Nie mamy tutaj do czynienia z nową generacją, a odświeżeniem generacji czwartej. Pewne elementy zostały odkurzone i przypudrowane, ale gdzieniegdzie możemy zauważyć również potężne zmiany. Porozmawiajmy o wszystkich.
Nowy Hyundai Tucson czy stary? Policz światła, a się dowiesz
Na zewnątrz nie zmieniło się wiele, ale są to głównie zmiany na plus. Najbardziej praktyczną zmianą jest efektowne wtopienie loga producenta w tylną szybę, co pozwoliło na powiększenie tylnej wycieraczki, więc kierowca ma lepszą widoczność z tyłu podczas opadów.
Z przodu pozostawiono charakterystyczny układ świateł, które przypominają skrzydła, ale producent zszedł z 5 elementów na 4 (po każdej stronie), powiększając je, jednocześnie wprowadzając technologię matrycową. Więc jeśli nie wiesz, czy to nowy Tucson czy stary, a nie możesz zerknąć na logo z tyłu – licz światła.
Do tego dorzucono nieco inny zderzak i nowe lakiery. Było ładnie, jest ładnie, więc w efekcie niewiele się tutaj zmieniło.
Czytaj też: Test Hyundai Tucson Plug-In Hybrid 2021. Przestronnie i wygodnie
Piano black wyprowadzić! Wróć! Część piano black wyprowadzić!
We wnętrzu zaszła rewolucja, nie ewolucja. Rewolucja dla Tucsona, bo to wnętrze rozpozna każdy właściciel Hyundaia Ioniqa 5, czy nowej Kony.
Zniknął potężny panel środkowy, który podobno był przez klientów porównywany do wieży stereo, a w jego miejscu pojawił się elegancki panel obsługujący klimatyzację i podstawowe opcje menu widocznego w 12,3-calowym ekranie dotykowym. Znikły również przyciski odpowiadające za tryby jazdy, teraz odpowiada za to selektor kierunków jazdy umieszczony przy kierownicy. Podłokietnik służy już nie tylko komfortowi, możecie również naładować w nim telefon, czy regulować tryby jazdy.
Mniejszych zmian jest więcej, ale te powyższe zwracają uwagę już na pierwszy rzut oka. Jak można krótko skomentować to wnętrze? Jest cholernie praktyczne. Schowki, schoweczki, masa portów USB-C… Gdyby tylko nie było tutaj piano black, byłoby wręcz bajkowo (tak, wiem, jest go mniej, ale jednak jest).
Czytaj też: Hyundai Tucson – różnice w hybrydach oraz plusy i minusy popularnego SUV-a
Hyundai poprawił hybrydę Tucsona i w mieście jeździ na powietrze. W trasie dzieje się coś niedobrego
W układzie hybrydowym zaszły pewne zmiany, jednak nie dotyczą one silnika spalinowego. Dalej mamy 4-cylindrową jednostkę o pojemności 1.6 l, która współpracuje z silnikiem elektrycznym. Nie zmieniła się również bateria – mamy tutaj konstrukcję o pojemności 1,49 kWh. Skrzynia biegów również pozostała ta sama. Skoro tyle elementów układu napędowego znamy z poprzedniej wersji Tucsona, gdzie właściwie możemy zauważyć różnicę? Przede wszystkim w mocy systemowej, która została ograniczona z 230 KM do 215 KM. Dodatkowo zmodyfikowano silnik elektryczny, który jest w stanie napędzać auto przy prędkościach wyższych, niż poprzednik, więc teoretycznie auto powinno spalać mniej paliwa.
Szczęśliwym zrządzeniem losu dostaliśmy nowego Tuscona na 4 dni, a nie na kilka godzin obejmujących event, więc mogliśmy spokojnie zmierzyć spalanie i wyszło całkiem interesująco.
Trasa | Nowy Tucson | Stary Tucson |
Miasto | 4,0 l/100 km | 7,9 l/100 km |
Trasa do 90 km/h (70-90 km/h) | 5,6 l/100 km | 5,9 l/100 km |
Droga ekspresowa (tempomat 120 km/h) | 8,3 l/100 km | 6,8 l/100 km |
Autostrada (tempomat 140 km/h) | 10,5 l/100 km | – |
Zacznijmy od miasta, bo sprawa jest najprostsza. Przy prędkościach typowo miejskich Tucson chętnie korzysta z prądu i potrafi się na nim utrzymywać przez dłuższy czas zgodnie z zapewnieniami producenta. Widać to po wyniku, który jest, mówiąc oględnie, zajebisty! Zapomnijcie o bolączkach, z jakimi borykał się poprzedni PHEV koreańskiego producenta i szykujcie się na niskie spalanie!
