USA chce mieć broń z Izraela. Trudno się dziwić. Strzelanie z niej kosztuje tyle, co nic

Kojarzycie Iron Dome, czyli Żelazną Kopułę, która powstała pierwotnie dla Izraela, ale szybko trafiła również na służbę Stanów Zjednoczonych? Są szanse, że to samo czeka niszczycielski laser Iron Beam, na którego Izrael przeznaczy krocie.
przeciwrakietowy system Iron Dome
przeciwrakietowy system Iron Dome

Iron Beam to wyjątkowy laserowy system przeciwlotniczy, o którym USA marzy

Od dawna wiemy, że Izrael opracował przełomowy system obrony powietrznej, bo wysokiej mocy laser zdolny do niszczenia zagrożeń powietrznych w promieniu do 7 kilometrów o nazwie Iron Beam. Ten ma na celu przeciwdziałanie rosnącemu zagrożeniu ze strony dronów, pocisków rakietowych i rakiet, oferując niemal nieograniczoną ilość amunicji za ułamek kosztów tradycyjnych pocisków przechwytujących. Po raz pierwszy dowiedzieliśmy się o nim w 2014 roku, bo wtedy to firma Rafael Advanced Defense Systems po raz pierwszy zaprezentowała Iron Beam. Następnie system pomyślnie przeszedł testy w 2022 roku, ale do tej pory nie nastąpiło jego wdrożenie na służbę, co dziś może być akurat kwestią czasu, bo prezydent Biden w kwietniu ogłosił pakiet pomocy dla Izraela o wartości 15 miliardów dolarów, z czego 1,2 miliarda ma zostać przeznaczone specjalnie na Iron Beam. Ta zmiana finansowania z badań i rozwoju na konkretne zakupy oznacza, że technologia jest już gotowa do użycia w terenie.

Czytaj też: Roem zaryczał. Izrael ma nową maszynkę do siania zniszczenia

Iron Beam to przede wszystkim 100-kilowatowa broń laserowa, która może strzelać ciągle, a przynajmniej dopóki, dopóty ma dostęp do prądu, więc z dobrą infrastrukturą praktycznie w nieskończoność. Wcześniej były premier Izraela, Naftali Bennett, twierdził, że Iron Beam może przechwytywać zagrożenia za jedyne 2 dolary za strzał, a sama natura takiej broni energetycznej ma znacznie więcej zalet, niż niską cenę operacyjności. Oczywiście ma też swoje wady, takie jak ograniczenie zasięgu do kilku kilometrów z racji konieczności bezpośredniego poglądu na cel, czy spadku wydajności wraz z dystansem, ale wyjątkowa precyzja, uderzanie w cel z prędkością światła i możliwość angażowania wielu celów w krótkim czasie, to coś na wagę złota.

Czytaj też: Chiny i Rosja powinny nastawić uszu. USA wyjawiły właśnie wieloletni sekret

Wojsko USA, test Iron Dome, Iron Dome
Iron Dome

Nie oznacza to jednak, że wykorzystywane przez Izrael systemy przeciwlotnicze są nieodpowiednio wydajne. Wręcz przeciwnie, co potwierdził ostatni atak na kraj, kiedy to Arrow 3, David’s Sling oraz Iron Dome wspólnie zwalczyły większość dronów i pocisków wystrzelonych przez Hamas i Hezbollah. Jednak pomimo tego kosztownego sukcesu (pociski przeciwlotnicze kosztują dziesiątki tysięcy dolarów), niektóre irańskie pociski zdołały trafić w cele. To tylko uwidoczniło ograniczenia obecnych systemów i potrzebę znalezienia rozwiązania obrony powietrznej, które nie polega na skończonych zapasach pocisków.

Czytaj też: Izraelskie zabójcze drony zaczęły rzeź. Tym razem świetliki nie przyniosły nadziei

Aktualnie nie mamy żadnych danych co do tego, kiedy Iron Beam może zacząć zestrzeliwać zagrożenia w Izraelu, ale z najnowszych informacji wynika, że kiedy tylko to się stanie, Amerykanie będą czujnie obserwować. Nie po to, żeby sprawdzać, na co poszły ich pieniądze, ale przede wszystkim po to, aby zweryfikować potencjał Iron Beam i potencjalnie kupić go w przyszłości na własny użytek. Ma to o tyle sensu, że poprzednie próby wdrożenia laserowych systemów obrony w USA napotkały trudności, bo systemy takie jak XN-1 LaWS na pokładzie USS Ponce miały problemy z niezawodnością i celnością w odniesieniu do małych zagrożeń. Wdrożenie Iron Beam przez Izrael może dostarczyć nieocenionych danych i dowodu na skuteczność tego rodzaju technologii dla podobnych programów w USA.