20 lat Facebooka i niekończące się powody do narzekań na platformę Zuckerberga

Facebook w tym roku świętował swoje dwudzieste urodziny. Wydawałoby się, że dwie dekady to wystarczająco dużo czasu, żeby dopracować platformę społecznościową niemal do perfekcji — a tymczasem trudno jest znaleźć chociaż kilka powodów, żeby z czystym sercem pochwalić dzieło Marka Zuckerberga.
20 lat Facebooka i niekończące się powody do narzekań na platformę Zuckerberga

W lutym 2004 roku w pokoju akademika na Harvardzie Mark Zuckerberg, razem z kilkoma współlokatorami, uruchomił serwis społecznościowy o nazwie TheFacebook. Początkowo był to projekt skierowany głównie do studentów Harvardu, ale szybko zdobył popularność na innych uczelniach i wkrótce stał się globalnym fenomenem — a już od 2006 roku Facebook stał się ogólnodostępnym social media, które zresztą przyczyniło się do śmierci naszej ukochanej Naszej Klasy. Dziś, po lekko ponad 20 latach, Facebook to jedna z największych i najpotężniejszych platform społecznościowych na świecie, gromadząca miliardy użytkowników. Jednak mimo swojego niezaprzeczalnego sukcesu, Facebook nie jest w stanie uniknąć licznych kontrowersji i problemów, które wywołują czystą frustrację wśród użytkowników. 

Czytaj też: Lepiej nie mieć Internetu wcale, niż mieć Facebooka bez limitu. Prezes UKE namiesza w ofertach operatorów

Problemy z prywatnością i inwigilacja 

Facebook był wielokrotnie krytykowany za naruszanie prywatności użytkowników. Jednym z najbardziej znanych skandali w tej dziedzinie był przypadek Cambridge Analytica, gdzie dane milionów użytkowników zostały nielegalnie pozyskane i wykorzystane do celów politycznych. Platforma zbiera ogromne ilości informacji o swoich użytkownikach, co budzi obawy dotyczące tego, jak te dane są przechowywane i wykorzystywane. Za tamten skandal firma Zuckerberga finalnie musiała zapłacić 725 milionów dolarów, ale to nie był jedyny przypadek, kiedy można było mieć wątpliwości co do bezpieczeństwa swoich danych.

fot. Anthony Quintano

Facebook do tego wykorzystuje zaawansowane technologie do śledzenia aktywności użytkowników zarówno na swojej platformie, jak i poza nią. Firma zbiera dane o stronach internetowych odwiedzanych przez użytkowników, ich zachowaniach i preferencjach — a swego czasu przeglądarka wbudowana w Facebooka, która włącza się automatycznie po kliknięciu w link z poziomu aplikacji mobilnej platformy, monitorowała wszystko, co w niej robimy. 

Niedawno Meta wpadła na pomysł związany z tym, że za miesięczną opłatą mogliśmy uwolnić się od reklam i poniekąd od targetowania. W listopadzie zeszłego roku, logując się na Facebooka, dostaliśmy dwie możliwości:

  • Korzystanie bezpłatnie z reklam: Użytkownik może bezpłatnie korzystać ze swojego konta na Facebooku i Instagramie, oglądając spersonalizowane reklamy. Dostępne informacje są wykorzystywane w celach reklamowych.
  • Subskrypcja bez reklam: Ta opcja umożliwia korzystanie z kont na Facebooku i Instagramie bez reklam, ale wiąże się z miesięcznym abonamentem. Dane użytkownika w tym przypadku nie są wykorzystywane w celach reklamowych.

Czytaj też: Płatny Facebook i Instagram startują w Europie. Jaka jest cena spokoju od reklam i targetowania?

Co interesujące, to fakt, że Meta zdaje się robić wszystko, żebyśmy wcale jej nie płacili za brak możliwości monitorowania naszego konta. Znalezienie opcji subskrypcji, jeśli najpierw ją odrzuciliśmy, jest naprawdę trudne i trzeba solidnie poszperać w ustawieniach. Do tego dochodzi zawiłość związana z kwotą, jaką musimy za to zapłacić — ta różni się zależnie od tego, czy chcemy kupić subskrypcję z poziomu aplikacji mobilnej, czy z poziomu przeglądarki na komputerze. Ponadto za każde dodatkowo konto trzeba dopłacać i finalnie… cóż, można stwierdzić, że do końca nie wiemy, w co się pakujemy, decydując się na tę subskrypcję. 

