Korea Południowa wyniosła sukces K9 na nowy poziom, opracowując kołową armatohaubicę samobieżną
Mimo okazałego wieku haubic K9 Thunder ich specyfikacja nie uległa zmianie. Te nadal operują z wykorzystaniem 8-cylindrowego silnika diesla o mocy 1000 koni mechanicznych, który rozpędza gąsienice tych 47-tonowych (w konfiguracji bojowej) sprzęty do maksymalnej prędkości 67 km/h. Jej 5-osobową załogę (dowódcę, kierowcę, strzelca i 2 ładowniczych) chroni pancerz POSCO MIL-12560H, pozwalając prowadzić ostrzał z wykorzystaniem przede wszystkim 155-mm armaty Hyundai WIA CN98 na wieżyczce obrotowej o zakresie 360 stopni, bo oprócz niej na pokładzie znalazł się tylko karabin maszynowy 12,7-mm. Są wyposażone w automatyczny system kierowania ogniem, dzięki czemu są w stanie wystrzelić w ciągu 30 sekund z pozycji stacjonarnej i w ciągu 60 sekund w ruchu. Ich szybkostrzelność wynosi od sześciu do ośmiu pocisków na minutę, a zasięg rażenia już 54 kilometry, a nie 40 km, jak zwykle się podaje. Jest to spowodowane dostępnością pocisków K315, które mogą zastąpić starsze K307, zwiększając zasięg właśnie.
Czytaj też: Korea Południowa ma problem. Miny wroga mogą zapełnić koryta rzeczne
Dlaczego o tym wspominam? Ano dlatego, że jeżdżące na gąsienicach K9 może i odniosły globalny sukces, co potwierdza ich obecność w ponad dziewięciu krajach, ale z drugiej strony proponowany w nich projekt napotkał wyzwania, co podkreśliła przegrana w konkursie zorganizowanym w Wielkiej Brytanii w kwietniu. Z tego właśnie powodu firma Hanwha Aerospace postanowiła stworzyć kołową wersję tego systemu, stawiając priorytet na zasięg, prędkość poruszania się i niższe koszty eksploatacji w porównaniu do wariantu gąsienicowego, który z kolei sprawdza się lepiej w trudnych terenach i wspiera taktykę “strzelaj i uciekaj” bez potrzeby używania stabilizatorów gruntowych.
Czytaj też: Korea Południowa wyprzedziła cały świat. Teraz straszy nową bronią rodem z Gwiezdnych Wojen
Efekt tego możemy podejrzeć już dziś, bo 19 lipca bieżącego roku firma Hanwha Aerospace zaprezentowała makietę najnowszej kołowej haubicy samobieżnej, która stanowi znaczący postęp w zdolnościach artyleryjskich Korei Południowej. Odpowiada bowiem na rosnące zapotrzebowanie rynku na bardziej zwinne i ekonomiczne rozwiązania artyleryjskie, bazując ciągle na sukcesie haubicy samobieżnej K9 i oferując strategiczną alternatywę dla różnych środowisk operacyjnych. Koreańczycy wzięli sobie zresztą do serca przegraną we wspomnianym kontrakcie z niemieckim modelem RCH 155, który ten kontrakt wygrał i postanowili stworzyć sprzęt, który przewyższy RCH 155 pod kilkoma kluczowymi aspektami.
Czytaj też: Korea Południowa wytoczyła głośniki na front. W tej wojnie disco polo to potężna broń
Wedle aktualnych informacji kołowa wersja K9 będzie wykorzystywać podwozie KTSSM, modułową konstrukcję wieży K9A2 znanej z w pełni zautomatyzowanego systemu ładowania, który umożliwia obsługę przez zaledwie dwóch lub trzech żołnierzy, zachowując przy tym imponującą szybkostrzelność. Przyszłe konfiguracje mogą obejmować dłuższe działo kalibru 58, które mają być zdolne do trafienia celów oddalonych o ponad 70 kilometrów za pomocą amunicji kierowanej. Szerokie możliwości modernizacji są kluczowe dla firmy Hanwha Aerospace, bo ta samodzielnie finansuje rozwój kołowej haubicy i planuje zgłoszenie jej do nadchodzącego krajowego projektu rozwoju systemu broni eksportowej.