Pudełko i dołączone wyposażenie
Solidny ekologiczny karton nie zaskoczy was podczas rozpakowywania. Dobrze zabezpieczony laptop i 240-watowy adapter w formie zasilacza/ładowarki o parze długich przewodów to jedyne warte uwagi elementy, które znajdziecie w pudełku. Chyba że interesuje was karta gwarancyjna oraz instrukcja obsługi, ale od razu uspokoję – Gigabyte AORUS 16X ASG 2024 nie jest typem laptopa, którego ogarnięcie jest jakimkolwiek wyzwaniem. Nie oznacza to jednak, że jest prosty czy nudny. Wręcz przeciwnie.
Projekt zewnętrzny, porty i jakość wykonania
Obok takiego sprzętu nie można przejść obojętnie i choć zapewne znajdą się krytycy takiego ugamingowionego (skomplikowanego dla samego wyglądu) projektu, to pozostałym tego typu charakter ewidentnie się spodoba. Zaczynając od laptopa w wydaniu “po złożeniu”, w oczy od razu rzuca się grubość i pogrubiany od spodu do góry kształt podstawy, która tradycyjnie, jak na laptop gamingowy, dominuje nad pokrywą górną z aluminium z minimalistycznym lustrzanym logo i nazwą serii (AORUS) kolejno w centrum i w prawym górnym rogu. Otwieramy ją na dwóch solidnych nawiasach, które przy otwarciu do 90 stopni przenoszą pokrywę jakieś trzy milimetry od podstawy tak, że jej ciężar opiera się właśnie tylko na nich. Maksymalny wychył pokrywy wynosi z kolei około 120 stopni, a roztoczona dookoła wyświetlacza gumka dba o to, aby podczas podróży nic nie wpadło między klawiaturę a ekran.
Czytaj też: Test MacBook Air 13,6 z procesorem M3 – szybciej, wydajniej i długo bez ładowarki
Co ciekawe, przednia i tylna krawędź Gigabyte AORUS 16 ASG 2024 nie została prawie w ogóle zagospodarowana, bo z przodu znajdziecie tylko trzy diody informacyjne i niewielką wnękę, ułatwiającą podnoszenie opuszczonej klapy, a z tyłu dwa wyloty ciepłego powietrza oraz trzy sekcje podświetlenia, z czego dwie są podłużne, a jedna oświetla wyciętą nazwę marki AORUS, która pojawia się bezpośrednio na blacie. Jej jakość nie należy jednak do najlepszych, jako że napis rzucany na powierzchnie nie jest specjalnie wyraźny. Wyraźne jest z kolei przeznaczenie projektu dolnego panelu, bo tam poza dwunastoma śrubkami i licznymi otworami wentylacyjnymi, które fenomenalnie łączą się ze zdobieniami, znajdziemy tam również cztery gumowe podkładki antypoślizgowe na specjalnych podwyższeniach, które z jednej strony gwarantują pochylenie obudowy, a z drugiej dbają o odpowiedni przepływ powietrza.
To więc oznacza, że cały zestaw portów znalazł się po bokach laptopa i rzeczywiście z lewej strony poza wylotem ciepłego powietrza znajduje się złącze zasilania, pełnowymiarowy port RJ-45, świadczący o grubości laptopa, wyjście wideo HDMI 2.1, port USB-A 3.2 Gen2 oraz USB-C Thunderbolt 4, który wspiera USB4, tryb DisplayPort 1.4 oraz PowerDelivery 3.0 (do 100 watów). Z drugiej strony zestaw portów sprowadza się do 4-polowego jacka 3,5 mm, czytnika kart microSD UHS-II, USB-C 3.2 Gen2 ze wsparciem trybu DisplayPort 1.4 oraz pojedynczy USB-A 3.2 Gen2. Innymi słowy, możecie liczyć na wysoką wszechstronność oraz pewność tego, że laptop zachowa kompatybilność z wieloma sprzętami na długie lata.
Z kolei po podniesieniu pokrywy laptopa docenimy od razu cienkie boczne ramki ekranu z nieco pogrubioną ramką dolną i górną (efektem jest 91-procentowe pokrycie panelu wyświetlaczem). Producent postawił na design skupiający się na nieregularnych liniach, które są albo wyżłobione, albo namalowane, albo stanowią zestaw otworów, z których rozbrzmiewają dwa głośniki. Poza tym możecie liczyć na ozdóbkę w postaci małego fragmentu wykończonego na lustrzane odbicie w prawym górnym rogu sekcji niskoprofilowej klawiatury skrywającej pod sobą dwa otwory wentylacyjne oraz niepodświetlany (niestety) przycisk on/off w samym centrum tuż nad klawiaturą. Każdy klawisz odznacza się wyraźną i jednoznaczną czcionką, a zestaw QWERASD sprowadza się do klawiszy przezroczystych, a nie matowych czarnych, jak pozostałe.
