Dzięki zaproszeniu na Intel Tech Tour w Tajwanie miałem okazję przyjrzeć się temu, jak Intel chce zakomunikować światu, że architektura x86 jeszcze nie zginęła. To radykalne przypuszczenie z mojej strony, ale musicie przyznać, że układy M od Apple nadal są sukcesem tej firmy, a odbiór układów Snapdragon X jest wyjątkowo pozytywny. Do tego nawet Microsoft wykonał przy okazji ich wykorzystania w laptopach odświeżenie designu, a obietnice na temat wydajności czy baterii Snapdragona X Elite wskazują na przełom.
Tylko czy tak naprawdę to, co ma być przełomem, nie zostało też osiągnięte u konkurencji? Intel Lunar Lake ma być potwierdzeniem tego, że przez wiele lat producent był liderem na rynku laptopów nie tylko z powodu słabszej lub nieobecnej konkurencji. W końcu 8 milionów sprzedanych urządzeń z układami Intel Core Ultra od premiery sprzętów w połowie grudnia nie wzięło się znikąd, a producent ma apetyt na więcej.
W tym materiale, jak i wideo, nie będzie podanych wartości TDP, taktowania zegarów procesora czy konkretnych scenariuszy, gdy układ ma mieć o 40% mniejsze zapotrzebowanie na energię od poprzednika. Producent podzielił się perspektywami na temat architektury Lunar Lake, którą zobaczymy w różnych odsłonach mobilnego sprzętu. Czym Intel powalczy o użytkownika? Czytajcie i oglądajcie!
Zobacz wideo i zostaw subskrypcję na kanale:
Intel Lunar Lake to zmiany, a RAM na kości już zamontowany
Wcale nie tak dawno, bo we wrześniu 2023 roku Intel ujawniał procesory Meteor Lake o wieloczęściowej, bardzo zaawansowanej konstrukcji. Hasła przewodnie dotyczyły oszczędności energii, wydajności dzięki umiejętnemu rozdzielaniu zadań oraz wstępie do sztucznej inteligencji, która będzie bardziej dla nas, niż my dla niej.
Mija kilka miesięcy, a Intel znów mówi o wydajności dzięki umiejętnemu rozdzielaniu zadań, wynikającej z tego oszczędności energii oraz sztucznej inteligencji. Oczywiście nie bez progresu, co szczególnie widać w tej ostatniej w dziedzinie. W przypadku pierwszych dwóch rozwiązań musimy przede wszystkim zaufać temu, że Lunar Lake składa się z nieco innych kości niż poprzednio. Zniknęła płytka SoC, którą zastąpiła część kontrolera platformy, a grafika znajduje się na płycie obliczeniowej. Reszta to opakowanie oraz obwód Foveros, płytka bazowa, utwardzacz oraz… pamięć operacyjna.
Intel postanowił zmienić reguły gry o tyle, że w Lunar Lake RAM znajdzie się już na opakowaniu. To pozwoliło na odzyskanie 250 mm² przestrzeni na płycie głównej laptopa. Złośliwi powiedzą, że część z tej przestrzeni przeznaczono na otoczenie układu Intela utwardzaczem i płytką wypełniającą, ale z pewnością będzie to jakaś oszczędność miejsca, bo prezentowany nam układ Lunar Lake nie był dużo większy od kostki czekolady.
Taka innowacja oczywiście ma dawać nie tylko oszczędność miejsca, ale i dosłownie skrócić drogę, jaką pokonują dane. To z kolei przekłada się na oszczędność energii, której w porównaniu z poprzednią generacją wykorzystamy do 40% mniej. Przy tym pamięci DRAM LPDDR5X mogą osiągnąć nawet 8,5 GT/s na jeden układ.
Czytaj też: Intel nie składa broni. Lunar Lake powalczy z układami ARM
Najnowszy układ Intel Lunar Lake pojawi się wyłącznie w konfiguracjach z 16 i 32 GB RAM-u od różnych dostawców. Wiąże się to z decyzją Intela, by zachować określoną wydajność dla całości. Zapytałem, czy istnieje szansa, że ten sam model komputera dostanie przy tym samym układzie pamięci pochodzące od różnych dostawców. W odpowiedzi zostałem zapewniony, że dzięki integracji tych pamięci z układami Lunar Lake musi dojść do zaawansowanej kontroli i nie mogą one się znacząco różnić.
