Te słowa piszę z Centrum Sportowego Narodowego Instytutu Tajwańskiego i jeszcze kilka zdań tego tekstu zaadresuję z kolejki, jaką media, analitycy biznesowi, przedstawiciele sektora finansowego, a przede wszystkim fani tworzą w sali gimnastycznej, jeszcze przed wejściem do właściwej hali. Czekając nieco ponad 40 minut na wstęp trudno nie poczuć nudy, choć z drugiej strony to dobrze, że mamy przestrzeń, by nieco oschnąć po ogromnej ulewie, jaka penetruje Tajpej.
Mimowolnie całość kojarzy się z oczekiwaniem na wstęp do Disneylandu albo innego parku zabaw. I w sumie Nvidia i jej produkty są dla wielu obiektem pożądania od najmłodszych lat. Te dwa światy przeplatają się razem z projektem GROOT, w którym to roboty w kształcie najpopularniejszych postaci poruszają się niczym w filmach i animacji dzięki metodom głębokiego uczenia Nvidii. Producent, który jeszcze kilka lat temu odpowiadał głównie na pytania o karty graficzne, dziś przede wszystkim napędza przemysłową rewolucję, która odbywa się za zamkniętymi drzwiami fabryk, szpitali czy centrów badawczych, a wkrótce wkroczy do nas z pełnią mocy za pośrednictwem robotów.
Po wejściu na całkiem sporą salę, która w ciągu 30 minut zapełni się ludźmi, uderza skala wydarzenia. Górne sektory zajmują fani, natomiast na parkiecie siedzą analitycy, influencerzy, dziennikarze i zaaferowani fotografowie. Ci ostatni walczą o skrawek miejsca przed pierwszym rzędem, by uwiecznić na fotografii śmietankę świata technologii i lokalnej polityki. Aż głupio siedzieć w jednym z pierwszych rzędów i nie mieć w planach zrobienia zdjęcia Lai Ching-te czy Cho Jung-tai.
Nie ma się jednak co się dziwić temu zamieszaniu. Gdyby to nie Tajwańczyk, a Polak był prezesem jednej z największych firm na świecie, z pewnością poświęcano by mu niezdrową ilość uwagi. Jen-Hsun Huang, nazywany też Jensenem, z pewnością ma status jednej z ważniejszych osób w kraju i może liczyć na pozytywny odbiór w Tajwanie. Inaczej jego zdjęcie nie wylądowałoby na bilbordzie jednej z restauracji, którą odwiedzał.
Ta swojskość wybrzmiała też z powitalnego filmu na otwarcie konferencji, gdzie Huang wsiada nie do limuzyny wiozącej go na wydarzenie, a taksówki 55688, a więc lokalnego przedsiębiorstwa. Ze sceny opowiadał też o miłości do tajpejskich nocnych marketów. Niezależnie od tego, czy to marketing, czy też po prostu lokalny patriotyzm, Nvidia skrzętnie to wykorzystuje ku uciesze trybun.
To nie jest tekst o nowościach dla graczy. Wielkie pieniądze Nvidii są gdzie indziej
Przed pójściem na konferencję nie wykonałem rekonesansu po stronach internetowych, który mógłby nakierować mnie na cel tego wydarzenia. W swojej naiwności uwierzyłem, że skoro w ostatnim czasie zrobiło się głośniej na temat kart graficznych z serii 5000, to doczekamy się ich podczas wydarzenia. Jednocześnie myślę, że ten tekst może kilku osobom otworzyć oczy i zarysować perspektywę.
Tylko dlaczego właściwie miałby otwierać oczy? Być może dlatego, że choć o sztucznej inteligencji dyskutujemy intensywnie co najmniej od czasu rozwoju ChatGPT w wersji 3, tak przez ostatnie 8 lat doszło do bardzo szybkiej ewolucji – lub jak mówił ze sceny Jensen Huang, rewolucji – w przemysłowych zastosowaniach związanych ze sztuczną inteligencją i niezbędnymi do tego urządzeniami. Naukowcy pracują na jeszcze większych bazach danych, komputery małe i duże, te zwykłe i te super dostają teraz dodatkowy zastrzyk mocy dzięki optymalizacjom opartym o sztuczną inteligencję, a roboty uczą się ludzkiego języka, ale i zaczynają postrzegać świat nie tylko oczyma kamer, ale i zasadami fizyki.
Jasne, Intel ma model Gaudi 3, niedługo wypuści w świat kolejną generację procesorów. Jest on jednak po stronie procesorów, a w obecnym świecie zaawansowanych modeli pierwsze skrzypce grają przede wszystkim układy graficzne. To one renderują filmy i animacje, a w przemyśle ich bardziej zaawansowane formy rozpracowują modele matematyczne i odpowiadają bezpośrednio za najnowsze osiągnięcia w rozpoznawaniu genomów czy tworzeniu wizualizacji komputerów kwantowych. Oczywiście stosuję tu znaczące uproszczenie, bo inne elementy, w tym procesor, także są potrzebne, ale motorem napędowym jest układ GPU. Inaczej firma nie przebiłaby 2,8 biliona dolarów kapitalizacji na giełdzie.
