Mamy wyjaśnienie jednej z zagadek Drogi Mlecznej. Na jej temat spekulowano od lat

Wyrzut materii z czarnej dziury znajdującej się w centrum naszej galaktyki porusza się z prędkością liczoną w milionach kilometrów na godzinę. Zdaniem astronomów taki strumień może zachowywać się w podobny sposób, jak spaliny odprowadzane przez rurę wydechową w samochodzie.
Mamy wyjaśnienie jednej z zagadek Drogi Mlecznej. Na jej temat spekulowano od lat

Hipotezy na temat takich zjawisk pojawiły się już przed laty, a teraz wydaje się, że naukowcy mają tego potwierdzenie. Ich zdaniem emisje z Sagittarius A*, mającej masę około 4 miliony razy większa od Słońca, mogą zasilać dwa bąble wypełnione gazem. Tym sposobem rozgrzana materia trafia w różne części Drogi Mlecznej.

Czytaj też: Naukowcy wskazują na tajemnicze promieniowanie. To historyczny dowód na temat czarnych dziur

W centrum naszej galaktyki znajduje się supermasywna czarna dziura – tak przynajmniej można wywnioskować w oparciu o obserwacje innych tego typu struktur. Czarne dziury, ze względu na swoje niezwykle silne przyciąganie grawitacyjne, nieustannie pochłaniają materię. Ich ofiarami mogą padać gwiazdy czy obłoki gazu. I choć logika podpowiadałaby, że skoro nic nie jest w stanie uciec przed przyciąganiem takich obiektów, to nie cała materia opada na czarną dziurę.

Strumień rozgrzanej materii zaobserwowany przez astronomów pochodzi z supermasywnej czarnej dziury znanej jako Sagittarius A*

Jej część może uniknąć podobnego losu i zostać przyspieszona za sprawą wyjątkowo silnych pól magnetycznych. W takich okolicznościach dochodzi do wyrzutów w formie tzw. dżetów. I takie właśnie strumienie udało się po raz pierwszy zaobserwować w otoczeniu Sagittarius A* w 2019 roku. Jeden znajduje się u góry, natomiast drugi – z dołu supermasywnej czarnej dziury Drogi Mlecznej.

Za sprawą tych struktur dochodzi do usuwania rozgrzanego gazu, który jest wystrzeliwany w różne strony i przemieszcza się na odległościach liczonych w setkach lat świetlnych. Najnowsze ustalenia w tej sprawie zostaną zaprezentowane na łamach The Astrophysical Journal. Tematem zainteresowali się przedstawiciele Uniwersytetu w Chicago pod kierownictwem Scotta Mackeya.

Bardzo pomocny w prowadzonym śledztwie okazał się teleskop kosmiczny Chandra. Jest to obserwatorium działające w zakresie promieniowania rentgenowskiego, który umożliwił astronomom spojrzenie w kierunku naszej supermasywnej czarnej dziury. W obrębie dolnego “komina” członkowie zespołu badawczego dostrzegli interakcje między gorącym i chłodnym gazem. Wydaje się, że wystrzeliwanie tych niezwykłych pocisków ma miejsce średnio raz na około sto tysięcy lat, choć to bardzo ogólne przypuszczenie.

Czytaj też: FRB to jedne z najbardziej tajemniczych sygnałów we wszechświecie. Naukowcy wyjaśnią ich zadziwiającą cechę 

Autorzy przypuszczają, jakoby emisje pochodzące z Sagittarius A* były źródłem istnienia tajemniczych struktur takich jak bąble Fermiego. Wypełnione wysokoenergetycznym promieniowaniem gamma i rentgenowskim, obejmują obszar o średnicy wynoszącej około 50 000 lat świetlnych. Hipotezy na temat pochodzenia tych obiektów odnosiły się do rzekomych emisji z czarnej dziury w centrum Drogi Mlecznej, ale brakowało dowodów, które by to potwierdzały. Teraz takowe się pojawiły, choć oczywiście należy wstrzymać się z ferowaniem wyroków.