Umarłem od radiacji, sklonowałem się i wpadłem na trop wielkiego sekretu. Polacy zrobili z The Alters cudo

Zostań sam na planecie, przejmij kontrolę nad mobilną bazą i odkryj, że sam sobie z tym wszystkim nie poradzisz, a jedyne, co masz pod ręką, to swoje DNA i zasób, który umożliwia ci tworzenie nowego życia… a w tym twojego alter ego. Deweloperzy z 11 bit studios stworzyli coś, co od razu powinno spodobać się fanom twórczości Lema i coś, co podobnie jak This War of Mine oraz Frostpunk, ma szansę zapewnić tak ważny powiew świeżości na rynku gier wideo. Od pierwszych zapowiedzi się tego spodziewałem, ale teraz mam już co do tego pewność.
Umarłem od radiacji, sklonowałem się i wpadłem na trop wielkiego sekretu. Polacy zrobili z The Alters cudo

The Alters to dzieło godne 11 bit studios

The Alters zostało udostępnione w wersji demo, pozwalając graczom pograć przez ponad godzinę i zaznajomić ich z najważniejszymi mechanikami, które zaoferuje oryginał. Wygląda na to, że gameplay’owo deweloperzy podzielili tę produkcję na dwie główne sekwencje (tryb eksploracji i zarządzania bazą), obudowując je ciekawą warstwą fabularną i elementami zarządzania. Jaka była moja pierwsza myśl, kiedy tylko postawiłem stopę na nieznanej planecie w roli Jana Dolskiego? Niezwyciężony. Nie chodzi tutaj o bohatera, bo tego akurat pokona byle ekspozycja na radiację, a powieść Stanisława Lema, która dziwnie pasowała mi do pierwszych minut tej produkcji. Zwłaszcza że stosunkowo niedawno wydana gra The Invincible niespecjalnie przekonała mnie do siebie swoją formą.

Czytaj też: Ciebie też nowy Fallout odpycha? Jego twórcy zrobili jeden wielki błąd

Artykuł w wersji wideo

Zapowiada się na to, że w The Alters będziemy skupiać się na zapełnieniu całej bazy swoimi klonami, którym poszło w życiu “inaczej”. Mechanizm w tej kwestii będzie zapewne prosty – pokonując kolejne kilometry planety, natrafiając na coraz to większe wyzwania i poznając kolejne fragmenty opowieści, gra będzie nam precyzyjnie dawkować Rapidium wymagane do procesu klonowania, więc nie liczcie na to, że w pierwszych godzinach poznacie “wszystkich Janów”. Na to będziecie musieli zasłużyć, bo rozwój mobilnej bazy do łatwych i tanich ewidentnie nie będzie należał. Nie tylko przez sam fakt surowców potrzebnych do rozbudowy, ale też konieczność zapewniania odpowiednich zasobów paliwa oraz jedzenia.

Sam główny rdzeń rozgrywki zamknie się zapewne w pętli w stylu eksploracja-rozbudowa-dialogi-zbieranie fragmentów fabularnej układanki i tak aż do zakończenia głównego wątku, czyli potencjalnie po prostu ucieczki z planety, na którą trafiliśmy. 11 bit studios rozwinęło jednak sekwencję eksploracji oraz rozbudowy bazy ponad standard. Przykładowo wychodzenie z bazy w różnych lokalizacjach to nie tylko zabawa w przespacerowanie się po powierzchni i pozbieranie surowców. W tym procesie gracz może wykorzystywać przeróżne narzędzia do ułatwiania sobie podróży, budować specjalne posterunki do ekstrakcji surowców, a dodatkowo po prostu znajdować co ciekawe elementy na mapie. Nie jest to jednak beztroska przygoda, bo już teraz wiemy, że gracze będą musieli zwracać szczególną uwagę zarówno na poziom zmęczenia naszego bohatera, jak i zagrożenie ze strony dynamicznie zmieniającej się radioaktywności.

Czytaj też: Napisałem powieść, jakiej jeszcze nie czytaliście. Czy sztuczna inteligencja będzie naszym bogiem?

W bazie zabawy również nie brakuje. Siatka rozplanowana na bazie koła pozwala budować szereg różnych stacji poza windami oraz magazynami, ale najlepsze w tym jest to, że przełączanie się między trybem budowania a postacią zachodzi bez żadnego ekranu ładowania. Możemy więc szybko testować konkretne ustawienie modułów, przejść się między nimi, a przy okazji np. pogadać ze swoim Altersem, poczytać dziennik czy wyprodukować coś w jednej ze stacji. W tej kwestii jedyne, czego nie za bardzo kupuję, to przestrzeń magazynowa, która wydaje się aktualnie niepotrzebnym specjalnie zapychaczem na gridzie. Co innego, gdyby gra wymuszała od nas przemieszczanie surowców z magazynów do stacji roboczych, czy ręcznego zaopatrywania np. kuchni w jedzenie. Nie wydaje się to jednak czymś, co The Alters specjalnie by wzbogaciło, a wręcz przeciwnie.

Fabuła, która pobudza wyobraźnię

Demonstracyjną wersję The Alters ewidentnie mogę uznać za udaną. Nie tylko dlatego, że godzinka przy tym demku minęła w mgnieniu oka, ale też przez fakt, że przedstawionym światem pobudzała w znacznym stopniu wyobraźnię. Pod koniec zabawy mimowolnie pomyślałem, że korporacja przedstawiona w The Alters będzie działać w stylu Vault-Teca, a Jan Dolski jest tylko jednym z setek eksperymentów przeprowadzanych na różnych planetach. Nie jest to jakieś moje skrzywienie, a po prostu konsekwencja tego, że fabuła w tej grze generuje na początku dużo pytań, mało odpowiedzi i jednocześnie prezentuje sobą wysoką jakość, która sama z siebie sprawia, że te odpowiedzi po prostu chce się poznać. Na to jednak poczekamy, bo The Alters zadebiutuje dopiero za jakiś czas w pełnej wersji, ale na tę chwilę premiera w bieżącym roku wydaje się pewna.

Czytaj też: Ograłem nowego króla roguelike. Jak Hades II wypada na tle poprzednika?

Czego z kolei obawiam się po zagraniu w demko? Przede wszystkim tego, że finalna wersja gry będzie równie liniowa, co demo, które ciągnęło nas za rękę z jednego punktu do drugiego, ale nawet jeśli tak będzie, to mam dziwne przeczucie, że dowolność w tworzeniu Altersów wyrwie nas z potencjalnych okowów powtarzalnego cyklu. Pewne jest bowiem jedno – The Alters nie będzie sandboxem. Wyraźnie zaznaczona historia w demo już zdradziła, że zajmiemy się odkrywaniem nie tylko tego, co by było, gdyby Jan zrobił jedno, a nie drugie, ale też poznawaniem tajemnicy korporacji, mającej zwierzchnictwo nad misją, w której Jan wziął udział oraz samego procesu klonowania. To bowiem nie tylko unikalna dla The Alters mechanika gameplay’owa, ale też furtka do tego, aby ciekawie poprowadzić przedstawioną historię. Na to zresztą liczę właśnie najbardziej.