Widziałem na żywo, jak Honda Prelude coś we mnie obudziła. Zapowiada się pięknie, ale…

Preludium w renesansowej sztuce muzycznej ustalało tonację, a przez to pozwalało śpiewakom odnaleźć się w utworze. Honda Prelude w wersji koncepcyjnej może ustalić ton, z jakim będziemy się wypowiadać o tej firmie. To koncept, który wygląda zjawiskowo i mam nadzieję, że w erze wyrachowanych i w znacznej mierze bezpłciowych SUV-ów stanie się czymś więcej niż gospodarzem pewnej niszy. We mnie wyzwolił on emocje, których dawno nie odczuwałem względem jakiegokolwiek samochodu.
Widziałem na żywo, jak Honda Prelude coś we mnie obudziła. Zapowiada się pięknie, ale…

Hala zdjęciowa Junction Eleven Studios w Banbury, około 125 kilometrów od Londynu. To tam było dane zobaczyć mi Hondę Prelude po raz pierwszy. Oczywiście samochód zaistniał jeszcze przed tym wydarzeniem, na Japan Mobility Show w ubiegłym roku. Nie było jednak wcześniej okazji, by spotkać go w Europie, sam nie przebił się też do mojego strumienia wiadomości. A skoro okazja się nadarzyła, to postanowiliśmy skorzystać z zaproszenia Hondy, która będzie prezentowała koncept podczas Goodwood Festival of Speed.

Przed lekturą reszty, zarysuję dla was moje osobiste tło. Zazwyczaj nie zajmuję się motoryzacją. Nie jestem też posiadaczem samochodu, a za kółkiem zasiadam rzadko. Dorastałem w otoczeniu Hot Wheelsów (posiadacze Rev-Upsów, łączmy się) oraz gier wyścigowych (przede wszystkim NFS: Hot Pursuit z 2010 oraz Forzy Motorsport 3), jednak nigdy nie przełożyło się to na miłość do samochodów. Z nieufnością i jednocześnie nadzieją patrzę na samochody elektryczne, ale nie jest to główny obszar zainteresowań. Jak zatem wylądowałem na tak ekskluzywnej prezentacji? Po prostu osoby odpowiedzialne za motoryzację z naszej redakcji nie były dostępne.

Czytaj także: Zero, to za mało powiedziane. Honda zapowiedziała nowe elektryczne samochody

I bardzo dobrze, że nikt inny nie mógł tam pojechać. Bo Honda Prelude obudziła we mnie coś, czego dawno nie odczuwałem. Mój wewnętrzny chłopiec, którego na co dzień przewożę komunikacją zbiorową i który zazwyczaj z trudem, dostał głos i zapragnął, bym zasiadł za kółkiem tego samochodu.

Nim o nowej Hondzie, spójrzcie na pierwszą generację Prelude

Obudzenie wewnętrznego dziecka nastąpiło dość szybko, bowiem na wejściu do hali zdjęciowej nie witał nas nowy Prelude, a pierwowzór z 1979 roku. I co to był i jest za samochód! Choć Hondzie może nie spodobać się takie porównanie, tak jego istotę trafnie uchwyciła moja partnerka: „Wygląda trochę jak zabawkowy” i to w tym pozytywnym sensie. Ten dobrze zaopiekowany Prelude to wehikuł czasu przenoszący w erę seriali policyjnych z wyścigami ulicznymi, gdzie znaczenie miał styl oraz błysk w oku.

Nie będę opowiadał wam o specyfikacji Hondy Prelude z 1979 roku, bo niezainteresowanych zanudzę, a fanów niczym nie zaskoczę. Wspomnę jedynie, że imponuje mi niezmiernie to, jak nietuzinkowy był to samochód, nawet jak na swoje czasy. Mechanicznie wysuwana antena radiowa oraz elektryczny szyberdach robiły wrażenie. Kokpit z podwójnym zegarem z tachometrem oraz prędkościomierzem stanowiły powiew świeżości. Do tego wspomaganie kierownicy, które w autach poniżej dwóch litrów Hondy wcześnie nie gościło i mamy pojazd, który w momencie premiery spotkał się z bardzo pozytywnym odbiorem.

Czytaj także: Wideorecenzja Honda CR-V e:PHEV – czy to Plug-In prawie doskonały?