„To restart branży komputerowej”
Jeszcze zanim rozpoczęła się właściwa prezentacja, zapewniono nas, że wszystkie animacje i innowacje, które dziś pokazuje Nvidia, nie są animacjami i nie były reżyserowane. To ważne o tyle, że zobaczyliśmy między innymi roboty operujące kończynami z dużą precyzją i z umiejętnością chwytania ludzkich kończyn, wizualizacje wirtualnych światów, w których możemy analizować pogodę, ale i wirtualnych asystentów, których poziom odwzorowania mimiki czy szczegółowości skóry twarzy wchodzi na poziom najlepszych animacji.
Czytaj też: Architektura Blackwell wyprzedza o kilka długości Grace Hopper. Nvidia pokazała, co potrafi
To coś, o czym jeszcze dekadę temu nie moglibyśmy pomyśleć. Huang przekonywał ze sceny, że od lat 60. przeżyliśmy zaledwie 2 do 3 technologicznych przełomów. Pierwszy wiązał się z wprowadzeniem komputerów IBM S/360 w 1964 roku. Na następny przyszło, według prezentacji Nvidii, czekać ponad 30 lat, do czasów komputera z procesorem Pentium i Windowsem 95 z 1995 roku. Za następne ewolucje można przyjąć preierę iPhone’a w roku 2007 oraz chmurową rewolucję z tego samego roku. I choć nie zostało to powiedziane wprost, Nvidia ustami Huanga sugeruje, że to okres rozkwitu sztucznej inteligencji zyska taki sam status lub, idąc jeszcze dalej, firma wprowadzi nową rewolucję przemysłową.
Oczywiście idą za tym liczby. Nvidia wierzy, że jej innowacje są ważne nie tylko ze względu na obniżanie kosztów na poziomie 97-98% względem przeszłości. Optymalizują one zużycie energii, które ograniczono 350-krotnie w ciągu 8 lat, jeśli za punkt odniesienia wzięlibyśmy powołanie do życia modelu GPT-4 z 1,8 tryliona parametrów. To wszystko przy zwiększeniu mocy obliczeniowej 1000-krotnie w ciągu kilku lat. Przez ostatnie lata konsekwentnie zmniejszano też ilość energii potrzebnej do generowania tokenów i w przypadku jednego tokenu dla GPT-4 jest to 0,4 dżula, czyli praca dwóch 200-watowych żarówek przez dwa dni.
To Nvidia stworzyła największy układ graficzny na świecie we współpracy z TSMC, połączyła go za pomocą specjalnego kontrolera z drugim takim samym układem i położyła na półce razem z kilkunastoma innymi GPU Blackwell, gdzie razem tworzą fabryki AI. A Nvidia chce, by każdy mógł wykorzystać ten potencjał obliczeniowy do tego, by testów nie przeprowadzać nie tylko w środowiskach naturalnych, a także wirtualnych. Nvidia Omniverse pozwala i będzie pozwalała na tworzenie światów, które są cyfrowymi bliźniakami. Przy przeniesieniu do nich parametrów robotów firmy pokroju Foxconnu czy Amazona będą mogły optymalizować ich pracę na produkcji bez eksperymentowania na faktycznej produkcji. Taka odsłona metawersum zdaje się mieć sporo sensu, jeśli tylko pod uwagę weźmie się odpowiednio dużo czynników.
Nvidia chce swoimi innowacjami otworzyć erę fizycznej sztucznej inteligencji. Używając tego określenia Jensen Huang miał na myśli modele, które są w stanie idealnie odwzorować stan faktyczny natury, ale też i takie, dzięki którym roboty partycypują w naszym świecie, rozumiejąc zasady fizyki i odczytując sygnały ze świata zewnętrznego w sposób podobny do naszego. Oczywiście to wielki przeskok, który będzie wymagał wielkich inwestycji i przy okazji kilku komponentów od Nvidii, na których firma zarobi.
Czytaj też: Władze USA zwiększają rygor sankcji dla Chin. Nvidia będzie niepocieszona
Jednak firmę interesuje nie tylko strona sprzętowa. Zapewni ona wytrenowane modele AI, które będą zoptymalizowane po co, by działać pośród baz z bibliotekami CUDA. Nvidia tworzy w ten sposób coś, co jest cyfrową fabryką (NIM). W środku znajdziemy 400 niezależnych bytów jak algorytmy, biblioteki, modele językowe i inne elementy łączące się w jedno Firmy mogą pobrać to rozwiązanie i zaimplementować je w chmurze, by korzystali z nich klienci. Ma to zmienić pisanie aplikacji w „łączenie zespołów”, czyli dawanie NIMom zadań, by rozwiązania dostarczało kilka lub kilkadziesiąt rozwiązań wewnątrz „cyfrowej fabryki”.
