Z tego, co obecnie wiemy, cywilizacja zamieszkująca trzecią planetę od Słońca jest we wszechświecie czymś absolutnie wyjątkowym. Istnieje możliwość, że jest to obecnie jedna, lub jedna z niewielu cywilizacji zdolnych nie tylko przetrwać na powierzchni swojej planety, ale samodzielnie badać odległe rejony wszechświata za pomocą wytworzonych przez siebie instrumentów.
Owa cywilizacja żyje obecnie jak pączek w maśle na powierzchni Ziemi. Z jednej strony nadal fizycznie jesteśmy ograniczeni do życia i rozwijania się tylko na swojej planecie, z drugiej jednak tysiącami odkrywamy inne planety krążące wokół odległych gwiazd, poznajemy procesy zachodzące we wnętrzach gwiazd i zaglądamy na granice wszechświata obserwując pierwsze momenty jego istnienia.
Jest tylko jeden problem. Wszystkie osiągnięcia ludzkości zdadzą się na nic, jeżeli w Ziemię uderzy jakaś planetoida, której akurat zdarzyło nam się nie zauważyć i obróci w jednej chwili całą tę wspaniałą cywilizację w pył.
Czytaj także: Ależ przyłożyliśmy. Okazuje się, że uderzenie sondy DART zmieniło kształt planetoidy!
Naturalnie naukowcy stale poszukują, katalogują i przyglądają się tysiącom planetoid w Układzie Słonecznym. Więcej, mówi się, że dużych planetoid, takich o średnicy 10 kilometrów i większych odkryliśmy już ponad 90 procent i żadna z tych planetoid zasadniczo nam nie zagraża co najmniej przez najbliższe sto lat. Z drugiej strony warto pamiętać, że dopóki nie znaleźliśmy absolutnie 100 procent wszystkich takich planetoid, to zawsze może nam się objawić ta jedna, której jeszcze nie zauważyliśmy.
Od lat naukowcy zastanawiają się co zrobić, gdy zdarzy nam się odkryć masywną planetoidę znajdującą się na kursie kolizyjnym z Ziemią.
Zdecydowanie najlepsze szanse daje nam odpowiednie wczesne odkrycie planetoidy, dokładne zbadanie jej składu chemicznego i masy, a następnie uderzenie w nią odpowiednio wcześnie, tak aby takie uderzenie delikatnie zmieniło trajektorię jej lotu. Jeżeli do takiej zmiany dojdzie odpowiednio wcześniej, planetoida bezpiecznie minie Ziemię i nikomu nic się nie stanie.
Nie jest to jedynie futurystyczny pomysł. Sonda DART uderzyła w planetoidę Dimorphos i faktycznie zmieniła trajektorię jej lotu.
Teraz okazuje się, że do podobnego testu przygotowuje się także chińska agencja kosmiczna. Szczegóły misji opublikowano w periodyku Journal of Deep Space Exploration.
Według artykułu do misji miałoby dojść jeszcze przed 2030 roku, a celem misji będzie planetoida o średnicy 30 metrów skatalogowana pod numerem 2015 XF261.
Architektura misji opiera się na dwóch głównych komponentach – obserwatorze oraz impaktorze. Pierwszy z komponentów dotrze do planetoidy jako pierwszy i będzie badał i fotografował ją z orbity przez 3 do 6 miesięcy. W ten sposób naukowcy pozyskają szczegółowe informacje o obiekcie jeszcze przed uderzeniem. Dokładnie tak jak w przypadku misji DART, impaktor pojawi się później i „z marszu” uderzy w planetoidę, która nadal będzie szczegółowo obserwowana przez wcześniejszą sondę.
Czytaj także: Co się dzieje z obiektem trafionym przez sondę DART? Astronomowie dostrzegli zmiany, do jakich doszło
Warto tutaj zauważyć, że w przypadku chińskiej misji łatwiej będzie zmienić trajektorię lotu planetoidy. Jakby nie patrzeć 30-metrowa planetoida ma znacznie mniejszą masę od Dimorphosa (170 m), w którego uderzyła sonda DART. Z drugiej jednak strony uderzenie w planetoidę będzie wymagało znacznie większej precyzji i dokładniejszego określenia trajektorii lotu sondy, aby przypadkiem nie popełniła błędu i nie przeleciała obok planetoidy.
Takie testy mają swoją wartość, jednak nie są ostatecznym rozwiązaniem problemu zagrożenia ze strony planetoid zbliżająych się do Ziemi. W przypadku chińskiej misji mamy do czynienia z obiektem o średnicy 30 metrów. Gdyby taka planetoida wpadła w ziemską atmosferę, w żaden sposób nie zagroziłaby naszej cywilizacji. Jakby nie patrzeć, planetoida, która weszła w atmosferę i eksplodowała nad Czelabińskiem w 2013 roku miała średnicę 20-25 metrów. Owszem, fala uderzeniowa z eksplozji wybiła okna w mieście, ale poza tym nic więcej się nie wydarzyło.
Te planetoidy natomiast, których powinniśmy się bać, mają po kilka kilometrów średnicy. Tutaj jednak uderzenie sondą kosmiczną w planetoidę może nie przynieść pożądanych zmian trajektorii lotu. W taki obiekt będziemy musieli uderzyć znacznie bardziej, a takiej technologii jak na razie jeszcze nie mamy.