być całkowicie wyłączony z jakichkolwiek upraw.
Nie da się także tutaj uniknąć kontekstu. Na przestrzeni ostatnich trzech lat Ukraina straciła bowiem olbrzymie ilości gruntów ornych, które wskutek agresji wojsk rosyjskich zostały zniszczone i zmienione w strefy walk z najeźdźcą. Każde dodatkowe obszary rolne są w tym kontekście dla Ukrainy na wagę złota.
Czytaj także: Czarnobyl w końcu będzie wolny od promieniowania
Mogłoby się wydawać, że 38 lat wyłączenia spod użytkowania gruntów rolnych to długi czas. Należy jednak przy tym pamiętać o skali katastrofy, jaką była eksplozja i zniszczenie reaktora jądrowego. Potężny obszar wokół elektrowni został poważnie skażony, promieniowanie jądrowe rozprzestrzeniło się na obszarze zamieszkiwanym przez ponad osiem milionów ludzi. Wskutek tego zdarzenia choroby nowotworowe dotknęły ponad ćwierć miliona ludzi, z których ponad 100 000 osób zmarło. Od samego początku wiadomo było, że na dużym obszarze wokół elektrowni przez lata i dekady ludzie nie będą mogli bezpiecznie przebywać ze względu na poziom skażenia.
Naukowcy z Narodowego Uniwersytetu Przyrodniczego i Nauk o Środowisku Ukrainy przekonują, że po niemal czterech dekadach sytuacja uległa zmianie i ponad 80 proc. obszaru wyłączonego spod upraw wokół elektrowni można ponownie wykorzystać do celów rolniczych.
Badacze wskazują, że największym zagrożeniem dla życia na tym obszarze był promieniotwórczy jod-131, ale ilość tego izotopu od czasu katastrofy spadła już do wartości pomijalnych. Nieco inaczej jest z cezem-137 i strontem-90, których ilość zmniejsza się o połowę w trakcie ponad 30 lat. Oznacza to, że teraz faktycznie jest ich nieco ponad połowę mniej niż pod koniec 1986 roku. Najwięcej izotopów zresztą znajduje się w bezpośrednim otoczeniu elektrowni, w tzw. strefie wykluczenia. Tam jednak na przestrzeni ostatnich czterech dekad wyrósł las, który w najbliższym czasie lasem pozostanie. Co więcej, możliwe, że zostanie on przekształcony w rezerwat przyrody.
Czytaj także: Dlaczego w miejscach katastrof nuklearnych sieje się słoneczniki?
W artykule opublikowanym w periodyku New Scientist naukowcy wskazują, że na wielu obszarach wciąż rejestruje się wysoki poziom promieniowania, które jednak nie wpływa na uprawy w żaden znaczący sposób. Badacze wskazują zatem na to, że obszary te powinny zostać przywrócone rolnikom pod uprawy z zastrzeżeniem, że produkty rolne tam powstałe powinny zostać sprawdzone pod kątem promieniowania, gdy już wyrosną.
Jak zwykle w takim przypadku jednak pozostaje pytanie o to, czy produkty z takich obszarów znajdą nabywców. Zaufanie do produktów rolnych z terenów skażonych może być bardzo ograniczone. Dokładnie taką samą sytuację widać np. w Japonii, gdzie sama zapowiedź spuszczenia do oceanu skażonej wody z reaktorów w elektrowni Fukushima-daiichi doprowadziła do zakazu sprowadzania ryb i owoców morza z tego obszaru przez praktycznie wszystkie sąsiadujące z Japonią kraje. Zapewnienia naukowców o tym, że woda była odpowiednio przygotowana przed zrzutem tak, aby nie stanowiła zagrożenia, nie przekonały nikogo. W przypadku produktów rolnych z okolic Czarnobyla może być dokładnie tak samo.