Podstawowy model z serii Galaxy S25 może nie dostać ważnego ulepszenia
Kiedy musimy zapłacić za smartfona kilka tysięcy złotych, oczekujemy od niego wiele, bo zarówno wytrzymałej konstrukcji, dobrego wyglądu, jak i (przede wszystkim) topowej specyfikacji. Samsung oczywiście stara się spełniać wymagania klientów i w kolejnych generacjach Galaxy S wprowadza potrzebne usprawnienia. Tak było też w tym roku i chociaż firma przede wszystkim skupiła się na Galaxy AI, nie zapomniała wprowadzić w swoich flagowcach kilku ważnych zmian. Można się więc spodziewać, że to samo stanie się w serii Galaxy S25.
Czytaj też: Samsung Galaxy Z Fold 6 – wiemy o nim już prawie wszystko
Najnowsze przecieki pokazują nam jednak, że nie pod każdym względem możemy liczyć na coś lepszego, bo najwyraźniej południowokoreański gigant wciąż pozostaje niechętny do ulepszania akumulatorów. To dość zabawne, że zarówno Samsung, jak i Apple, są co do tego tacy oporni. Kiedy wśród chińskich firm panowała moda na prześciganie się w oferowaniu jak najszybszej prędkości, największe potęgi smartfonowego rynku trwały przy swoim. Jasne, nie ma co rzucać się na takie szalone prędkości jak ponad 200 W, jednak problem w tym, że obie te firmy nic w tym względzie nie robią. Samsung może wypada tu nieco lepiej, bo ma w swojej ofercie kilka modeli z ładowaniem 45 W, ale na tle konkurencji – nawet z niskiej półki – to i tak zakrawa na żart i to bardzo nieśmieszny. Niestety, na samym ładowaniu się tutaj nie kończy.
Czytaj też: Pojawiają się pierwsze szczegóły Infinix Zero Flip. Nadchodzi kolejny tani składak?
Do premiery Galaxy S25 zostało jeszcze przynajmniej pół roku, jest więc dość wcześnie, by mówić o konkretnych informacjach, ale pojawiła się właśnie interesująca i rozczarowująca plotka. Dotyczy ona pojemności akumulatora w podstawowym Galaxy S25 i jeśli liczyliście na powiększenie ogniwa, to lepiej przestańcie, bo Samsung nie ma zamiaru nic z nim robić, pozostając przy pojemności znanej z tegorocznego modelu.
Galaxy S24 dostał delikatne powiększenie akumulatora i z 3900 mAh w S23, przeskoczyliśmy na 4000 mAh. Różnica znikoma i raczej niezbyt wyczuwalna w codziennym użytkowaniu, zwłaszcza dla osób, które dużo korzystają ze smartfona na różne sposoby – oglądają filmy, testują funkcje Galaxy AI, robią dużo zdjęć. Jasne, po stronie procesora i oprogramowania mamy pewne ulepszenia związane z energooszczędnością, ale nie są one w stanie zastąpić realnego powiększenia ogniwa.
Czytaj też: Samsung ujawnia możliwości Galaxy Ring. Teraz pozostaje nam tylko czekać na premierę
4000 mAh to naprawdę mało, jak na smartfon z takiej półki cenowej i nawet jeśli jest to najsłabszy model z serii, to wypadałoby się bardziej postarać. Jeśli zerkniemy na chińską konkurencję, to zauważymy, że nawet podstawowe modele we flagowych seriach nie oferują tak małych baterii, nie wspominając już o tym, że ładowanie jest tam kilka razy szybsze niż w podstawowym Galaxy S.
Czytaj też: Samsung szykuje swoje FaceID. Będzie bezpieczniej i to bez niepotrzebnego zajmowania miejsca na ekranie
Z racji, że do premiery zostało dużo czasu, wszystko może się jeszcze zmienić i finalnie południowokoreański gigant może nas miło zaskoczyć. Patrząc jednak na podejście firmy do ulepszeń tego typu, ja trochę w to wątpię.