Jeśli idzie o pozostałe szczegóły sprzętowe, Gigabyte gwarantuje w tym modelu obecność/wsparcie:
- Wi-Fi 7
- Bluetooth 5.4
- obsługę Windows Hello
- kamerę Full HD z trybem w podczerwieni
- kartę dźwiękową Realtek ALC3287
- 2-watowe głośniki stereo dobrej jakości ze wsparciem Dolby Atmos
- zaawansowany system mikrofonów (na cuda nie liczcie)
- touchpad zajmujący ⅓ przedniej sekcji dolnego panelu
- klawiaturę bez bloku numerycznego z 3-strefowym podświetleniem RGB i skokiem klawiszy rzędu 1,7 mm
- 99-Wh akumulator z 240-watowym zasilaczem, który może być ładowany również przez 100-watowy port PowerDelivery
Wszystko to zamknięte w obudowie o wymiarach 35,6 x 25,4 x 2,7 cm po złożeniu i wadze około 2,3 kg. Innymi słowy, nawet codzienna podróż z AORUS 16X ASG 2024 na uczelnię czy do pracy nie będzie budzić problemów w transporcie.
Test matrycy AORUS 16X ASG 2024
Na papierze wyświetlacz modelu AORUS 16X ASG 2024 powinien wpasować się w wymagania każdego użytkownika. Podczas gdy pod maską przełącznik NVIDIA Advanced Optimus dba o to, aby na ekran trafiał sygnał z dedykowanej lub zintegrowanej karty graficznej zależnie od najlepszego wyboru, a wysokiej jakości obraz ma gwarantować matryca IPS o rozdzielczości 2560 x 1600, proporcjach 16:10, odświeżaniu rzędu 165-Hz, 3-ms opóźnieniu, 100-procentowym pokryciu palety sRGB i jasności 400 nitów. Ważnym dodatkiem jest też wsparcie technologii G-Sync, a więc techniki synchronizującej wyświetlane i generowane klatki w celu rozwiązania problemu artefaktów graficznych. Co z kolei powie na jego temat test kalibratorem Spyder Elite?
Czytaj też: HP Elitebook 1040 G10 – kompaktowy laptop biznesowy o sporej mocy
Test kolorymetrem wykazał, że zastosowany w tym laptopie ekran jest dobry, a jego największymi słabościami jest zarówno punkt bieli, jak i spójność podświetlenia panelu, który jest najjaśniejszy w prawym dolnym rogu i najciemniejszy po lewej stronie, gdzie różnice sięgają aż 18 procent. Jednocześnie na maksymalnym poziomie różnice w kolorach sięgają ledwie 4,3 procent. Poza tym maksymalna jasność sięga 524 nitom, a kontrast dobija do 1020:1, więc na jasność nie powinniście narzekać.
Wydajność w grach i programach
AORUS 16X ASG 2024 nie jest laptopem z najwyższej półki, ale zalicza się do grona tych “racjonalnych” dla graczy. Co to oznacza? Ano to, że pogracie w nim we wszystkie najnowsze produkcje w wysokiej jakości, wystarczy wam na kilka kolejnych lat, a jego cena nie zniszczy wam budżetu. W testowanej wersji laptop występuje w formie połączenia:
- procesora Intel Core i7-14650HX z serii Raptor Lake wykonanego na 10-nm litografii Intela, który wyróżnia się poprzez:
- 8 rdzeni Performance, gwarantujących 16 wątków
- 8 rdzeni Efficient, zapewniających 8 wątków
- maksymalne taktowanie do 5,2 GHz
- 30 MB Smart Cache
- zintegrowany procesor graficzny o taktowaniu 1,6 GHz
- bazową moc 55 watów
- maksymalną moc rzędu 157 watów
- karty graficznej GeForce RTX 4070 z GPU AD106 wyprodukowanym w 5-nm technologii TSMC
- 4608 rdzeni CUDA
- 144 rdzeni Tensor
- 36 rzeni RT
- 8 GB pamięci GDDR6 na 128-bitowej magistrali
- maksymalna moc na poziomie 140 watów
- zegar Boost rzędu 2175 MHz
- dwóch modułów DDR5-5600 w dual-channel o pojemności 8 GB każdy z opcją ich wymiany na 64-GB zestaw
- jednego dysku Gigabyte NVMe 1.4 na PCIe 4.0 o pojemności 1024 GB
- użytkownik może wymienić ten SSD na model o pojemności do 4 TB lub tylko dołożyć dodatkowy dysk na drugie wolne złącze PCIe 4.0×4
Nad tym zestawem czuwa zaawansowany układ chłodzenia z 5 ciepłowodami i dwoma 84-łopatkowymi wentylatorami, które mogą całkowicie się zatrzymać dla zupełnej ciszy, kiedy temperatury na to pozwalają. Podczas grania w Cyberpunka 2077 w trybie Gaming (ten tryb generuje 55 dB hałasu w pozycji użytkownika, podczas gdy agresywny Turbo już 62 dB) procesor rozgrzał się do 98 stopni Celsjusza, a karta graficzna do 73,8 stopni Celsjusza (hotspot dobijał do 80,9). W szczytowym momencie CPU pobierał 141 watów, kiedy to jego dwa rdzenie Performance pracowały na częstotliwości 5187 MHz i pięć pozostałych na 4987 MHz, a karta graficzna pożerała 149,5 wata, dobijając zegarem swojego procesora graficznego do 2640 MHz.