Koniec Twittera, Facebooka i Instagrama jest możliwy.

Dezinformacja i słaba moderacja treści

Jednym z największych wyzwań dla Facebooka jest walka z dezinformacją i fałszywymi wiadomościami. Platforma stała się głównym miejscem rozpowszechniania fake newsów, co miało poważne konsekwencje podczas wyborów, pandemii COVID-19 i innych bardzo istotnych wydarzeń. Pomimo wprowadzenia wielu środków zaradczych, fałszywe treści wciąż są szeroko rozpowszechniane. „Zaawansowane algorytmy Mety” mają do dziś często trudności z efektywną moderacją publikowanych rzeczy. Nieodpowiednie treści, takie jak mowa nienawiści, cyberprzemoc czy linki do podejrzanych stron, mogą pozostawać na platformie przez dłuższy czas. A często dzieje nawet w drugą stronę, kiedy automatyczne systemy moderacji popełniają błędy, usuwając legalne treści, a pozostawiając szkodliwe.

Czytaj też: Facebook zmieni się nie do poznania. W końcu przestanie być serwisem dla starych dziadów

Ostatnimi czasy na Facebooku pojawia się sporo postów z linkiem, który na podglądzie wygląda jak gotowy do odtworzenia materiał wideo na platformie. Często podczas doomscrollingu czy po prostu przeglądania treści bez większego namysłu można w to kliknąć, a przenosi nas wtedy do podejrzanej strony, która niejednokrotnie może automatycznie zacząć pobieranie złośliwego oprogramowania. Takie rzeczy nie powinny mieć miejsca w 2024 roku.

Niepotrzebnie skomplikowane zarządzanie stronami na Facebooku

Do tego dochodzi fakt, że zarządzenie stronami na Facebooku wcale nie jest przejrzyste. Właściciele stron i administratorzy często narzekają na skomplikowane i mało intuicyjne narzędzia do zarządzania treścią i interakcją z użytkownikami. Regularne zmiany w interfejsie i funkcjonalnościach są frustrujące i wymagają ciągłego dostosowywania się do nowych zasad. Dla wielu użytkowników, zwłaszcza tych mniej zaawansowanych technologicznie, zarządzanie stroną na Facebooku staje się wyzwaniem. Niepotrzebnie jest to też rozbijane na kilka różnych aplikacji, takich jak Business Suite.

Czytaj też: RIP Messenger Lite. Facebook ubił lekki komunikator, zostanie tylko ociężała kobyła

Algorytmiczne bańki informacyjne

To kwestia nieco bardziej światopoglądowa, ale również dość istotna. Algorytmy Facebooka często prowadzą do tworzenia tak zwanych „baniek informacyjnych”, gdzie użytkownicy trafiają tylko na treści zgodne z ich wcześniejszymi zainteresowaniami i poglądami. Taka selektywna ekspozycja może ograniczać perspektywę użytkowników i prowadzić do polaryzacji społecznej. W efekcie, użytkownicy mogą mieć wrażenie, że wszyscy wokół nich myślą podobnie, co zniekształca obraz rzeczywistości.

Zarabianie na treściach użytkowników

Do tego twórcy na Facebooku często narzekają, że platforma Zucka czerpie korzyści finansowe z ich treści, nie dzieląc się przy tym zyskami. Autorzy treści nie otrzymują wynagrodzenia, co może być postrzegane jako niesprawiedliwe — ale odbiorcy mogą nam dawać „gwiazdki i prezenty”, co przypomina system dotacji na streamach na TikToku. To dość dziwne rozwiązanie — szczególnie, że skoro Elon Musk z X Premium przetarł szlaki z wypłacaniem jakichkolwiek sum dla abonentów, to Meta również mogłaby się o coś podobnego pokusić.