Rosja wprowadza na służbę nowoczesne wyrzutnie termobaryczne TOS-3 “Smok”
Rosja zaprezentowała właśnie swoją najnowszą termobaryczną wyrzutnię rakiet, TOS-3 “Smok”, którą Ministerstwo Obrony Rosji klasyfikuję jako “ciężki miotacz ognia”. Ten nowy system oznacza krok naprzód w rosyjskich zdolnościach wojskowych, łącząc zwiększoną siłę ognia z nowoczesnymi funkcjami projektowymi. Jest zbudowany na podwoziu czołgu T-72 lub T-90, co gwarantuje mu solidną mobilność w różnych terenach i zwiększa zdolność do działania w różnych warunkach bojowych.
Czytaj też: Rosja imponuje nowoczesnym sprzętem. Takiego robota nikt się po nich nie spodziewał
Co ciekawe, w porównaniu do swoich poprzedników, TOS-3 jest wyposażony w mniejszą liczbę prowadnic w wyrzutni. Podczas gdy TOS-1 ma 30 prowadnic, a TOS-1A o sześć mniej, TOS-3 ma już tylko miejsce na 15 pocisków w swojej wyrzutni. To zmniejszenie sugeruje strategiczny zwrot w kierunku mniejszej, ale potencjalnie bardziej precyzyjnej liczby strzałów o jeszcze większym potencjale siania zniszczeń. Oczywiście tylko teoretycznie.
Wiemy, że TOS-3 może wykorzystywać amunicję o zasięgu do 15 kilometrów, co stanowi znaczny wzrost w porównaniu do zasięgu 2-3 kilometrów wcześniejszych modeli. Jednak ten zwiększony zasięg rodzi pytania o dokładność, ponieważ niekierowane rakiety mają tendencję do zmniejszania swojej precyzji wraz ze wzrostem odległości, którą muszą pokonać do celu. Wtedy na nic nie zdaje się ulepszenie w systemach nawigacji oraz kontroli ognia. Wyrzutniom TOS-3 daleko więc do np. rosyjskich BM-30 o zasięgu ostrzału do nawet 90 km, ale musimy pamiętać, że te dwa systemy pełnią zupełnie odmienne role na froncie.
Czytaj też: Skromna a potężna. Nagrali sekretną broń Rosjan i zdradzili wszystkie szczegóły
TOS-3 wkracza do gry zwykle wtedy, kiedy na polu bitwy jest stosunkowo bezpiecznie, a ryzyko artyleryjskiego ostrzału lub bezpośredniej kontrofensywy spadło. Skromny zasięg rzędu 15 km wystawia go bowiem na kontratak i dlatego projektanci rosyjscy zadbali o to, aby zwiększyć potencjał tych systemów o m.in. klatki ochronne przeciwko dronom. Kiedy jednak TOS-3 zacznie siać zniszczenie, skutki ostrzału będą wręcz koszmarne i to nawet ze względu na zaawansowany system ładowania amunicji pochodzący z TOS-2, który zwiększa efektywność przeładowania podczas walki, umożliwiając szybsze przygotowanie do kolejnych wystrzałów.
Dlaczego pociski termobaryczne są tak niszczycielskie?
Pociski termobaryczne różnią się działaniem od tych konwencjonalnych, bo brakuje w nich powszechnego połączenia materiału wybuchowego i utleniacza. Zamiast tej mieszanki w ich głowicy bojowej wykorzystuje się głównie sam materiał wybuchowy w odpowiedniej formie. Kiedyś był to pył węglowy, a dziś już metalizowane materiały wybuchowe (aluminiowy lub magnezowy pył). Chociaż w tej formie ładunek wybuchowy nie wydaje się zbytnio zabójczy, to w praktyce on właśnie odpowiada za osławioną skuteczność pocisków termobarycznych. Dzięki niemu bowiem pociski podczas trafiania w cel nie sprowadzają wszystkiego do jednego etapu (wybuchu). Zamiast tego najpierw rozpylają na danym obszarze wspomniany pył poprzez wstępną eksplozję, a następnie sam pył wymieszany z cząsteczkami tlenu w powietrzu (utleniacza) zapala się, co generuje już ten właściwy wybuch.
Czytaj też: Rosjanie uciekają czołgiem przez pole minowe. Na efekty nie trzeba długo czekać
Efekt? Jeszcze większe różnice ciśnienia, które trwają nie mikro- (jak to bywa przy konwencjonalnych wybuchach), a milisekundy, co znacząco zwiększa ich skuteczność uśmiercania. Skok ciśnienia przy trwaniu rzędu jednej milisekundy musi wynosić około 250 kPA, ale kiedy trwa przez np. 20 milisekund, to skuteczność zabijania zapewnia już znacznie mniejsze ciśnienie, bo takie rzędu 70 kPa. Tak więc oto Rosjanie będą mogli jeszcze częściej wykorzystywać niszczycielski potencjał broni termobarycznej na wojnie, jako że system TOS-3 można nie tylko wdrażać w mniej bezpiecznych obszarach, ale też zapewniać mu możliwość uderzania w bardziej odległe cele.