Wiadomo, że im planetoida większa, tym więcej światła słonecznego odbija i tym samym znacznie łatwiej ją znaleźć. Od momentu odkrycia pierwszej planetoidy w 1801 roku, poszukiwania bezustannie trwają. Wraz z rozwojem technologii obserwacyjnych, sprzętu astronomicznego oraz przy udziale ogromnej rzeszy astronomów udało się odkryć i skatalogować naprawdę imponującą liczbę planetoid.
Z tego też powodu większość planetoid zbliżających się do Ziemi znamy już od dawna i wiele lat do przodu wiemy o tym, kiedy i w jakiej odległości miną Ziemię. Na podstawie naszej obecnej wiedzy o planetoidach zbliżających się do Ziemi wiemy, że w ciągu najbliższego tysiąca lat żadna ze znanych planetoid nie uderzy w naszą planetę.
Warto jednak pamiętać, że skoro znamy większość dużych planetoid, to znaczy, że wszystkich jeszcze nie odkryliśmy. Te, które jak dotąd się przed nami ukryły mogą zatem znajdować się na kursie kolizyjnym z Ziemią, a my jesteśmy tego całkowicie nieświadomi.
Czytaj także: Obok Ziemi przeleci dzisiaj planetoida. Porusza się z ogromną prędkością
Doskonałym przykładem może tutaj być planetoida, która 15 lutego 2013 roku weszła w atmosferę Ziemi nad Czelabińskiem. Ta niepozornych rozmiarów (15-25 metrów średnicy) skała zaskoczyła wszystkich astronomów, gdy przeleciała nad miastem, eksplodowała na wysokości 30 kilometrów i spowodowała powstanie fali uderzeniowej, która wybiła okna w budynkach w całym mieście. W wyniku tej niespodziewanej i wybuchowej wizyty 1500 osób trafiło do szpitali z ranami spowodowanymi przez rozbite szkło. Zdarzenie to uświadomiło szerokiej populacji, że w otoczeniu Ziemi mogą się pojawić skały, których jeszcze nie znamy.
Problem z poszukiwaniem planetoid wynika m.in. z tego, że pewna część kosmicznych skał przybywa w otoczenie Ziemi z kierunku Słońca. To z kolei oznacza, że aby je wykryć, trzeba by było się wpatrywać w jasne dzienne niebo i szukać na nim obiektów, które z perspektywy obserwatora znajdującego się na Ziemi są nieoświetlone. Obiekty znajdujące się w przestrzeni między Słońcem a orbitą Ziemi są przed nami w ten sposób bardzo dobrze ukryte. Takich obiektów bardzo często nie jesteśmy w stanie skutecznie wykrywać, a tym samym tak naprawdę nie jesteśmy w stanie ustalić ile ich jest.
Nowa planetoida na radarze!
Dzisiaj w pobliżu Ziemi przeleci potężna planetoida 2011 UL21. Jej średnica według naukowców mieści się w przedziale od 1,6 do 3,2 kilometra. Mamy zatem do czynienia z planetoidą, która, gdyby uderzyła w Ziemię, wyrządziłaby na Ziemi straty w skali kontynentalnej. Tak się jednak dobrze składa, że planetoida przeleci w odległości około 5 milionów kilometrów od Ziemi. Jest to co prawda bliżej niż znalazła się ona od 125 lat, ale wciąż jest to bezpieczna odległość. Aha, jak sama nazwa wskazuje, obiekt ten został odkryty już w 2011 roku.
Dużo ciekawsza jest jednak inna planetoida oznaczona numerem 2024 MK. Tak, obiekt ten został odkryty dopiero 16 czerwca 2024 roku, czyli zaledwie kilka dni temu. Szybka analiza trajektorii lotu planetoida pozwoliła ustalić, że obiekt o średnicy od 120 do 260 metrów przeleci w odległości zaledwie 290 000 kilometrów od ziemi, a więc mniejszej niż odległość dzieląca nas od Księżyca.
Czytaj także: Obiekty bliskie Ziemi ukrywały się przed oczami naukowców. Jest ich znacznie więcej niż sądzono
Obiekt ten znajdzie się w najbliższym Ziemi punkcie swojej trajektorii lotu w sobotę 29 czerwca o godzinie 14:46 polskiego czasu.
Po raz kolejny będzie to obiekt, który bezpiecznie przeleci w pobliżu Ziemi nikogo niepokojąc. Niepokojące jednak jest to, że obiekt o średnicy kilkuset metrów był w stanie do nas podlecieć tak blisko całkowicie niezauważenie i dopiero na końcu go zauważyliśmy.
W swojej podróży dokoła Słońca Ziemia pokonuje w ciągu roku miliard kilometrów, czyli jakieś 3 miliony kilometrów dziennie, albo – jak kto woli – 107 000 km na godzinę. Można powiedzieć, że gdyby planetoida znalazła się w miejscu przecięcia orbity Ziemi zaledwie trzy godziny później, mogłaby natrafić na Ziemię. Ta szybka analiza wskazuje jednak, że jest to bardzo bliski przelot. Warto sobie także uświadomić, że planetoida ta mogłaby mieć nie 260 a np. 1000 metrów średnicy. Gdybyśmy odkryli taki obiekt zmierzający w kierunku Ziemi z wyprzedzeniem 13 dni, nie bylibyśmy w stanie z tym absolutnie nic zrobić. Doszłoby do zderzenia, w którym mogłyby zginąć miliony ludzi.
Miejmy nadzieję na to, że nagłaśnianie takich przelotów przekona nawet największych sceptyków do tego, że finansowanie systemu obrony planetarnej oraz satelitów poszukujących jeszcze nieodkrytych planetoid, to bardzo dobra decyzja. Lepiej wydać za dużo, niż potem bezradnie siedzieć na powierzchni Ziemi czekając na katastrofę.