Test Turtle Beach VelocityOne Race – prawdziwie wyścigowe emocje przy domowym biurku

Są kierownice dla niedzielnych graczy, są też takie, które są w stanie symulować w domowym zaciszu zachowanie prawdziwego auta wyścigowego. Do tej drugiej grupy należy Turtle Beach VelocityOne Race. Czy jest to sprzęt wyłącznie dla bardziej zaawansowanych użytkowników?
Test Turtle Beach VelocityOne Race – prawdziwie wyścigowe emocje przy domowym biurku

Byłem przekonany, że złożenie zestawu Turtle Beach VelocityOne Race będzie bardziej skomplikowane

Wieloczęściowy zestaw zapakowany w ogromne, ciężkie pudełko powodował, że do rozpakowania Turtle Beach VelocityOne Race podchodziłem jak to iście bojowego zadania. Bardzo pozytywnie się zaskoczyłem, bo przykręcanie śrubek okazało się najbardziej skomplikowaną czynnością.

Cały zestaw składa się z jednostki centralnej z wyświetlaczem, którą przytwierdzamy do blatu lub specjalnego stojaka, o ile takim dysponujemy i w zestawie są do tego odpowiednie śruby. Do niej za pomocą solidnego zatrzasku montujemy kierownicę oraz przykręcamy opcjonalny panel z dodatkowymi przyciskami. Wedle uznania możemy go umieścić po lewej lub prawej strony kierownicy. Pod biurko wsuwamy gotowy panel z pedałami i na tym kończymy całą instalację. Zostaje tylko dobrać okablowanie w zależności od tego, do jakiego urządzenia podłączymy kierownicę (PC lub Xbox). Nie da się tu nic podłączyć źle, w tym pomaga łopatologiczna, obrazkowa instrukcja.

Co też jest ważne, zestaw nie tylko łatwo się składa, ale też można go szybko rozebrać, kiedy potrzebujemy go usunąć z biurka. Szybko powinno się też dać wymienić samą kierownicę na inną, na co pozwala dostępny tu zatrzask. Tyle tylko, że takowych kompatybilnych… póki co nie ma.

Całość jest świetnie wykonana. Tutaj kompletnie do niczego nie można się przyczepić. Przyciski czy przełączniki działają ze sporym oporem, może nie powiedziałbym, że topornie, ale ma to wszystko swój urok i daje poczucie obcowania ze sprzętem z najwyższej półki.

Czytaj też: Recenzja kontrolera Turtle Beach Stealth Ultra. Ktoś tu ma apetyt na miano najlepszego pada do Xboksa

Ilość dostępnych przycisków może początkowo przerażać

Turtle Beach VelocityOne Race składa się z ogromnej wręcz liczby przycisków. Na przodzie kierownicy mamy nieco zmodyfikowany, ale klasyczny układ przycisków pada Xboxa. Czyli XY i LT oraz AB i RT w górnej części, Select/Back oraz D-Pad w dolnej. Te dodatkowo są otoczone pokrętłami. Dwa kolejne pokrętła znajdziemy na górnej części środka kierownicy, a z tyłu chowają się aż cztery łopatki.

Powyższe elementy wystarczają do podstawowego sterowania kierownicą, ale dodatkowo mamy cały dołączany panel. Tutaj znajdziemy trzy pokrętła, cztery guziki, cztery przełączniki oraz jeden wielki przełącznik rodem z Szybkich i Wściekłych. Wszystkie te elementy możemy dowolnie personalizować i przypisywać do nich całą masę różnych funkcji.

Zestaw uzupełniają trzy pedały umieszczone na ciężkiej, solidnej podstawie. Jeśli będziecie ją trzymać na śliskiej podłodze to koniecznie trzeba zamontować znajdujące się w zestawie, gumowe podkładki. Są one przyklejane i bez nich cała podstawa będzie się mocno przesuwać w trakcie rozgrywki. Choć po chwili namysłu… I tak trzeba przykleić podkładki, bo konstrukcji nie da się oprzeć o ścianę. Z tyłu są umieszczone wszystkie porty, więc możemy uszkodzić przewody dopychając je do ściany.

Czytaj też: Test Logitech K860 Ergo – genialny układ, ale układ upierdliwy

Konfiguracja Turtle Beach VelocityOne Race to zabawa, która potrafi zająć nawet długie godziny

Z kierownicy Turtle Beach VelocityOne Race w zasadzie da się korzystać w trybie plug&play, ale możliwości konfiguracji to jedna z najważniejszych cech urządzenia. Jak zaczniemy się zagłębiać w dostępne opcje… to może być zabawa nawet na długie godziny.

Wyregulować można praktycznie wszystko. Kąt obrotu kierownicy (od 180 do aż 2600 stopni), punkt aktywacji pedałów, siłę aktywacji, reakcję w poszczególnych scenariuszach… Całość możemy przypisać do konkretnych profili, dodać skróty, a na koniec jeszcze zmienić podświetlenie przycisków, bo i taka opcja jest tu dostępna. Ogólnie rzecz biorąc można tu ustawić dosłownie co tylko przyjdzie Wam do głowy, a uwierzcie mi, że to nadal nie będą jeszcze wszystkie dostępne tu modyfikacje.

Choć Menu jest po angielsku i dostępnych opcji jest naprawdę cała masa, to są bardzo czytelnie opisane. Nawet kompletny laik się tu odnajdzie, a niektóre opcje można dosłownie modyfikować metodą prób i błędów. Coś zmieniamy i patrzymy, jak zmieni się sterowanie. Całą konfigurację możemy przeprowadzać na dużym i czytelnym wyświetlaczu lub z poziomu aplikacji – komputerowej lub mobilnej.