Dziś Honda Prelude to piękne wspomnienie przeszłości, która była diametralnie inna od tego, co producenci samochodów prezentują nam obecnie. Czy w erze nudnych SUV-ów i zanikania segmentów aut Honda Prelude będzie miała do zaoferowania coś innego?

Honda Prelude wygląda jak milion dolarów. Oby była tańsza

Nowoczesna odsłona Hondy Prelude swoją premierę rynkową zaliczy najwcześniej w 2026 roku. Wiem jednak, że jest na co czekać, przynajmniej, gdy chodzi o wygląd. Moje oczy nasycił piękny, czerwony lakier, a cały pojazd to oda do pięknego designu. Pół żartem, pół serio uważam, że Honda bez wstydu mogłaby się starać o obecność Hondy Prelude na okładce znanej gry motoryzacyjnej.

Każda osoba z działającą parą oczu zauważy, że wykorzystanie nazwy Prelude jest raczej zabiegiem marketingowym, bo nawiązań do poprzedników nie ma tu zbyt wiele, przynajmniej w sferze wizualnej. Być może wnętrze i duch wrażeń z jazdy zostaną przeniesione z odpowiednią troską, ale tego nie sprawdzimy przynajmniej przez najbliższy czas. Widzimy jednak to, co najistotniejsze – karoserię, która przy niesamowitej płynności kształtów ma też kilka ostrych krawędzi. Za felgami kryją się za to hamulce z krwistoczerwonymi nakładkami. Ukryte w bryle klamki to spodziewany zabieg, podobnie jak lusterka pokryte karbonową folią.

Premiera konceptu w Europie zbiega się z dwudziestoleciem wykorzystywania napędów hybrydowych w Hondach. W przypadku Hondy Prelude także możemy spodziewać się implementacji napędu e:HEV, który połączy moc silnika elektrycznego ze spalinowym tak, by wykrzesać z niewielkiej konstrukcji większą moc. Firmie przyświeca ekologia, choć na ile będzie to samochód dbający o środowisko, trudno na ten moment powiedzieć.

Nie wiemy też nic o wnętrzu Hondy Prelude. Jeśli nie ma być droga, z pewnością może dojść w nim do kompromisów lub zapożyczeń z innych samochodów, chociażby z serii Civic. Nie wiemy też nic o fotelach, przestrzeni bagażowej czy zastosowanym oprogramowaniu. Wiem jedynie, że to wszystko wygląda z zewnątrz na tyle przekonująco, iż byłbym w stanie wiele temu samochodowi wybaczyć. Honda Prelude przyciąga wzrok – czy to sporych rozmiarów szybami, czy płynnym przejściem pomiędzy każdą częścią samochodu. Aerodynamika może pomóc osiągnąć cele oszczędności paliwa.

Miejmy nadzieję, że rzeczywistość nie odrze Hondy Prelude z pięknych szat

Samochód, który widzicie na zdjęciach, z pewnością ulegnie modyfikacjom nim trafi na rynek europejski. Może stracić nieco na wyrazie, gdy będzie mierzył się z procesem uzyskiwania homologacji. W zaprezentowanej na zdjęciach wersji nie ma chociażby wycieraczki z tyłu (choć może wcale nie będzie jej miał? Kto wie), nie dostrzegłem też bocznych świateł. To wszystko z pewnością musi się pojawić i zabrać nieco z charakteru. Nie wątpię, że inżynierowie zastosują wszystkie sztuczki, by zachować oryginalny wygląd.

Prelude może zająć szczególne miejsce. Nie jest to samochód tak ekstrawagancki jak Honda NSX czy Porsche 911. Nie wydaje się też, by miał atakować propozycje mocno wyścigowe, jak Alpine A110s. W moim spojrzeniu Honda Prelude może być, niczym Mazda MX-5 Miata czy Toyota GR86, samochodem dającym radość z jazdy, a jednocześnie mającym na tyle masową specyfikę, by towarzyszyć nam każdego dnia. Przede wszystkim jednak trafi na rynek, wypełniając pewną niszę pojazdów, które nie są 500-konnymi bestiami za pół miliona. Wypełnił też niszę w moim sercu, bo Honda Prelude to pojazd, na który chce się patrzeć oraz nim jeździć. Przynajmniej na pierwszy rzut oka.