Nowe rdzenie E oraz P, czyli wyspa z Meteor Lake staje się bezludna
Niemal rok temu pomysłem Intela na oszczędzenie energii w laptopach była implementacja tzw. niskonapięciowych rdzeni E, które gościły na osobnej płytce SoC razem z kontrolerami czy modułami łączności. To rozwiązanie miało odpowiadać za najmniej wymagające zadania jak utrzymywanie włączonego ekranu podczas oglądania filmu.
To rozwiązanie nie jest już przyszłością układów Intela, a przynajmniej nie w tej formie, bo być może jego zasoby zostały spożytkowane na jednostkę do procesowania neuralnego (NPU)? Na to pytanie nie dostaliśmy odpowiedzi i zapewne trudno będzie ją ustalić, natomiast “Low Power E-Core” to pieśń przeszłości. Okazało się bowiem, że gdy Intel popracował trochę nad rdzeniami Skymont (E-Core) i udało mu się wydrukować płytkę obliczeniową (Compute Tile) w procesie TSMC N3B (3nm, własny projekt Intela), to osiągnięto bardzo elastyczne rozwiązanie.
Jak bardzo? Na tyle, że 4 rdzenie Skymont, które znajdują się niemalże w środku układu są w stanie zająć się większością zadań, które robimy na komputerze. To rdzenie E mogą być kluczem do przynajmniej zremisowania ze Snapdragonami X Elite. Dlatego też względem Meteor Lake podwojono zatem liczbę rdzeni, jeśli pominiemy Low-Power E-Core. Zadania pokroju: korzystanie z przeglądarki, edytowanie dokumentu tekstowego czy korzystanie z serwisów streamingowych, odbywają się całkowicie za pośrednictwem rdzeni energooszczędnych (choć tak naprawdę bardziej pasowałoby określenie “efektywne” od używanego nagminnie podczas spotkań “efiiciency”).
Do 4 rdzeni dodano 4 MB dzielonej pamięci L2 Cache o dwukrotnie lepszej przepustowości od poprzednika, co w połączeniu z pogłębionym kolejkowaniem zadań powinno dawać lepszą efektywność w pracy i tę samą wydajność przy wykorzystaniu 1/3 mocy Meteor Lake.
Ale chwila – jakie kolejkowanie, jakie segregowanie zadań? Tu z pomocą przychodzi nowy system – Intel Thread Director, czyli system przydzielania zadań działający we współpracy z tym, co zaproponuje system operacyjny. Przydział pracy rozpoczyna się od jednego rdzenia E i płynnie powiększa się o kolejne, gdy zachodzi potrzeba. Za przykład podano tutaj aplikację, w której znacząco może zmieniać się zapotrzebowanie, czyli Microsoft Teams. Po dogadaniu się kontrola ruchu Intela z Windowsowym kontrolerem ruchu, zużycie energii zmniejsza się o 35%. Nie da się ukryć, że w tych czasach oprogramowanie odgrywa ważną rolę, a na spotkanie z ARM Intel przyjdzie uzbrojony po zęby.
Tymi zębami, które mają kąsać konkurencję powinny być 4 rdzenie P, lub też Lion Cove, których zużycie energii będzie nadzorowane w oparciu o wiedzę zdobytą przez sztuczną inteligencję. Według Intela wzrosty wydajności da się odnotować w większości benchmarków i zastosowań, a w niektórych przypadkach są to dwucyfrowe wyniki – średnio o 14% lepsze. Dodatkowo udało się poprawić wydajność przy niższym poborze mocy o 18% względem Redwood Cove z Meteor Lake. Przy największym zużyciu mocy szczytowa wydajność wzrasta o 50%.
Wszystko to tworzy cudowny obraz, który nie sposób zweryfikować. Jeśli jednak Intel dowiezie przynajmniej część tych rezultatów i zaoferuje rozsądne zegary, to może jednostki z Lunar Lake faktycznie zyskają nowy potencjał. W codziennym użytkowaniu producent obiecuje dwukrotnie lepszą wydajność na wykorzystany wat energii i redukcję zużycia energii do 40%. Obiecujące liczby, które, by je (na razie w teorii) osiągnąć, potrzebują Zwłaszcza, że to niejedyna zmiana.
Nowa generacja grafiki – Xe2 ze sztuczną inteligencją
Nie stałem się z dnia na dzień ekspertem od sztucznej inteligencji, ale jedno o niej wiem – wiele modeli generowania grafiki czy pracujących na materiałach graficznych wykorzystuje zasoby kart graficznych. Z reguły te mają największą przepustowość danych, co zwyczajnie przyspiesza proces obliczeń. Stąd zapewne Intel postarał się, by premiera Lunar Lake wiązała się nie tylko z nowymi rdzeniami, ale i ulepszeniem układu graficznego. Dlatego też układ oparty o architekturę Battlemage najpierw pojawi się w sprzęcie mobilnym Intela.
