Chwycili za broń i zaczęli strzelać. Kilka sekund dzieliło ich od tragedii, a ktoś to nagrał

Około 30 metrów – taki dystans dzielił załogę statku od zagrożenia, które spowodowałoby ogromne zniszczenia.
Zdjęcie poglądowe
Zdjęcie poglądowe

Dron kamikadze płynął prosto na statek. Wtedy ochrona chwyciła za broń

Jeszcze kilka lat temu przeprowadzenie ataku na statek wymagało albo podpłynięcia do niego i wystrzelenia prostych pocisków, albo skorzystania z potężnych rakiet przeciwokrętowych, które znajdują się w arsenale zaawansowanych armii. Dziś jednak sprawa ma się inaczej i nie trzeba zarówno ryzykować, jak i mieć dostęp do niszczycielskich broni. Dziś wystarczy mieć bowiem dostęp do materiałów wybuchowych i technologii prosto z rynku komercyjnego. A, przydają się też poglądy korzystne dla jednych i chęć do siania bezpodstawnego terroru, czego przykładem są wspierani przez Iran rebelianci Huti.

Czytaj też: Tak zaawansowanego pocisku Chiny jeszcze nie miały. To nie broń, a siewca zagłady

O realnym zagrożeniu ze strony Huti i prostych dronów przekonała się 20 lipca załoga kontenerowca Pumba pod flagą Liberii, której zespół zajmujący się ochroną musiał złapać za broń palną. Podczas rejsu na burzliwych wodach Morza Czerwonego załoga dostrzegła płynącego w ich stronę bezzałogowca nawodnego z materiałami wybuchowymi na pokładzie. Gdy dron zbliżał się do Pumby, zespół ochrony, wyposażony w karabiny Steyr, zareagował szybko i zdecydowanie. W ciągu 14 sekund oddali około dwudziestu strzałów, z których jeden spowodował eksplozję drona około 30 metrów od statku, zapobiegając jakimkolwiek uszkodzeniom. Co najważniejsze, całą akcję możemy obejrzeć poniżej.

Czytaj też: Topi metal, jak masło. Ukraina wyposażyła drony w broń z piekła rodem

Atak na kontenerowca był częścią większej i bardziej skomplikowanej operacji przeprowadzanej przez Huti. Wcześniej dron powietrzny eksplodował w pobliżu statku, powodując drobne uszkodzenia i mały pożar, który szybko został ugaszony przez załogę. Następnie Pumba napotkała trzy nawodne maszyny, a w tym zniszczonego przez załogę bezzałogowca. Statek przetrwał również ataki rakietowe, z których jeden wyrwał w kadłubie dziurę powyżej linii wodnej, ale nie naruszył stabilności ani bezpieczeństwa statku. Pomimo tych licznych napaści, Pumba zdołała kontynuować swoją podróż, odnotowując jedynie drobne uszkodzenia i brak obrażeń.

Czy ktoś zamawiał ogromną eksplozję? Rosjanie na pewno

Czytaj też: Tego nie da się odzobaczyć. Rosjanie zrobili z zabawek bezzałogowe bronie

Te wszystkie incydenty tylko potwierdzają, jak wielkie zagrożenie drzemie w bezzałogowcach, które są tańsze i nierzadko skuteczniejsze od tradycyjnych pocisków. Tyczy się to nie tylko skoordynowanego działania przeróżnych armii, ale też najwyraźniej rebeliantów, z którymi aktualnie walczą m.in. Stany Zjednoczone, Izrael oraz kilka państw NATO.