Ekran służy też do wyświetlania telemetrii z wybranych gier, co na ogół działa poprawnie. Możemy wtedy widzieć na nim np. prędkościomierz czy obroty silnika. Funkcja działa jednak tylko na grach PC, nie jest dostępna na Xboxie.

Czytaj też: Test Samsung S95D – definicja premium w swojej kategorii, ale czy wystarczy do miana telewizora roku?

Turtle Beach VelocityOne Race powinna zadowolić wymagających graczy, ale momentami ktoś tu przesadził z podkręcaniem wrażeń

Zacznijmy od gorszej strony kierownicy, która pozwala poczuć się momentami jak stereotypowy kierowca wysłużonej, starej Hondy Civic z legendarnym silnikiem VTec. Silnik rozbujany do 9 000 obrotów na minutę, kierownicę trudno utrzymać, rozlega się potężne łututu, a na liczniku mocarne 50 km/h. Dokładnie tak potrafi działać Turtle Beach VelocityOne Race, bo w niektórych tytułach nawet przy prędkości patrolowej kierownica próbuje nam urwać ręce. Kiedy w grze akurat kompletnie nic się nie dzieje. Takie przerysowanie psuje pierwszy odbiór urządzenia i może skutecznie odstraszyć mniej wymagających użytkowników.

Miałem też jeden problem z American Truck Simulator, bo choć gra znajduje się na liście kompatybilnych tytułów, który powinien działać bez problemu i wykorzystywać możliwości kierownicy, to spędziłem bite 40 minut na próbie skonfigurowania. Miałem ustawione dosłownie wszystko, z miganiem kierunkowskazów włącznie i brakowało i mi tylko jednego… ruszania do przodu (do tyłu się dało). Choć tutaj nie wykluczam opcji, że to zwyczajnie ja jestem w jakiś sposób opóźniony i nie potrafiłem tego uruchomić. Mniej doświadczenie gracze już dawno by z tego zrezygnowali. Mogą oni też trafić na ścianę, bo nawet gry, które są na liście kompatybilnych tytułów wymagają zmapowania przycisków na starcie zabawy. Ma to swoją zaletę, bo łatwiej można się ich nauczyć już na starcie, ale bywa to upierdliwe.

Są i plusy, nawet całkiem sporo. Pierwszy z nich to z pewnością pedał hamulca, który reaguje na siłę, z jakim go naciskamy. To zasługa ogniwa obciążnikowego wykrywającego nacisk do 50 kg/f. Pedał wciska się z bardzo dużym oporem, ale dzięki temu pozwala na precyzyjne sterowanie. Inaczej reaguje na delikatny nacisk, a inaczej kiedy porządnie się o niego zaprzemy. Samo wyczucie działania hamulca potrafi zająć sporo czasu, bo pedał nie zapada się w momencie wciśnięcia i ma bardzo krótki tor ruchu.

Sprzęgło i gaz są wyposażone w sprężyny z opcją regulacji (sprzęgło można całkiem zdemontować). To pozwala usztywnić je, lub nieco poluzować punkt aktywacji. Co też ma przełożenie na precyzję sterowania. Dozowanie gazu potrafi być bardzo precyzyjne. Jeśli ktoś jest zbyt mocno przyzwyczajony do zerojedynkowego dozowania gazu na padzie, może się tu srogo zdziwić.

Poza tym, że w niektórych grach kierownica ewidentnie przesadza z informacjami zwrotnymi przy niskich prędkościach, tak w zasadzie nic nie można jej zarzucić w pozostałych sytuacjach. Wyścigowa jazda stanowi wyzwanie, ale jest to wyzwanie, z którym chcemy się zmierzyć, a nie zwinąć sprzęt i wrzucić kierownicę do szafy. Pojawia się tu ogromna satysfakcja, jaką daje pokonanie przeciwników, ale też z tego, że udało nam się opanować auto i perfekcyjnie pokonywać kolejne zakręty. Oczywiście praca kierownicy zmienia się w zależności od gry i podczas jazdy autem wyścigowym musimy włożyć nieco siły w pokonywanie zakrętów, tak po przesiadce do TIR-a w zasadzie brakuje tu tylko opcji zamontowania gałki, a obroty możemy wykonywać jednym palcem.

Czytaj też: [Wideo] Test Alpine A110 S. Gdy pojemność silnika nie ma znaczenia

Turtle Beach VelocityOne Race to bardzo dobry sprzęt, tylko trudno określić dla kogo

Choć na pierwszy rzut oka Turtle Beach VelocityOne Race to skomplikowany i mocno rozbudowany sprzęt, jego rozłożenie, połączenie i konfiguracja okazują się zaskakująco proste. Choć czasochłonne, jak choćby konieczność mapowania przycisków w dużej części gier. Jak się z tym uporamy, dostajemy wymagającą, ale dającą przyjemność i satysfakcjonującą rozrywkę.

Trudno jest określić, dla kogo jest ten sprzęt. Początkujących może zniechęcić cena, która wynosi 2 999 zł. Wśród bardziej zaawansowanych osób widzę mieszane opinie. Z jednej strony Turtle Beach VelocityOne Race oferuje funkcje, których nie ma w tańszych produktach konkurencji. Z drugiej ma mniejsze możliwości od profesjonalnych, droższych sprzętów. I może właśnie o to tutaj chodzi, czyli o bezpieczne egzystowanie w środku stawki?