Trasa z ograniczeniem do 90 km/h, kiedy poruszaliśmy się w zakresie 70-90 km/h wypada minimalnie na niekorzyść nowej hybrydy, ale jest to na tyle pomijalna różnica (0,3 l/100 km), że może wynikać zarówno z różnicy w terenie, jak i np. opon. W każdym razie – dalej jest bardzo dobrze.
Największym zdziwieniem były dla nas wyniki spalania na drodze ekspresowej i na autostradzie. Nie mierzyliśmy poprzedniej wersji przy 140 km/h, więc nie będę się nad tym szczególnie głowić, ale już wyniki przy tempomacie ustawionym na 120 km/h mocno mnie zaskoczyły. Nowsza, teoretycznie lepsza hybryda spala 1,5 l/100 km więcej, niż jej poprzedniczka. Nie rozumiem tego, tym bardziej że test poprzedniego HEV-a robiliśmy w styczniu, natomiast nowym Tucsonem jeździliśmy w czerwcu. Było to tak niespodziewane, że powtórzyliśmy pomiar i wyszedł nam w zasadzie taki sam, więc… Cóż, o ile zyskujecie w mieście, tracicie w trasie.
Co do komfortu i prowadzenia Tucsona – jest tak samo dobrze jak było wcześniej, więc odsyłam Was do naszych pozostałych tekstów poświęconych temu modelowi. Linki znajdziecie w treści artykułu.
Czytaj też: Test Hyundai Kona N-Line – miejskie toczydło z jedną sportową cechą
Ceny są dobre. Nowy Hyundai Tucson powinien powtórzyć sukces poprzednika
Tutaj również nie ma rewolucji, choć w wariantach wyposażenia zrobiło się tłoczno. Cena najtańszej wersji to 159 900 zł (1.6 T-GDI HEV 6AT 2WD 215KM w wersji wyposażenia Modern), a stawkę zamyka 253-konny Plug-in (PHEV) z napędem 4WD w najwyższej opcji wyposażenia (N Line) za 233 900 zł. Dla porównania – egzemplarze poprzedniej generacji to koszt w zakresie 146 900 zł – 229 900 zł, więc sami widzicie, producent nie wprowadzał nowości po to, żeby zedrzeć z Was więcej pieniędzy.
Skoro jeździliśmy HEV-em (standardową hybrydą), przejdźmy po kolei przez jej ceny. Jest dostępna w 4 opcjach wyposażenia: wspomniana wcześniej wersja Modern kosztuje 159 900 zł, kolejna w stawce jest wersja Smart za 167 900 zł, goni ją Executive (184 900 zł) oraz Platinum (204 900 zł), a stawkę zamyka wersja najwyższa – N-Line za 194 900 zł. Wszystkie podane ceny dotyczą aut z napędem na przednią oś, a jeżeli życzycie sobie napędu na wszystkie koła, proszę bardzo. Wystarczy dopłacić 12 000 zł.
Do tego dochodzą oczywiście ewentualne pakiety dodatkowe, ale przyjemność tłumaczenia Wam co jest zawarte w którym, pozostawię handlowcom.
Czytaj też: Test Hyundai Ioniq 5 – Cyberpunk 2077 już tu jest
Spalania nie rozumiem, ale nowy Hyundai Tucson to i tak przyjemne auto
Hyundai Tucson to niewątpliwie ulubione dziecko europejskiego oddziału koreańskiego producenta. W samym 2023 roku sprzedano ich w Europie ponad 150 000, w tym prawie 11 000 w Polsce, stanowiąc ponad 40% udziału wszystkich modeli Hyundaia sprzedanych w naszym pięknym kraju. Rozumiem Polskich kierowców, bo sama zaliczam się do fanek Tucsona.
Niewiele jest aut, które da się rozpoznać na ulicy od razu, bez zastanawiania się, z którym z tysiąca SUV-ów mamy w danym momencie do czynienia. Do tego solidna marka, niezłe ceny, fajne technologie zaszyte w środku… Powiedzmy sobie szczerze: również nie spieszyłoby mi się do drastycznego zmieniania tak udanego modelu.