Robot koszący Stiga zamiast kosiarki. Czyli jak mieć ładny trawnik w ciszy i bez wysiłku

Roboty koszące to mam wrażenie nadal nieco egzotyczny sprzęt w polskich ogrodach, choć dobrze pamiętam, że podobnie sprawa wyglądała w przypadku robotów odkurzających. Wspominam o nich nie bez powodu, bo oba typy urządzeń mają ze sobą trochę wspólnego i opowiem Wam o tym na podstawie robota Stiga A 1500.
Robot koszący Stiga zamiast kosiarki. Czyli jak mieć ładny trawnik w ciszy i bez wysiłku

Koszenie trawnika to dla jednych rytuał, dla drugich przykry obowiązek i droga przez mękę. Sam, kiedy jeszcze mieszkałem w domu, należałem do tej pierwszej grupy. Chyba głównie dlatego, że trawnik był stosunkowo nieduży. Można było na spokojnie pospacerować, zrelaksować się, złapać trochę słońca i świeżego powietrza, posłuchać czegoś na słuchawkach… Jednocześnie w pełni rozumiem osoby, które nie chcą ciągać ciężkiej kosiarki, szczególnie jeśli mają spory teren do skoszenia.

Do tego tradycyjna kosiarka, w zasadzie bez względu na typ i model, jest głośna, wymaga sprzątania po koszeniu i pod tym względem nie ma tu zdecydowanie nic przyjemnego. A jeśli powiem Wam, że można inaczej? Że trawnik w zasadzie skosi się sam, w kompletnej ciszy i tak dokładnie, że nie będziecie mogli wyjść z podziwu?

Robot koszący Stiga A 1500 ma trochę wspólnego z robotami odkurzającymi. Tyle tylko, że jest od nich o wiele bardziej zaawansowany technologicznie

O robotach odkurzających zapewne wielu z nas, przynajmniej w minimalnym stopniu, coś tam słyszało i mniej więcej wiemy, jak to działa. Mamy stację bazową, z której robot startuje i porusza się po przygotowanej wcześniej mapie. W zależności od stopnia zaawansowania, w różny sposób omija przeszkody, a po skończonej pracy wraca do stacji bazowej, w której albo samodzielnie opróżnia pojemnik z zabrudzeniami, albo wymaga do tego ingerencji właściciela. W przypadku robota koszącego Stiga A 1500 wygląda to podobnie… mniej niż więcej.

Też mamy tu stację bazową. To ona jest punktem startowym robota, ale nie musi znajdować się bezpośrednio na trawniku. Stiga A 1500 może stać nieco dalej i ważne jest, aby miał dostępną ścieżkę przejazdu ze stacji, do trawnika. W stacji znajduje się też stacja referencyjna. To ona odpowiada za nawigację i poruszanie się robota i o tym za moment.

Najpierw musimy stworzyć mapę naszego trawnika i to wygląda nieco inaczej niż w robocie sprzątającym. Ten mapę przygotowuje samodzielnie, czasem z różnym skutkiem. W przypadku robota koszącego Stiga to my poruszamy robotem w trakcie mapowania. Można to zrobić na dwa sposoby. Albo sterujemy robotem zdalnie z poziomu aplikacji mobilnej Stiga.Go. Wygląda to dosłownie jak gra komputerowa, albo zdalne sterowanie dowolnym pojazdem. Druga opcja to umieszczenie robota na specjalnym wózku i przejechanie nim wzdłuż krawędzi trawnika.

Teraz do gry wchodzi stacja referencyjna. Po tym, jak już robot poznał obrys trawnika, w kolejnym kroku już samodzielnie przejeżdża cały teren, aby dokładnie się z nim zapoznać. W tym czasie tworzona jest wirtualna siatka, a urządzenie cały czas jest bardzo precyzyjnie lokalizowane (do 2 cm!). Tak wysoka precyzja nie jest możliwa przy korzystaniu z samego systemu GPS. Jest to efekt połączenia różnych systemów w ramach opatentowanej technologii Stiga AGS. To właśnie do tego służy stacja referencyjna, która musi być ustawiona tak, aby widziała czyste niebo pod kątem 120 stopni. Jeśli lokalizacja stacji bazowej na to nie pozwala, stację referencyjną możemy z niej wyjąć i umieścić w innym miejscu. Podsumowując, robot porusza się po stworzonej wirtualnej mapie naniesionej na rzeczywisty obraz z satelitów.

A jak w ogóle to działa, że wszystkie te urządzenia widzą się wzajemnie i jeszcze dodatkowo wysyłają wszystkie niezbędne informacje do naszego smartfonu? Pomiędzy robotem a stacją jest utworzona prywatna sieć LTE. O transfer danych się nie przejmujemy, Stiga zapewnia dożywotni transfer po zakupie robota. I tak satelita precyzyjnie lokalizuje nasz trawnik, a reszta komunikacji odbywa się poprzez sieć LTE. Tylko czy w takim układzie nasze dane, z lokalizacją trawnika włącznie, są bezpieczne? Jak najbardziej, bo są przechowywane na serwerach na terenie Unii Europejskiej i muszą spełniać wszystkie, restrykcyjne unijne normy bezpieczeństwa.