W zakresie fizyki firma chwali się projektem Earth-2 – cyfrowym bliźniakiem naszej planety, którego ostatecznym celem jest analiza na żywo stanu zjawisk pogodowych. Całość filmu prezentującego te możliwości została stworzona w Nvidia Omniverse, a wizerunek i głos CEO Nvidii zostały wygenerowane przez AI. Rozwiązanie ma potencjał do tego, by prezentować przebieg nie tylko dużych zjawisk, ale i pomniejszych sytuacji w konkretnych miastach, jak chociażby przebieg powietrza i chmur podczas tajfunu w Tajpej.
Każda aplikacja ma być akcelerowana w niedalekiej przyszłości. Nvidia chce, by karty graficzne przejęły większość procesów i skróciły czas, jaki jest niezbędny dla wykonania każdej czynności w przemyśle komputerowym. To moment, w którym CEO Nvidii chwili się nowymi terytoriami, na których działają biblioteki CUDA. Wśród nich sekwencjonowanie genów, procesowanie danych czy symulowanie komputerów kwantowych. 5 milionów deweloperów na świecie pracuje na bibliotekach CUDA. Z pewnością napędzi to sprzedaż rozwiązań z GPU Blackwell, a w przyszłych generacjach (od 2026 roku) GPU o nazwie Rubin.
Być może Nvidia to nie jest już firma sprzętu dla graczy
Takie wydarzenie jak prezentacja na Computex mają drugie dno. Gdy za Jensenem pojawia się spora lista firm z Tajwanu, które współpracują z Nvidią, a po środku umieszczony zostaje wizerunek wyspy, publiczność zdecydowanie jest najgłośniejsza. Huang podsyca te nastroje swoimi wstawkami. Na początku mówi, że dziś ma tak wiele do przedstawienia, że musi mówić po angielsku, jednak pewne momenty konferencji nadal opisuje w języku ojczystym. Śmiech i aplauz publiki pojawiały się w niemal każdej takiej chwili. Zapewne nie zaskoczę was moją teorią dotyczącą tego, co takie wystąpienie może oznaczać.
Nvidia to spółka amerykańska, a jak dobrze wiemy, w interesie Stanów Zjednoczonych jest zrobienie wszystkiego, by Chiny nie uzyskały technologicznej przewagi. Tak wiele ciepłych słów dla tajwańskiego przemysłu, tak wiele żartów ze sceny i fraz wymawianych tylko po tajwańsku (miejscowa ludność woli to określenie zamiast “mandaryńskiego”) nie wzięło się znikąd. Tajwański CEO w jednej z największych amerykańskich firm jest więc nie tylko specjalistą od wystąpień – skórzana kurtka i miła prezencja z dozą humoru oraz opowieściami pomagają mu zdobyć sympatię. Według mnie to wszystko daje mu też tytuł siewcy idei wolnego Tajwanu, zachwyconego nocnymi marketami i dumnego ze swojego pochodzenia.
Myślicie, że to teza idąca za daleko? W tym ledwie 23-milionowym państwie swoje płuca ma oszacowany na miliardy dolarów przemysł, dla którego Nvidia chce być jak prąd – jej rozwiązania sztucznej inteligencji i środowisko, w którym działają, mają być energią do działań w każdej branży. Swoją produkcję w tym kraju kontynuuje też od niemal 30 lat Intel, razem z centrum badań i rozwoju. Cyfrowa rewolucja w znacznym stopniu bierze się z Tajwanu, podobnie jak najpewniej wasz laptop, a niegdyś może i smartfon. To narzędzie politycznej mocy, z którego trzeba korzystać.
Entuzjazm trybun był ogromny i nigdy nie widziałem czegoś takiego na jakiejkolwiek konferencji technologicznej, nawet na tych, gdzie zapraszano fanów danej marki (a ci potrafią wykazywać entuzjazm względem prezentacji, w których co i rusz padają obietnice bez pokrycia). Nie wiem, jak to rozegrają lokalni politycy, ale wiem, że takie reakcje są na rękę USA. W końcu Stany Zjednoczone nie chcą, by osiągnięcia tajwańskich firm padły łupem Chin. Przesuwanie granic przemysłu i tego, co jesteśmy w stanie osiągnąć wydaje się w erze nowej zimnej wojny racją stanu. Jeśli faktycznie jest to wojna, to toczy się ona o ogromną stawkę, której nikt nie jest w stanie oszacować.
Najważniejsze jednak jest to, że Nvidia to spółka AI. I to jest jednym z motorów napędowych współczesnego świata.