Nowy układ ma przede wszystkim być zadaniowcem. Część z zadań związanych z generowaniem grafiki może się w nim odbywać nawet kilkukrotnie szybciej. To wszystko dzięki nowemu Vector Engine, który zwiększa prędkość odczytu danych w ujęciach INT8 oraz FP16. Ważniejsza liczba to ta, która mówi, że w obsłudze zadań graficznych układ będzie o 50% lepszy niż osiągnięcia jednostek Meteor Lake H.
Podczas wydarzenia osiągnięcia zaprezentowano z pomocą gry F1’24. Całkiem świeży tytuł uruchomiono w jakości 540p, by zachowywał powyżej 60 klatek na sekundę, a następnie dzięki nowemu XeSS podbito rozdzielczość do 1080p. Ja tam widziałem, że brakuje anty-alliasingu i ogólnie nie wszystko było miłe dla oka na kilkudziesięciocalowym telewizorze, ale na mniejszym ekranie to wcale nie musi być problem. Efekty zapewne da się uprzyjemnić jeszcze dzięki większym rdzeniom do śledzenia promieni.
Czytaj też: Auć… Sankcje USA na Chiny uderzyły głównie w Intela. I to w najgorszym momencie
Ważnym elementem całości, który trzeba podkreślić jest to, że nowe silniki XMX zwiększają potencjał AI. Potencjał uległ znacznej poprawie i teraz sam układ graficzny może realizować do 67 TOPS. Jeśli nie wiecie, czym one są, rozwiązanie tej zagadki znajdziecie na dole, natomiast powiem w największym skrócie, że to więcej niż potrzeba do obsługi oprogramowania Copilot+PC na Windowsie, gdzie dolny limit wynosi 40 TOPS.
Jest też kilka małych, a miłych rzeczy, które powinny uprzyjemnić codzienne korzystanie. Przede wszystkim wprowadzenie nowego kodeka VVC (który można interpretować jak H.266) pozwala zwiększyć czytelność kodu i czcionek. Usuwa też konieczność pauzy w buforowaniu przy zmianie rozdzielczości podczas strumieniowania wideo, więc przechodzenie do rozdzielczości rzadziej powinno kończyć się przerwaniem serialu.
Urządzenia z układem Intela otrzymają dostęp do złącz HDMI 2.1, DisplayPort 2.1 oraz eDP (embedded DisplayPort) 1.5, a do tego pozwolą na przenoszenie obrazu do maksymalnie 3 źródeł przy rozdzielczości 4K i 60 klatkach na sekundę. Robi się jakby gamingowo, choć to warto będzie sprawdzić w realnych scenariuszach, choć te sztucznointeligenckie zdecydowanie są dla Intela ważne.
“Będziecie szukać informacji o AI tak, jak szukacie informacji o Wi-Fi”
Rozwój konsumenckich zastosowań sztucznej inteligencji dał oddech branży, która przez ostatnie lata nie miała żadnej innowacji będącej na językach wszystkich. I wtedy to z ciemności wyszły zaawansowane modele algorytmiczne przetwarzające duże ilości informacji, potocznie zwane sztuczną inteligencją. Przez ostatnie lata najwięksi gracze na rynku oprogramowania implementowali swoje funkcje, które w znacznej części działały w oparciu o wymianę danych z serwerem. W efekcie NPU czy potencjał karty graficznej nie miały znaczenia poza nanoszeniem efektów na wideo czy grafiki.
Wydaje się, że nowym numerem, który będzie wypatrywany w statystykach, może stać się liczba TOPS, czyli liczba trylionów operacji na sekundę. Operacjami są proste problemy matematyczne, choć oczywiście podawane przez producentów numery będą tymi najwyższymi i w zależności od modelu i skomplikowania, TOPS-ów może być mniej, ale mogą one być bardziej skomplikowane.
Układ Intel Lunar Lake może mieć maksymalnie 120 TOPS. 67 zapewnia układ graficzny, 48 jednostka NPU, a 5 – CPU. I to w jednostce neuralnej dokonano największego, bo czterokrotnego skoku wydajności.