Jeśli poziom zaawansowania robota koszącego Stiga zrobił na Tobie wrażenie, to spokojnie – jeszcze nie skończyliśmy

Nasz robot koszący wie już, gdzie ma się poruszać, ale na tym nie koniec. Bo w końcu musi jeszcze wiedzieć kiedy i w jaki sposób ma się poruszać. Robot Stiga wyrusza do pracy wtedy, kiedy dostępny jest najbardziej korzystny sygnał satelitów. Co nie oznacza, że nie możemy tego ograniczyć. Możemy stworzyć dowolne harmonogramy koszenia i kazać urządzeniu pracować wtedy, kiedy przykładowo nie ma nas w domu. Nie zabrakło też możliwości dzielenia trawnika na strefy i ręcznego wysyłania robota w wybrane miejsce.

Sam sposób koszenia też możemy dowolnie personalizować. Trawa może być koszona w pasy, ułożone wedle naszego gustu, co pozwala tworzyć efektowne wzory. Możemy też regulować wysokość koszenia, w zależności od wybranego modelu, od 20 do 65 mm. Skoro już przy koszeniu jesteśmy, nie musimy przejmować się sprzątaniem po koszeniu. Stiga A 1500 nie zbiera skoszonej trawy, nie musimy opróżniać żadnego kosza, ale też nie musimy jej grabić. Ostrza robota, które w modelu A 1500 są cztery, a maksymalnie w wyższych modelach może ich być sześć, rozdrabniają trawę na tyle mocno, że wnika ona w ziemię, dodatkowo użyźniając trawnik.

Czy poza koszeniem wtedy, kiedy jest dostępny najlepszy sygnał, są jakieś dodatkowe ograniczenia? Robot jest wyposażony w czujnik deszczu i nie pracuje w trakcie opadów. Nie dlatego, że boi się deszczu, ale mokra trawa przykleja się do podwozia oraz ostrzy i później konieczne jest czyszczenie robota.

Samodzielny sprzęt koszący Stiga bardzo dobrze radzi sobie z trudniejszym terenem. Jeśli nasz trawnik jest położony pod górkę, nie stanowi to żadnego problemu. Maksymalny kąt natarcia wynosi 24 stopnie (a 27 dla większych modeli) i takiego wyniku nie powstydziłby się nie jeden rasowy, terenowy samochód.

Roboty koszące Stiga są efektywne i bardzo ciche

Za zasilanie robota odpowiadają akumulatory ePower, które pozwalają na wykonywanie dwóch cykli koszenia dziennie, codziennie. A to oznacza, że nasz trawnik jest na bieżąco równo przystrzygany. Producent zapewnia, że po wykonaniu 1500 cykli ładowania akumulatory zachowują przynajmniej 80% swojej pojemności. Czyli po czterech latach pracy bateria zwyczajnie zacznie wytrzymywać nieco krócej, co jest świetnym wynikiem.

To, co jest bardzo ważna, nawiązując do początku tekstu, to poziom hałasu. W zasadzie to – jakiego hałasu? Robot koszący Stiga A 1500 pracuje niemal bezgłośnie. Według zapewnień producenta jest to nie więcej niż 59 dB, ale w praktyce wyraźnie głośniej pracuje nie tylko robot odkurzający, a powiem więcej. Bardziej hałasują kółka w kosiarce elektrycznej lub spalinowej i to w momencie, kiedy silnik pozostaje wyłączony. Tak na dobrą sprawą nawet nie usłyszycie, kiedy robot rozpoczął swoją pracę.

Czy robot taki jak Staiga A 1500 jest drogi? Przede wszystkim jest to inwestycja w święty spokój, a zawsze powtarzam, że święty spokój jest bezcenny. Ale już na poważnie, w przypadku modelu A 1500 mówimy o kwocie 13 945 zł i jest to robot przeznaczony do powierzchni do 1500 m2. Oznaczenie cyfrowe w nazwie robotów Stiga mówi nam o tym, jaka jest maksymalna powierzchnia koszenia. W przypadku serii A, która cechuje się opisywaną tutaj samodzielną pracą, najtańszym modelem jest kosztujący 7900 zł Stiga A 500, a najdroższym Stiga A 10000 kosztujący ponad 32 000 zł. Mówimy tu jednak już o sprzęcie niemal przemysłowym.

Czy warto? W zasadzie tak jak w przypadku przywoływanych tutaj robotów odkurzających, byłem sceptycznie nastawiony. Przecież to wszystko mogę zrobić sam. Mogę, ale zajmie mi to czas, energię, a co przy tym będę hałasować to moje. Robot zrobi to za mnie, dokładniej i sprawniej, więc odpowiedź może być tylko jedna – oczywiście, że warto!

Lokowanie produktu