W dniach 5-9 maja na Słocu doszło do kilkudziesięciu rozbłysków słonecznych klasy M oraz kilkunastu naprawdę silnych rozbłysków klasy X. Części z tych rozbłysków towarzyszyły koronalne wyrzuty masy, w których olbrzymie obłoki plazmy słonecznej wyrzucone zostały z powierzchni naszej gwiazdy dziennej i rozpoczęły swoją wędrówkę w kierunku Ziemi. Tak się złożyło, że poruszające się z różnymi prędkościami obłoki dotarły do Ziemi niemal w tym samym czasie wywołując niespotykanie silną burzę geomagnetyczną klasy G5 oraz niezwykle jasne zorze polarne widoczne gołym okiem na dużym obszarze Ziemi.
Bezpośrednim źródłem tego zamieszania była grupa plam słonecznych skatalogowana pod numerem AR 3664, która zaledwie kilka dni wcześniej osiągnęła rozmiary kilkunastokrotnie większe od rozmiarów Ziemi.
Warto tutaj zwrócić uwagę na fakt, że Słońce obraca się wokół własnej osi w tempie jednego obrotu na 27 dni. Z tego też powodu plamy słoneczne znajdujące się w okolicach słonecznego równika przesuwają się od wschodniej do zachodniej krawędzi Słońca w ciągu około dwóch tygodni, aby po zniknięciu za zachodnią krawędzią przesuwać się po niewidocznej z Ziemi stronie Słońca.
Czytaj także: Słynna grupa plam słonecznych znów zwróciła się w stronę Ziemi. Co nas czeka?
Jak się okazało na początku czerwca, grupa plam słonecznych odpowiedzialna za spektakularne zorze polarne przetrwała tę podróż i ponownie wyłoniła się zza wschodniej krawędzi Słońca. tym razem grupa otrzymała oznaczenie katalogowe AR3697. Przez kolejne dwa tygodnie plamy przesuwały się po tarczy słonecznej emitując od czasu do czasu kolejne rozbłyski słoneczne, jednak nie powodując znaczących burz geomagnetycznych.
Kiedy plamy ponownie schowały się za zachodnią krawędzią, nikt nie spodziewał się tego, że po dwóch tygodniach powrócą po raz trzeci.
Tak się jednak stało. Naukowcy poinformowali właśnie, że dokładnie ta sama grupa słoneczna po raz trzeci wraca na widoczną z Ziemi tarczę Słońca. Trzecie wcielenie tego niezwykle aktywnego regionu na Słońcu otrzymało numer katalogowy AR 3723.
Czytaj także: Nadchodzą nowe zorze polarne. Sonda Solar Orbiter odkrywa tajemnice wiatru słonecznego
Co ciekawe, plamy słoneczne wracają do nas w naprawdę dobrym stylu. Ledwo wychynęły zza krawędzi Słońca 23 czerwca, a już wyemitowały silny rozbłysk klasy M9,3, a więc niezwykle blisko było do emisji rozbłysku najsilniejszej klasy X.
Warto jednak pamiętać, że obecnie grupa plam słonecznych jest już tylko cieniem plamy AR 3664, przynajmniej pod względem rozmiarów. Rozbłysk sprzed dwóch dni pokazuje jednak, że wciąż ma ona potencjał do rozpętania prawdziwej burzy geomagnetycznej w nadchodzących dniach. Jeżeli nawet nie dojdzie do żadnego koronalnego wyrzutu masy, to każdy rozbłysk zapewne będzie w stanie powodować zakłócenia w komunikacji radiowej na Ziemi. Z pewnością jednak warto obserwować sytuację. Możliwe, że za kilka dni zrobi się naprawdę ciekawie i niefajnie byłoby przegapić okazję na zobaczenie kolejnych zórz polarnych w trakcie obecnego, dwudziestego piątego już maksimum aktywności słonecznej.