Wydajność to jedno, ale Intel zapewnia, że obecnie na jego układach działa ponad 500 zoptymalizowanych modeli. Oczywiście przy większej mocy i nieco innej budowie układu część z nich trzeba odpowiednio przepisać, ale ten proces już się deweloperom udaje, co zobaczyłem w strefie demonstracyjnej.
Zaprezentowane tam rozwiązania nie potrzebują internetu, by wymieniać się informacjami. Z bardziej oczywistych zastosowań pokazywano, jak za pomocą jednego z modeli sztuczna inteligencja wybierała twarz na ujęciu, by następnie w DaVinci Studio śledzić jej ruch i pozwolić na nanoszenie dodatkowych efektów, np. upiększania. Tak się złożyło, że demo podświetliło też białą czapkę białego pana, przez co edycje nachodziły także i na nią. O tym, że Stable Diffusion 1.5 i 3 uruchomicie w domu wspominam tylko z kronikarskiego obowiązku.
W domu mogą też działać rozwiązania oparte o modele open-source o skali nieco mniejszej niż taki ChatGPT. Takim rozwiązaniem jest chociażby model, z którym możemy konwersować pisemnie (a po połączeniu z Whisper – rozmawiać głosowo), a który dzięki wtłaczanej przez nas w formie dokumentów i prezentacji wiedzy może odpowiadać na skomplikowane pytania. Idealna rzecz do długich książek. Innym, równie prostym modelem jest asystent medyczny. Możemy mu wysłać chociażby zdjęcie po ukąszeniu, a on oceni, jaki owad dokonał tych szkód i czy warto byłoby pójść do lekarza. Czekam na więcej takich zastosowań.
A co ze starszymi układami z mniejszą ilością TOPS niż wymagana do obsługi Copilota w pełni? W zasadzie to będzie to wszystko zależy od deweloperów i współpracy z Intelem. Być może pierwsza generacja zostanie stracona, ale z sal konferencyjnych przedstawiciele Intela wygłaszali mocne postanowienie walki o starsze laptopy z układami Intel Core Ultra. Wspomniane wyżej narzędzia zadziałają na obecnej generacji Core Ultra bez problemu.
Intel i jego decyzje czasem zaskakują
Podjęto pewne decyzje, które powinny przełożyć się na zmniejszenie kosztów dla producentów korzystających z układów Lunar Lake. Nie wskoczono na pociąg z napisem “Thunderbolt 5”, bo Thunderbolt 4 zdaniem projektantów jest na tyle wydajny, by dla większości osób był więcej niż wystarczający.
Nie postawiono też na moduł sieciowy, który mógłby składać się z dwóch anten i obsługiwać złącza Ethernet o przepustowości większej niż i 1 gigabit. Z tym pierwszym poradzi sobie wbudowane oprogramowanie w postacie Enhanced Multi-Link Single-Radio (eMLSR). które ma przełączać się między dwoma antenami tak szybko, jak się tylko da. Tego drugiego nie przeskoczymy, chyba że zaufamy łączności bezprzewodowej Wi-Fi 7. Zrezygnowano też z hyperthreadingu, więc o podkręcaniu nie ma mowy.
Jednocześnie Intel to nie tylko dostawca suchego sprzętu, ale twórca oprogramowania. Za ciekawostkę uznaję działające bardzo sprawnie i szybko Thunderbolt Share, gdzie po połączeniu dwóch sprzętów z Thunderbolt 4 możemy je zintegrować. Myszką i klawiaturą wpiszemy treści na inny sprzęt niż nasz, ale przerzucimy też duże pliki – 10 GB przesłane w ten sposób “transportowano” ledwie 15 sekund. Rozbudowy doczekał się Intel Unison, który pozwoli połączyć się także z tabletami czy błyskawicznego hotspotu ze smartfonu.
Analitykiem rynku nie jestem, ale Intel tanio skóry nie sprzeda
Co by się nie działo i jak na premierę nie zareagowałyby media, Intel do końca roku spodziewa się wypuszczenia ponad 80 modeli laptopów z Lunar Lake od ponad 20 partnerów. To jeszcze nie ten moment, by stawiać na kimś krzyżyk, a amerykański producent dba o swoje interesy i będzie ich bronił przed falą, na tę chwilę wczesnego i niezweryfikowanego w codziennym użytkowaniu, entuzjazmu wobec ARM na Windowsie.