Jako że laptop ma do zaoferowania tylko 16 GB pamięci RAM, musicie się przygotować albo na regularne zamykanie programów w tle (zwłaszcza przeglądarek) przy bardziej wymagających produkcjach, albo zdecydować się na wymianę na zestaw 32- lub najlepiej 64-GB duetu. Zwłaszcza jeśli planujecie nie tylko grać, ale też np. montować filmy lub pracować na silniku Unity czy Unreal Engine.
W benchmarkach Gigabyte AORUS 16X ASG 2024 spisuje się następująco…
… a w grach możecie liczyć na wyjątkowo dobre wyniki:
Te wykresy oznaczają, że laptop Gigabyte AORUS 16X ASG 2024 radzi sobie w oczekiwany sposób w wymagających grach, w których to technologie NVIDII robią kawał dobrej roboty. Wyobraźcie sobie bowiem, że aktywując DLSS i Generator Klatek, zyskujecie ponad dwa razy więcej klatek (średnia) w takim Dying Light 2, a o krótkie ścinki możecie całkowicie przestać się martwić (33 vs 117 w kwetii 1% najgorszych FPS). Sprawa ma się podobnie w Hogwart’s Legacy oraz Cyberpunku 2077, co tyczy się również grania na włączonym ray-tracingu. Z kolei w Overwatchu na najwyższych ustawieniach bez skalowania rozdzielczości możecie liczyć na średnio 156 klatek na sekundę, z czego 1% tych najgorszych sięga poziomu 89 FPS, a w grach pokroju Doom Eternal odpowiednio 171 i 88 FPS.
Na sam koniec warto wspomnieć jeszcze o aplikacji Gigabyte Control Center, w której znajdziecie tradycyjne opcje zarządzania laptopem i… błogosławieństwo sztucznej inteligencji. Ta odpowiada zarówno za inteligentne przełączanie się między trybami działania wentylatorów, jak i żonglowania między sygnałem czerpanym z GPU oraz iGPU, ale z tego co zauważyłem, jest to zwyczajny algorytm rozpoznający aplikacje i dobierający profil zależnie od nich. Innymi słowy, na rewolucję nie liczcie, co tyczy się też zintegrowanego w aplikacji wsparcia Stable Diffusion, bo to jedynie dodatek, który może zrobić wrażenie na mniej zaawansowanych użytkownikach. Największy potencjał drzemie zarówno w zakładce RGB Fusion (jeśli lubicie bawić się podświetleniem), jak i w FAN Control, gdzie zyskacie precyzyjną kontrolę nad każdym z trybów działania wentylatorów.
Test Gigabyte AORUS 16X ASG 2024 – podsumowanie
Zwykle po spędzeniu przynajmniej dwóch tygodni z testowanym laptopem mam już w głowie podsumowanie na długo, zanim zacznę pisać wstęp. Tym jednak razem jest inaczej, a to dlatego, że Gigabyte AORUS 16X ASG 2024 nie jest zarówno laptopem, na którego można narzekać, jak i modelem, którym można się specjalnie zachwycać. To po prostu przykład solidnego laptopa dla graczy, na którym nie można się zawieźć, o ile wiecie, czego szukacie.
Czytaj też: Laptop z dwoma ekranami OLED, czyli test ASUS Zenbook Duo UX8406 (2024)
Tyczy się to przede wszystkim skromnych do bardziej wymagających prac 16 GB pamięci operacyjnej (pamiętajcie jednak, że możecie kupić bogatszą wersję), ale też trybu działania na akumulatorze, kiedy dGPU będzie aktywne. Wtedy bowiem nawet na najwyższym poziomie zasilania ogólna wydajność sprzętu przy pracy na przeglądarce i systemie plików nie należy do najwyższych, co objawia się zauważalnym spowolnieniem działania oraz regularną “czkawką”. W takim trybie pracy laptop wytrzymuje swoją drogą do prawie 200 minut, więc to przyzwoity wynik, jak na gamingowy model, którego kupicie aktualnie w cenie 7699 zł. Zwłaszcza że wtedy granie w takiego Hadesa 2, Against The Storm czy Cywilizację VI na niskiej płynności lub ustawieniach jest w stanie przełknąć… choć poziomu naładowania (proces ten dołączoną ładowarką trwa około 90 minut) wystarczy wam wtedy na znacznie krócej.