Jeżeli ceny komputerów z układami Intel Lunar Lake nie będą znacząco wyższe, a czasy pracy na akumulatorach wyraźnie krótsze, to Qualcomm wcale nie musi mieć przyjemnego startu. Ja zachowuję ostrożny optymizm, zwłaszcza, że do końcowych produktów jeszcze długa droga. Plany dominacji na rynku PC może Intelowi pokrzyżować AMD z mobilnymi układami, które trafią na rynek już w lipcu. Tak czy inaczej, czeka nas ciekawy czas.
Widzieliśmy pierwsze laptopy z układem Intel Lunar Lake. Przygotował je Asus
Choć Intel zapowiada, że nie zobaczymy jego sprzętów przed sezonem świątecznym, dzięki uprzejmości Asusa i wizycie w jego siedzibie, miałem okazję poznać dwa konsumenckie laptopy. Pomimo tego samego układu różnią się możliwościami i formą, a każdy będzie zaadresowany dla innego klienta.
Pierwszy laptop wizualnie wydaje się nieco nudniejszy. Asus Expertbook P5 to rozwiązanie teoretycznie skierowane do biznesu, bo w pakiecie z nim dostajemy wsparcie techniczne 24/7 czy wydłużoną gwarancję i naprawy bezpośrednio u klienta. Te korzyści przywędrują też do zwykłego Kowalskiego, a do tego na wybranych rynkach Asus zaoferuje wydłużoną gwarancję. To ostatnie z pewnością będzie łatwiejsze, chociażby ze względu na to, że Expertbook P5 przeszedł testy MIL-STD 810H, dzięki którym ma radzić sobie ze zmianami temperatury, upadkami, pyłem czy pleśnią. Konstrukcję stworzono w oparciu o aluminium.
Trudno powiedzieć o tym laptopie, że jest on oryginalny w swoim zamyśle. Nie oczaruje nikogo niecodziennym ekranem – to panel o rozmiarze 14 cali w proporcjach 16:10 i z rozdzielczością 2560×1600, a więc wystarczającą. Wykonano go w technologii IPS i na żywo nie wyglądał źle, ale też nie szokował jasnością czy kątami widzenia. Jak to mówią w takich przypadkach: ważne, że matowy. Być może Expertbook P5 zaszokuje potrójną warstwą rozwiązań sztucznej inteligencji, która poza Copilotem i optymalizacjami przedprodukcyjnymi doda warstwę zabezpieczeń oraz ulepszeń głosu czy też wideo do systemu. Do tego laptop trafi na rynek z dodatkowymi zabezpieczeniami w BIOS-ie.
Drugie rozwiązanie może być zaadresowane do tych, którzy cenią sobie mobilność i jakościowe ekrany. Odświeżony Asus Zenbook S14 będzie bowiem smukły (1,1 cm), lekki (1,2 kg), a przy tym zaoferuje spory akumulator (72 Wh) i ekran Lumina OLED. Na ten panel patrzyło się z przyjemnością. Pod warstwą dotykową kryje się 14-calowy ekran o rozdzielczości 3K (2860×1660 pikseli) o dobrych kątach widzenia. Producent nie pochwalił się szczytową jasnością, ale podejrzewam, że musi ona być dobra, by w ogóle sprzęt mógł pomyśleć o sukcesie na rynku, zwłaszcza że tani nie będzie.
Koszty Zenbooka S14 wygeneruje chociażby obudowa CerAluminum. Dzięki zanurzeniu metali w wodzie i poddawaniu ich wpływowi elektryczności, osiągnięto niespotykaną fakturę materiału. To dziwne uczucie dotykać metalu tak gładkiego, chłodnego, a jednocześnie dającego uczucie matowego i papierowego w odbiorze jednocześnie. Dzięki modyfikacjom w procesie producentowi udało się też stworzyć nową wersję kolorystyczną – białą. Przy tym, jak smukłe jest to urządzenie, cieszy implementacja pełnoprawnego HDMI, USB-A i dwóch portów USB-C oraz złącza combo-jack.
Zenbook S14 to laptop, który także przeszedł testy militarne Asusa. Mimo to nie zrezygnowano z charakterystycznych elementów stylistycznych, jak logo w rogu urządzenia czy jego powiększona wersja z tyłu obudowy. W kwestii oprogramowania laptop wyróżnią gesty. W oprogramowaniu znajdziemy między innymi przesuwanie po boku celem regulacji głośności czy jasności, ale również przewijanie wideo przez ruchy w lewo i w prawo po górnej krawędzi. Działało to całkiem przyjemnie i powinno być częścią większej liczby laptopów. Kto wie, być może do premiery Asus Zenbooka S14 tak właśnie się stanie.